Szef resortu obrony Mariusz Błaszczak poinformował na antenie radiowej Jedynki, że MON negocjuje już warunki zakupu amerykańskich myśliwców F-35. Dodał, że zakupy maszyn od Stanów Zjednoczonych są elementem rozpisanego na 15 lat planu modernizacji technicznej polskiej armii, a resort musiała uzyskać na to zgodę rządu Stanów Zjednoczonych.


Niemal równolegle przy okazji targów MSPO w Kielcach przedstawiciele firmy zarządzającej programem F-35 obiecują, że gdyby stosowna umowa na zakup tych maszyn zostało podpisane w tym roku, pierwsze dostawy mogły by zostać zrealizowane do 2024 roku. Ale dopiero w 2030 możliwa byłaby pełna gotowość bojowa 32 samolotów F-35.

Przypomnijmy, że MON zapowiedział zakup 32 samolotów 5. generacji, czyli F-35. Jednak zdania ekspertów lotnictwa na temat tych planów są podzielone.

Jak pisaliśmy w „Rzeczpospolitej” gen. bryg. pil Tomasz Drewniak, były szef Sił Powietrznych, ekspert Fundacji Stratpoints tłumacząc różnice pomiędzy samolotem 5. generacji i 4. generacji stwierdził, że polega ona na sposobie komunikacji z pilotem. – W samolotach 4. generacji czyli F-16 pilot sam zbiera i obrabia informacje, a następnie podejmuje decyzje, w przypadku F-35 to samolot je zbiera i obrabia, a następnie proponuje rozwiązanie - komputer tej maszyny najpewniej wykorzystuje możliwości sztucznej inteligencji - mówi nam gen. Drewniak.

- Dzisiaj rozmawiamy tylko o zakupie tego samolotu, a to jest błąd. Powinniśmy dążyć do uczestnictwa w programie F-35, czyli móc możliwość korzystać z technologii, które tworzą tę maszynę. Dowódcy, z którymi rozmawiałem wskazywali, że gdy maszyna kosztuje np. 100 mln dolarów, to dodatkowo w „ziemię" czyli infrastrukturę trzeba włożyć 200 mln dolarów. Przykład? Australia tworząc bazę dla F-35 zainwestowała 1,3 mld dolarów australijskich – stwierdził były szef Sił Powietrznych.

Jego zdaniem nie sztuka kupić maszynę, a nie móc korzystać z jej możliwości. - Aby to było możliwe trzeba zbierać i zasilać samoloty odpowiednią ilością informacji, a bez specjalistycznego centrum dowodzenia nie jest to możliwe. Połączenie z tymi samolotami musi odbywać się z wykorzystaniem szeroko pasmowego łącza HD, aby obraz był przekazywany w czasie rzeczywistym. Bez spełnianie tych warunków wykorzystamy 10-15 proc. możliwości samolotu, i będziemy mieli najdroższe na świecie muzeum lotnictwa - podsumowuje generał Tomasz Drewniak.

Dzisiaj nie mamy odpowiedzi na pytania kto i w jaki sposób zbuduje ten system i ile będzie on kosztował. Ciągle otwarte jest też pytanie ile za te maszyny zapłacimy. Warto przypomnieć, że Belgowie za 34 samoloty zapłacą 4 mld euro, czyli ponad 17 mld zł. Do tej kwoty trzeba jednak zarezerwować środki przeznaczone na eksploatację samolotów – teraz godzin lotu takiej maszyny kosztuje ok. 40 tys. dol. Nie można też zapominać o wydatkach na szkolenie pilotów, a wykształcenie jednego to koszt kilku milionów dolarów.

Pojawiają się też inne pytania na które nie znany odpowiedzi. Wątpliwości mnożyli m.in. uczestnicy jednego z paneli zorganizowanych w trakcie Międzynarodowego Salonu Przemysłu Obronnego (MSPO) w Kielcach przez portal Defence24. Wprawdzie prof. Hubert Królikowski, Dyrektor Departamentu Analiz Obronnych w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów stwierdził, że jeśli w Polsce pojawią się F-35 to nasze zdolności będą znacznie większe i będą krokiem w przełamywaniu systemów antydostępowych A2/AD. Jednak dzisiaj nikt nie daje gwarancji, że maszyny te będą posiadały takie zdolności.

Płk pilot Piotr Łukaszewicz, reprezentujący koncern Northrop Grumman wciąż wyzwaniem pozostaje zrozumienie czym jest ten system i jakie są potrzeby szkoleniowe. Przypomina, że samo wysłania przez MON do Amerykanów zapytania ofertowego dotyczącego F-35 nie oznaczy, że „będziemy mieli zdolności operacyjne już następnego dnia”. - Wszystko zależy od szkolenia pilotów i tego w co ten samolot wyposażymy.

Łukaszewicz mówiąc o budowaniu zdolności do przełamywania stref antydostępowych wspomniał, że pierwszym krokiem powinno być dozbrojenie na razie samolotów F-16 w pociski przeciwradiolokacyjne AARGM. Uczestnicy panelu przypomnieli, że zgodnie z Planem Modernizacji Technicznej MON podjął decyzję o ich zakupie. Takie uzbrojenie może być używane z innymi środkami rażenia m.in. JASSM i NSM.

Dzisiaj jednak nie wiemy kiedy takie pociski trafią na wyposażenie polskich jastrzębi, a także czy zostaną zarezerwowane dla F-35.