Który z kontrkandydatów na funkcje prezesa jest dla Pana najgroźniejszy?
Wszystkich traktuję bardzo serio. Cieszę się, że dużo dyskutujemy, że kampania jest dynamiczna. Mam jednak wrażenie, że przez ostatnie cztery lata będąc prezesem NRA nadałem ton adwokaturze dotyczący praw obywatelskich i niezależnych sądów. Od samego początku do teraz jestem jednoznaczny i jednocześnie unikam aspektów politycznych. Chociaż oczywiście politycy bardzo by chcieli przypinać nam polityczne łatki. Prawa obywatelskie nie mają żadnych barw, a ja jako prezes pokazałem, że szef adwokatury nie jest tylko od dbania o majątek palestry. To funkcja, która liczy się w przestrzeni publicznej, stąd też zapewne duże zainteresowanie by funkcję tę piastować.
Skoro już Pan wspomniał o polityce, to muszę zapytać. Żałuje Pan udziału w konferencji prasowej Koalicji Obywatelskiej?
Słowo żałuje to nie jest dobre określenie na moją ocenę tamtej sytuacji. Przede wszystkim poszedłem na tę konferencję z myślą, że jest to konferencja szersza niż tylko KO. Uznałem również, że mój udział nie będzie odbierany jako upolitycznienie adwokatury, a to dlatego, że nie poszedłem aby firmować szyld partyjny, a po to, by pokazać od czego są adwokaci, a więc od pomagania każdemu, kto zostaje zatrzymany. Odpowiadając jednak na pytanie, pewnie drugi raz nie zdecydowałbym się na udział w tym wydarzeniu. Co jednak nie oznacza, że mój udział w konferencji nie miał również pozytywnego aspektu. Wielu ludzi bowiem usłyszało, że adwokaci są potrzebni i są na miejscu. To był dobry wizerunkowy ruch dla adwokatury. Wreszcie zaczęto mówić, że to adwokaci, a nie prawnicy, pomagają ludziom. Miałem okazję też wtedy publicznie podziękować młodemu pokoleniu adwokatek i adwokatów za to zaangażowanie.