Jancelewicz: Idea NZS nie uległa zapomnieniu

- Najbardziej dumny jestem z tego, że idea NZS-u nie uległa zapomnieniu - mówił Jacek Jancelewicz, współzałożyciel NZS na Uniwersytecie Gdańskim.

Aktualizacja: 30.09.2020 19:31 Publikacja: 30.09.2020 19:23

Jancelewicz: Idea NZS nie uległa zapomnieniu

Foto: archiwum prywatne

Proszę opowiedzieć krótką anegdotkę związaną z działalnością w NZS-ie.

Jacek Jancelewicz: Chyba najlepszą anegdotą jest historia "Dlaczego w ogóle założyliśmy NZS". Kiedy znaleźliśmy się pod bramą Stoczni Gdańskiej w sierpniu 1980, brama była zamknięta, a kilku naszych kolegów było w środku i wspomagało komitet strajkowy. Myśmy koniecznie chcieli się dostać do środka i wziąć udział w strajku, ale odmawiano nam, mówiąc, że uczestników jest już wielu. Wtedy wymyśliliśmy sobie, że założymy związek zawodowy studentów. Bogdan Borusewicz, usłyszawszy ten pomysł, po prostu nas wyśmiał, w końcu co to za zawód-student! Studentem się bywa, a nie jest. Byliśmy tak wkurzeni, że skoro oni nas nie chcą, to pies ich trącał, zrobimy sobie własną organizację i mamy ich w nosie. I tak narodził się pomysł na NZS.

Co pan czuje patrząc na dalsze działania organizacji, do której pan należał?

To jest proste pytanie z bardzo skomplikowaną odpowiedzią. Czuję dumę - to jest dominujące uczucie. Najbardziej dumny jestem z tego, że idea NZS-u nie uległa zapomnieniu. Pomimo wielu trudności i zakrętów organizacja dalej trwa i cieszy się dużą popularnością wśród studentów.

Co dał panu NZS?

NZS dawał mi różne rzeczy w różnych latach, ale przede wszystkim było to spełnienie. W roku 1980 dał mi możliwość przyłączenia się do wielkiego ruchu przeciwko komunistom, płaszczyznę działania i poczucie sensu. Później to samo uczucie przeniosłem na lata konspiracji, kiedy nie byłem już studentem, ale doradcą. Ponownie dało mi to ogromne uczucie spełnienia. Dzięki temu, kiedy wnuk spyta się mnie "Dziadku, co robiłeś, kiedy inni walczyli z komuną?" to odpowiem mu "Ja też walczyłem". W późniejszych latach NZS dał mi satysfakcję, że mamy godnych następców kontynuujących tę pracę.

Dlaczego zdecydował się pan dołączyć do NZS-u?

Ja do niczego nie dołączałem, ja NZS tworzyłem. Brałem udział w pierwszych pracach organizacyjnych. Myśmy ten NZS wymyślili z kolegami pod stocznią w sierpniu 1980 roku. Byliśmy pierwszym komitetem założycielskim. Potem, niezależnie od nas powstawały kolejne KZ NZSP, ale jednak zawsze wzorowali się na nas. Na początku września doszło do spotkania u Jacka Czaputowicza, w mieszkaniu przy ulicy Wilczej. Przyszli ludzie z kilku ośrodków akademickich, nie więcej niż 10 osób i rozmawialiśmy tam na temat naszej wspólnej organizacji - już na samym początku ustaliliśmy, że NZS będzie jedną federacją organizacji uczelnianych. To tam została również podjęta decyzja o zmianie początkowej nazwy z NZSP (Niezależne Zrzeszenie Studentów Polskich) na NZS, bo chcieliśmy stworzyć otwartą formułę, która umożliwi wszystkich studentom dołączenie do organizacji-bez względu na narodowość czy wyznanie.

Jak wglądał pana "typowy dzień" związany z działalnością z NZS-ie?

Wariactwo, tak to można określić. Na uczelniach w Trójmieście bardzo szybko zaczęły powstawać komitety, które lgnęły do nas, do pierwszego KZ NZSP. Wieczne spotkania, długie rozmowy o obliczu ideowym organizacji, niekończące się rozważania o statucie... oraz zażarte dyskusje na najważniejszy temat - co mamy robić w sytuacji lat 1980-1981, kiedy dookoła było przemodelowane państwo, a my mieliśmy poczucie, że brakuje tu zwieńczenia. Solidarność walczyła głównie o prawa społeczne, w mniejszym stopniu polityczne, bo pilnowano, żeby się nie narażać władzy. A myśmy od początku zajmowali się prawami politycznymi, walką o demokrację, zniesieniem cenzury.

Proszę opowiedzieć krótką anegdotkę związaną z działalnością w NZS-ie.

Jacek Jancelewicz: Chyba najlepszą anegdotą jest historia "Dlaczego w ogóle założyliśmy NZS". Kiedy znaleźliśmy się pod bramą Stoczni Gdańskiej w sierpniu 1980, brama była zamknięta, a kilku naszych kolegów było w środku i wspomagało komitet strajkowy. Myśmy koniecznie chcieli się dostać do środka i wziąć udział w strajku, ale odmawiano nam, mówiąc, że uczestników jest już wielu. Wtedy wymyśliliśmy sobie, że założymy związek zawodowy studentów. Bogdan Borusewicz, usłyszawszy ten pomysł, po prostu nas wyśmiał, w końcu co to za zawód-student! Studentem się bywa, a nie jest. Byliśmy tak wkurzeni, że skoro oni nas nie chcą, to pies ich trącał, zrobimy sobie własną organizację i mamy ich w nosie. I tak narodził się pomysł na NZS.

Wydarzenia
RZECZo...: powiedzieli nam
Wydarzenia
Nie mogłem uwierzyć w to, co widzę
Wydarzenia
Polscy eksporterzy podbijają kolejne rynki. Przedsiębiorco, skorzystaj ze wsparcia w ekspansji zagranicznej!
Materiał Promocyjny
Jakie możliwości rozwoju ma Twój biznes za granicą? Poznaj krajowe programy, które wspierają rodzime marki
Wydarzenia
Żurek, bigos, gęś czy kaczka – w lokalach w całym kraju rusza Tydzień Kuchni Polskiej