Długa lista ofiar pandemii

Wirus miażdży całe sektory gospodarki – całkowicie sparaliżował działanie 30 proc. firm w Polsce. Gastronomia, transport czy turystyka stoją na krawędzi upadku.

Aktualizacja: 02.04.2020 12:56 Publikacja: 01.04.2020 21:00

W transporcie publicznym wirus ściął wpływy o nawet 80 proc. Brak zleceń i pasażerów sprawia, że fir

W transporcie publicznym wirus ściął wpływy o nawet 80 proc. Brak zleceń i pasażerów sprawia, że firmy transportowe tracą płynność finansową.

Foto: Bloomberg, Bartek Sadowski

Używając terminologii bokserskiej, można powiedzieć, że rodzima gospodarka znalazła się pod gradem ciosów ze strony koronawirusa, a wiele sektorów jest już na linach lub słania się na deskach. Rządowa tarcza antykryzysowa może okazać się zbyt słabą gardą przed nokautem. Branże wprost dotknięte restrykcjami związanymi z ograniczeniami w przemieszczaniu się Polaków stanowią aż 27 proc. naszego PKB. Inne dostają rykoszetem.

Eksperci Polskiego Instytutu Ekonomicznego (PIE) wskazują, że tylko w branżach silnie narażonych na ekonomiczne konsekwencje tzw. lockdownu zatrudnionych jest aż 4,2 mln osób. A to co czwarty pracujący w polskiej gospodarce. Analitycy BIG InfoMonitor podkreślają, że blisko połowa firm w warunkach obecnego kryzysu utrzyma stabilność finansową najwyżej dwa–trzy miesiące, ale co siódma przetrwa do czterech tygodni. Część już nie daje rady. – Koronawirus zamroził aktywność gospodarczą większości branż, całkowicie zmienił preferencje konsumentów i wprowadził ogromną niepewność jutra. Nie jesteśmy jeszcze w fazie, by mówić, kiedy osiągniemy dno i z jakich wartości będziemy się odbijać – komentuje Sonia Buchholtz, ekspertka Konfederacji Lewiatan.

Na krawędzi upadku

Koronawirus całkowicie sparaliżował funkcjonowanie 30 proc. przedsiębiorstw – wynika z badań Research&Grow dla Rejestru Dłużników BIG InfoMonitor. Szczególnie boleśnie atak epidemii odczuły już branże gastronomiczna i hotelowa. Restauracje i kawiarnie, które od paru tygodni są zamknięte, prowadzić mogą jedynie sprzedaż na wynos. Zwolnienia w tym sektorze już ruszyły. Z kolei rynek miejsc noclegowych właśnie tonie. Hotele, zgodnie z wtorkową decyzją rządu ws. zaostrzenia reguł bezpieczeństwa, nie mogą prowadzić działalności. A to wierzchołek góry lodowej. Cierpi cała branża turystyczna, która zatrudnia ponad 1 mln osób i stanowi 7 proc. polskiego PKB. Szacuje się, że tzw. poziom anulacji sięga 90 proc. Pracę tylko w tym sektorze może stracić nawet 0,5 mln osób.

– Paraliż gospodarki wywołany pandemią z dnia na dzień odebrał wielu firmom dochody, pozostawiając jednak koszty. Oszczędności? To przede wszystkim zwolnienia, a tego nikt dziś nie chce – mówi Sławomir Grzelczak, prezes BIG InfoMonitor.

Paraliż dotknął również branżę transportową. Ruch lotniczy zamarł. Firmy specjalizujące się transporcie drogowym twierdzą, że kierowcy nie chcą jeździć na południe Europy, a spedycje wydłużają terminy płatności lub nie płacą wcale. Do tego nastąpił ostatnio spadek frachtów. Na polskich drogach ruch samochodów ciężarowych skurczył się o ponad 20 proc. (całkowite natężenie ruchu na głównych drogach kraju zmalało o połowę), a przewidywane są dalsze spadki. Liczba kursów polskich przewoźników zajmujących się międzynarodowym transportem towarów, kontrolujących przed epidemią jedną czwartą unijnego rynku, stopniała o 50 proc.

W transporcie publicznym wirus ściął wpływy o nawet 80 proc. – Przykładowo ZTM Górnośląsko-Zagłębiowskiej Metropolii ma teraz ok. 20 proc. standardowych wpływów ze sprzedaży biletów – twierdzi Jacek Grzeszak, analityk PIE.

Brak zleceń i pasażerów sprawia, że firmy transportowe tracą płynność finansową. Niespłacone zadłużenie blisko 25 tys. firm z branży transportowej sięga już 928 mln zł (na początku lutego były to 843 mln zł). Spadł również przewóz osób taksówkami czy autami zamawianymi przez aplikację. Przychody firm z tej branży runęły nawet o 80 proc.

Praktycznie stanęła również sprzedaż samochodów. Już w połowie marca ruch w salonach zaczął mocno topnieć. Obecnie, po wprowadzeniu ograniczeń w poruszaniu się, zupełnie zamarł. Sprzedawcy informowali o wstrzymaniu rejestracji w ok. 30 proc. wydziałów komunikacji w największych aglomeracjach. A to – według Związku Dealerów Samochodów – doprowadzi do zatorów płatniczych i może spowodować utratę płynności finansowej firm z tej branży. – Jeśli firmy leasingowe nie mogą samochodu zarejestrować, to automatycznie nie mogą nam zapłacić. To sprawia, że możemy mieć problem z pokrywaniem naszych zobowiązań – twierdzi Piotr Chodzeń, współwłaściciel dealerskiej grupy Chodzeń.

Zamarł również rynek wtórny. Komisy nie działają, podobnie jak import używanych aut (z uwagi na zamknięte granice).

Groźba zamieszek

Wśród ofiar pandemii są również branże odzieżowa czy meblarska. Toną salony fryzjerskie, siłownie i kluby fitness. Te pierwsze w ostatnich tygodniach notowały przez epidemię 80-proc. spadki przychodów. Jeszcze kilka dni temu w Polsce nadal otwartych było około 30 proc. takich placówek. – Z naszych danych wynika, że realizowały one ok. 20 proc. wizyt – wskazuje Sebastian Maśka, prezes Versum, operatora systemu do rezerwacji wizyt i obsługi salonów piękności.

Teraz jednak takie punkty usługowe, podobnie jak hotele, muszą być zamknięte. Jeszcze wcześniej, bo 13 marca, wraz z wprowadzeniem stanu epidemicznego zamknięto kluby fitness i siłownie. – Straciliśmy 100 proc. przychodów – podkreśla Tomasz Napiórkowski, założyciel Polskiej Federacji Fitness. I dodaje, iż dla większości z ponad 2,5 tys. klubów będzie to katastrofa, która wywoła falę bankructw.

O ryzyku zapaści swojej branży mówi też Piotr Piasecki, prezes Polskiej Izby Firm Szkoleniowych (PIFS). Jak przypomina, według przeprowadzonego przed tygodniem sondażu ponad osiem na dziesięć firm szkoleniowych spodziewa się wskutek pandemii anulowania zamówień, a ponad połowa – całkowitej utraty dochodów. Wprawdzie część firm ratuje się, przechodząc w miarę możliwości na e-learning, ale i tak duża część branży, w której działało na początku marca ok. 70 tys. podmiotów i pracowało 100 tys. osób, może nie przetrwać.

Choć sklepy spożywcze nadal mogą pracować, to nowe obostrzenia mocno uderzają w sektor. Ograniczenie do trzech klientów na kasę oznacza, że wielkie hipermarkety będą puste, a przed nimi będzie kolejka chętnych do wejścia. Podobnie uciążliwe dla branży jest wprowadzenie obowiązkowych godzin, podczas których w sklepie mogą robić zakupy tylko seniorzy. – Spowoduje to kumulację ruchu klientów poniżej 65. roku w pozostałych godzinach, a zatem zwiększy również zagrożenie epidemiczne. Możemy spodziewać się, zwłaszcza w okresie przedświątecznym, tłumów sfrustrowanych klientów – mówi Renata Juszkiewicz, prezes Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji. – W skrajnych przypadkach taka sytuacja może przerodzić się w zamieszki przed placówkami – ostrzega. I zaznacza, że w zaistniałej sytuacji branża nie czuje się upoważniona do przyjęcia na siebie odpowiedzialności za zarządzanie wymykającym się spod kontroli zgromadzeniem publicznym.

Traci też branża towarów luksusowych. Bain & Company ocenia, że z powodu pandemii Covid-19 globalna sprzedaż spadła w I kwartale br. o 25–30 proc.

Czy ratunkiem będzie dla przedsiębiorców rządowa tarcza antykryzysowa? Marek Goliszewski, prezes BCC, wątpi. – Z rozczarowaniem przyjęliśmy informację, że Sejm odrzucił korzystne poprawki Senatu zwiększające środki na ochronę przedsiębiorstw i miejsc pracy – podkreśla.

Używając terminologii bokserskiej, można powiedzieć, że rodzima gospodarka znalazła się pod gradem ciosów ze strony koronawirusa, a wiele sektorów jest już na linach lub słania się na deskach. Rządowa tarcza antykryzysowa może okazać się zbyt słabą gardą przed nokautem. Branże wprost dotknięte restrykcjami związanymi z ograniczeniami w przemieszczaniu się Polaków stanowią aż 27 proc. naszego PKB. Inne dostają rykoszetem.

Eksperci Polskiego Instytutu Ekonomicznego (PIE) wskazują, że tylko w branżach silnie narażonych na ekonomiczne konsekwencje tzw. lockdownu zatrudnionych jest aż 4,2 mln osób. A to co czwarty pracujący w polskiej gospodarce. Analitycy BIG InfoMonitor podkreślają, że blisko połowa firm w warunkach obecnego kryzysu utrzyma stabilność finansową najwyżej dwa–trzy miesiące, ale co siódma przetrwa do czterech tygodni. Część już nie daje rady. – Koronawirus zamroził aktywność gospodarczą większości branż, całkowicie zmienił preferencje konsumentów i wprowadził ogromną niepewność jutra. Nie jesteśmy jeszcze w fazie, by mówić, kiedy osiągniemy dno i z jakich wartości będziemy się odbijać – komentuje Sonia Buchholtz, ekspertka Konfederacji Lewiatan.

Pozostało 84% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Materiał partnera
Rośnie rola narzędzi informatycznych w audycie
Materiał partnera
Rynek audytorski obecnie charakteryzuje się znaczącym wzrostem
Materiał partnera
Ceny za audyt będą rosły
Materiał partnera
Transparentny rynek kapitałowy
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Materiał partnera
Czy to jest koniec audytu w obecnej postaci?