Czy można mówić o szansach na wzrost rynku franczyzowego?
Arkadiusz Słodkowski: To trudne, jesteśmy w oku cyklonu i trudno prognozować – dojdzie do przeorganizowania rynku. To, co już teraz widzimy we wszystkich sektorach, to okresowa rezygnacja przez franczyzodawców z części lub całości opłat franczyzowych. Niektóre marki na kilka tygodni wstrzymały nabory chętnych do prowadzenia punktów w ramach ich sieci. Inni nadal rekrutują franczyzobiorców, myślę tu głównie o operatorach sieci spożywczych, firm kurierskich oraz marketów budowlanych. Ich sytuacja mimo kryzysu jest dobra, spożywka złapała głębszy oddech w porównaniu z ostatnimi latami.
Sklepy budowlane i spożywcze były postrzegane jako raczej mało rozwojowe.
Faktycznie tak było, jeśli ktoś szukał opcji na inwestowanie w lokal franczyzowy i szukał wysokich stóp zwrotu ze swoich środków, to sięgał raczej po inne opcje. Epidemia i zamknięcie gospodarki pokazały, z czego konsumenci nie mogą zrezygnować i gdzie kupują niezależnie od wszystkiego. Żywności przecież nie przestaniemy kupować, w przeciwieństwie do innych kategorii, bez których mogliśmy się lepiej czy gorzej obyć. W efekcie kanał spożywczy wrócił na ścieżkę wzrostu, a to zamknięcie gospodarki jeszcze podkręciło rozwój marketów budowlanych, które i tak zyskiwały na fali hossy mieszkaniowej – remontów, budów czy prac w ogrodach i na balkonach. Okazało się w oczach wielu inwestorów, że te dwa sektory mają ogromny potencjał. Jak popsuje się w domu przysłowiowy kran przy umywalce, to nikt nie będzie czekać z naprawą, tylko zrobi wszystko, żeby usterka zniknęła. W efekcie taki konserwatywny biznes mocno zyskał w oczach potencjalnych inwestorów.
Co jeszcze się zmieniło?