W środowej debacie eksperci dyskutowali nie tylko o częściej publicznie omawianej przewlekłej obturacyjnej chorobie płuc (POChP), ale przede wszystkim o samoistnym włóknieniu płuc, chorobie rzadszej, ale znacznie groźniejszej. – Przeżywalność w niej to tylko trzy lata – podkreślił prof. Jan Kuś – a czas jej diagnozy w naszym systemie medycznym to dwa lata.

Jak przyspieszyć diagnozę? Większość obecnych była zgodna, że należy doinwestować lekarzy rodzinnych, zwiększyć ich liczbę i uprawnienia.

– Mamy ich 13 tys., a powinniśmy mieć co najmniej 24 tys. – mówił dr Jarosław Pinkas. – Dostęp do podstawowej opieki zdrowotnej powinien być błyskawiczny, lekarz powinien znać całą rodzinę, inaczej nie ma to sensu. Musi mieć również możliwość wykonywania większej liczby badań, przesiania pacjentów, by nie kierować wszystkich do specjalistów.

– To prawda, że idea medycyny rodzinnej słabo się sprawdza w wielkich miastach, ale funkcjonuje w Polsce powiatowej – zaznaczyła Lidia Gądek, posłanka PO i lekarz. – A od stycznia lekarze rodzinni mogą już wykonywać badania spirometryczne, to bardzo przyspieszy wykrywanie chorób płuc.

Rozmawiano też o nikłej wiedzy na temat POChP. – Kiedy przeciętny Polak słyszy tę nazwę, myśli, że chodzi o jakąś partię lub organizację, a nie o jedną z najczęstszych chorób płuc – rozkładał ręce prof. Paweł Śliwiński. – Tylko 3 proc. obywateli wie, co to jest POChP. A szacujemy, że choruje na nią 2 mln Polaków! Jeśli ktoś nie wie, co to za choroba, to nie zna też objawów. Myśli sobie: palę, to kaszlę.