Commerzbank, największy akcjonariusz mBanku mający blisko 70 proc. jego akcji, ma trudności ze sprzedażą tego pakietu wycenianego przez rynek teraz na 11,2 mld zł. Informacje takie podał w środę niemiecki dziennik "Frankfurter Allgemeine Zeitung".
Czytaj także: Minister finansów puszcza oko w kierunku mBanku
Zainteresowanych mBankiem są tylko kontrolowany przez państwo Pekao i amerykański fundusz inwestycyjny Apollo Global Management. We wtorek Reuters donosił, że jak dotąd ofertę złożył tylko Pekao. Zdaniem ekspertów to faworytem jest właśnie bank, ze względu na swoją obecność w Polsce i możliwość osiągnięcia efektów skali i synergii oraz skorzystania z nowoczesnych systemów IT i bankowości elektronicznej mBanku (sam musi wykonać spore inwestycje w tym zakresie ze względu na zapóźnienia jeszcze spowodowane za czasów UniCreditu, poprzedniego właściciela). Za biznesowymi przesłankami przemawiają także te polityczne: PiS w programie wyborczym zapisał cel zwiększenia udziałów polskiego kapitału w sektorze finansowym. Według ekspertów Apollo ma mniejszą motywację do zapłacenia premii ze względu na fakt, że nie ma w Polsce banku, z którym mógłby połączyć mBank i zyskać dodatkowe efekty skali i synergii.
Wcześniej pojawiały się informacje, że potencjalnie zainteresowanych mBankiem może być wielu, w tym czołowe banki w Polsce i gracze z zagranicy. Zainteresowany był PKO BP, Credit Agricole i Erste Group. Ten pierwszy prawdopodobnie nie złoży oferty, zostawiając rolę „repolonizatora" Pekao, ostatni zaś przyznał, że transakcja jest w jego opinii skomplikowana (konieczność wydzielenia hipotek walutowych stanowiących 16 proc. kredytów mBanku) i nie widzi odpowiednich synergii (Erste również nie ma banku w Polsce).