Pierwszy rok nowej kadencji Sejmu pokazał, że dla opozycji jest to miejsce ważniejsze niż każde inne. Centrum polityki PiS jest na Nowogrodzkiej, w KPRM i w kilku innych miejscach. Opozycja nie ma innej areny. Tam poniosła swoje najboleśniejsze porażki od wyborów, to za działania lub zaniechania w Sejmie wyborcy ją rozliczają najbardziej. Znaczenia nabrał też Senat.

To sprawia, że piątkowe wybory na szefa klubu w największym klubie opozycyjnym – Koalicji Obywatelskiej – nabierają nowego znaczenia. I to na wielu płaszczyznach. Po pierwsze, okaże się, jaki jest układ sił. To będą bowiem wybory, a nie uzgodnienie kandydata. Toczy się realna wewnętrzna dyskusja o tym, jak ma funkcjonować klub. Uwag, pomysłów posłowie i senatorowie mają sporo. Politycznie grupy w klubie i partii policzą swoją siłę pierwszy raz od czasu, gdy nowym szefem PO został Borys Budka. Dlatego to nieuniknione, że na wybór szefa klubu nakładany jest wewnętrznie spór między obecnym a byłym przewodniczącym, nawet jeśli linie podziału są bardziej skomplikowane, a sytuacja jest nieco bardziej złożona. Ostatecznie może wygrać ta zero-jedynkowa rzeczywistość. Cezary Tomczyk razem z innymi politykami wsparł kampanię wewnętrzną Budki przeciwko Schetynie. Podpisy poza nim zebrał poza tym Arkadiusz Myrcha i Urszula Augustyn. Mogą pojawić się jeszcze inni kandydaci.

Piątkowe wybory oraz sobotnia Rada Krajowa dają Koalicji Obywatelskiej i Platformie szansę na pokazanie konsolidacji wewnętrznej oraz przejścia do nowego etapu po kilku turbulencjach. Nie ma czasu do stracenia, bo PiS zamyka wewnętrzne spory, szykuje pakiet ważnych ustrojowo i politycznie ustaw na jesień. I wszyscy zgadzają się co do tego, że nadszedł czas, by Borys Budka w 100 proc. zajął się partią, a ktoś inny pokierował klubem, z ważnymi konsekwencjami politycznymi. Czy politycy KO wybiorą rzeczywiście nowe otwarcie – przekonamy się już wkrótce. Jedno jest pewne, ta decyzja wpłynie na całą opozycję.