Co cieszy jednych, dla drugich stanowi wyzwanie: poprawiające się wyniki leczenia powodują, że pacjenci żyją dłużej, ale wydatki NFZ rosną. O stanie polskiej hematoonkologii dyskutowali w redakcji „Rzeczpospolitej" polscy hematolodzy.
Dyskusję zdominowały problemy dwóch generujących odmienne wyzwania nowotworów – chłoniaka Hodgkina i szpiczaka mnogiego. Szacunkowe dane mówią, że zachorowań na chłoniaka Hodgkina jest co roku ok. 800–900, na szpiczaka zaś ok. 1,7 tys. Dzięki nowym terapiom ze szpiczakiem żyje dziś w Polsce ok. 8 tys. osób. Zachorowalność może być niedoszacowana, początek choroby bowiem jest niecharakterystyczny.
Chłoniak Hodgkina tak jak szpiczak nie daje specyficznych objawów. Połowa chorych jest prawidłowo i szybko diagnozowana. Druga rozpoczyna leczenie dopiero po roku od wystąpienia pierwszych objawów, trafiając do specjalistów z zaawansowaną chorobą, co znacząco pogarsza rokowania.
Prof. Jan Maciej Zaucha, hematolog z Gdyńskiego Centrum Onkologii Szpitala Morskiego im. PCK, apeluje: Jeśli młody człowiek zgłasza się do lekarza i sygnalizuje niepokojące objawy, to lekarz rodzinny powinien potraktować ów przypadek ze szczególną uwagą.
Leki podawane w chłoniaku Hodgkina w większości przypadków dają oczekiwany efekt terapeutyczny – pozwalają chorobę powstrzymać. Wyzwanie stanowią chorzy, u których wcześniej stosowane terapie nie zadziałały. Wówczas przeszczepia się im ich własne komórki krwiotwórcze. Ta metoda pozwala wyleczyć połowę z tej grupy chorych.