Powoli ruszają restauracje, ceny muszą pójść w górę

Gastronomia po ponad półrocznym zamknięciu zaczynie się otwierać w sobotę – od ogródków. Sytuacja branży jest jednak tak zła, że wielu dostawców domaga się płatności wyłącznie gotówką.

Aktualizacja: 12.05.2021 06:25 Publikacja: 11.05.2021 21:00

Powoli ruszają restauracje, ceny muszą pójść w górę

Foto: PAP

Gastronomia obok kin czy klubów fitness jest branżą najmocniej dotkniętą skutkami pandemii. Ostatni lockdown sektora trwał siedem miesięcy, podczas których restauracje mogły sprzedawać tylko na wynos lub z dostawą.

Czytaj także: Odmrażanie gospodarki. Kina czekają na decyzję rządu

Spowodowało to ogromne straty – rynek według różnych szacunków tylko w 2020 r. skurczył się o ok. 4 mld zł. Branża apeluje, by restauracje mogły obsługiwać w lokalach wcześniej niż 29 maja. Od soboty będą mogły przyjmować gości, ale tylko w ogródkach.

Ludzie chcą do lokali

Około połowa placówek sieci Sfinks ma ogródki, trwają przygotowania do otwarcia. – Nie spodziewamy się przyspieszenia, zwłaszcza że otwarcie ogródków i lokali dzielą dwa tygodnie, czyli nie tak dużo. Będziemy działać przy ograniczeniach i w reżimie sanitarnym, jak przed zamrożeniem – mówi Sylwester Cacek, prezes Sfinks Polska. – Oczywiście pierwszy miesiąc może być w niektórych restauracjach trudniejszy ze względu na potrzebę dodatkowych szkoleń dla personelu po długiej przerwie – dodaje.

W kontekście odrabiania strat sektora, ale i coraz wyższej inflacji restauratorzy przyznają, ze konieczne będą podwyżki cen. – Wiele firm balansuje na krawędzi, dostawcy dowożą towar tylko pod warunkiem płatności gotówką – przyznaje jeden z restauratorów. – Większość imprez komunijnych odwołano, ludzie boją się ryzykować z pogodą. Tracimy kolejny bardzo ważny sezon, 29 maja już będzie po wszystkim – przyznaje kolejna firma.

– Podwyżki cen produktów w gastronomii są nieuniknione, wystarczy popatrzeć na kurs euro, który o ponad 8 proc. poszedł w górę, tak samo ceny żywności. Zwłaszcza w miejscowościach turystycznych w sezonie letnim podwyżki są nieuniknione – mówi Jacek Czauderna, prezes Izby Gospodarczej Gastronomii.

– Gastronomia jest w fatalnej sytuacji, będzie odrabiać straty. Ale podwyżki dla klientów są nieuniknione nie tylko z tego powodu. Wzrosły ceny żywności i inne koszty – mówi Marek Kowalski, przewodniczący Federacji Przedsiębiorców Polskich.

Restauratorzy są jednak ostrożni w deklaracjach. – Będziemy podnosić ceny adekwatnie do wzrostu kosztu produktów. Spodziewamy się np. drogich truskawek. Nie będziemy jednak wykorzystywać okazji, że goście są wytęsknieni wyjazdów i będą skłonni zaakceptować wyższe ceny. Bardziej zależy nam, żeby w obecnej sytuacji gości z hotelem wiązać i skłonić do powrotów – mówi Adam Chrząstowski, dyrektor kulinarny Hotel Arłamów.

Apele o pomoc

Sylwester Cacek twierdzi, że na zmianę cen może wpływać wzrost kosztów, szczególnie cen surowców, oraz popyt na usługi gastronomiczne. – Na razie wracamy do działalności, nie zmieniając istotnie cenników, a bardziej dopasowując je do zmian cen artykułów spożywczych – dodaje.

Na pewno do podwyżek zniechęcałoby wsparcie państwa w kolejnych miesiącach. – Branża potrzebuje rzeczywistego wsparcia pocovidowego, czyli stale obniżonej i jednolitej stawki VAT na wszystkie usługi gastronomiczne do 5 proc. oraz obniżki stawek ZUS o 50 proc. dla wszystkich branż zamkniętych przez lockdown. Nie możemy usług gastronomicznych porównywać ze sprzedażą detaliczną, co sugeruje w swojej retoryce Ministerstwo Finansów – przekonuje Jacek Czauderna. Jego zdaniem obniżenie stawki VAT na usługi gastronomiczne to skuteczna pomoc w poprawie płynności finansowej gastronomii. Równocześnie powinny być stosowane surowe konsekwencje finansowe dla pracowników niepodających paragonów fiskalnych gościom – dodaje.

Innym pomysłem na pomoc branży jest podniesienie do 400 zł dofinansowania posiłków pracowniczych przez pracodawców, co byłoby zwolnione z podatku i składek na ubezpieczenie.

– Nasz apel został przez KPRM przekazany do ministerstw, czekamy na informację, co dalej. Ministerstwo Finansów z niezrozumiałych powodów widzi tylko dochody w podatkach, zamiast rozsądnymi narzędziami wspierać konsumpcję i całą gospodarkę, na czym ostatecznie zyskuje budżet – mówi Marek Kowalski. – Wsparcie dla gastronomii jest niezbędne, a narzędzia, jak nieopodatkowane środki na wydatki w gastronomii, działają z sukcesem w wielu krajach, czemu u nas miałoby być inaczej – dodaje.

Gastronomia obok kin czy klubów fitness jest branżą najmocniej dotkniętą skutkami pandemii. Ostatni lockdown sektora trwał siedem miesięcy, podczas których restauracje mogły sprzedawać tylko na wynos lub z dostawą.

Czytaj także: Odmrażanie gospodarki. Kina czekają na decyzję rządu

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Biznes
Najgorzej od pięciu lat. Start-upy mają problem
Materiał partnera
XX Jubileuszowy Międzynarodowy Kongres MBA
Biznes
Bruksela zmniejszy rosnącą górę europejskich śmieci. PE przyjął rozporządzenie
Biznes
Niedokończony obraz Gustava Klimta sprzedany za 30 mln euro
Biznes
Ozempic może ograniczyć picie alkoholu i palenie papierosów