To, że stres źle wpływa na serce, wiadomo nie od dziś. Teraz jednak lekarze sprawdzili, w jaki sposób chorobliwa obawa o własne zdrowie działa na układ krążenia. W obejmujących dziesięć lat badaniach okazało się, że rzeczywiście ludzie ci sami „wywołują" u siebie chorobę. Ryzyko zaburzeń układu krążenia rosło u nich aż dwukrotnie.
Strach się bać
Badania wykonane przez psychiatrów Uniwersytetu Bergen polegały na analizie danych medycznych ponad 7 tys. osób. Dziś pacjenci ci mają około 60 lat, jednak informacje o nich sięgają dziesięciu lat wstecz. Na początku analizy naukowcy pytali ich o stan zdrowia, styl życia oraz o obawy związane z potencjalnymi chorobami. Później, w latach 1997–1999, poddano wszystkich specjalnym badaniom lekarskim. Zmierzono im m.in. ciśnienie, pobrano krew, oceniono aktywność fizyczną.
Osoby, które przyznawały się do lekkiej hipochondrii, częściej zapadały na serce (6 proc. wszystkich), niż ci, którzy nie przejmowali się tak własnym zdrowiem (3 proc.).
Warto podkreślić, że obawy o zdrowie były wówczas, w chwili rozpoczęcia badań, zupełnie bezpodstawne. Jednak aż 700 osób (ok. 10 proc. wszystkich badanych) zakwalifikowano jako hipochondryków. W wynikach celowo pominięto osoby, które były leczone na serce lub zmarły w ciągu roku od rozpoczęcia analiz – nie można ich było traktować jako zdrowych bezpodstawnie lękających się chorób.
Gdy naukowcy wzięli pod uwagę inne czynniki mogące wpływać na wyniki analiz (palenie papierosów, picie alkoholu itp.), okazało się, że osoby obawiające się o swoje zdrowie obciążone są ryzykiem chorób serca o 73 proc. wyższym niż „optymiści".