Dlaczego Ozdoba odzyskał kompetencje? Minister Moskwa: Adwentowe miłosierdzie

Żadne państwo europejskie nie jest kompatybilne z Fit For 55 – mówi Anna Moskwa, minister klimatu i środowiska.

Publikacja: 26.12.2022 23:43

Dlaczego Ozdoba odzyskał kompetencje? Minister Moskwa: Adwentowe miłosierdzie

Foto: Ministerstwo Klimatu i środowiska

Ministrowie ds. energii i klimatu krajów UE uzgodnili górną granicę ceny na gaz. Czy to zadziała? Bo cena gazu na rynkach spada.

Na pewno zapobiegnie gwałtownym wzrostom cen, które obserwowaliśmy w tym roku. Zresztą mechanizm już zadziałał. Obserwowaliśmy giełdy i widzieliśmy, że cena gazu miała związek z tym, co się działo w UE. Jak pojawiła się zapowiedź ceny maksymalnej – cena spadła. Potem przed długi czas nie udało się wynegocjować maksymalnego pułapu – i cena wzrosła. Ta sytuacja to dla nas szczególny powód do satysfakcji. Polska była bowiem inicjatorem koalicji i porozumienia między krajami członkowskimi, które doprowadziło do przyjęcia rozwiązania o cenie maksymalnej.

Trzeba też wziąć pod uwagę sytuację, w jakiej się znajdujemy. Po raz pierwszy w historii cała UE ma pełne magazyny gazu. Przez ostatnie tygodnie, poza jednym, zima była dosyć łagodna, więc tłoczenie z magazynów odbywało się w ograniczonym stopniu. W Polsce na dziś mamy wypełnienie 105 proc. obowiązkowego zapasu, stąd też naturalna zależność podaż-popyt, w efekcie której te ceny spadają.

Czy cena nie jest zbyt wysoka cały czas?

To zależy, do czego porównujemy. Jak cena wzrosła do 30 euro za megawatogodzinę, to już były dyskusje, że to sporo. A mówimy teraz o 100–140 euro. To ciągle jest wysoka cena. Pamiętajmy jednak, w jakich okolicznościach żyjemy. Putinflacja to przede wszystkim wynik agresji rosyjskiej na Ukrainę i energetycznej wojny, którą Putin wypowiedział Europie. Właśnie takie rozwiązania jak zainicjowane przez nas regulacje gazowe pozwalają Polsce i Unii Europejskiej na skuteczną obronę. Jednocześnie cena nie może być zbyt niska, żeby te państwa, które nie mają zabezpieczonych kontraktów, nadal mogły je zawrzeć, a gaz nie wypłynął na inne rynki, które są gotowe zapłacić więcej.

Ten mechanizm to taki straszak, zabezpieczenie?

To zabezpieczenie nowych kontraktów i giełd przed taką sytuacją, jaka miała miejsce w lipcu-sierpniu. Wówczas cena gazu wynosiła nawet 350 euro, bo państwa najwięcej tłoczyły go do swoich magazynów. My wtedy już byliśmy po szczycie tłoczenia magazynów, ale ciągle je zapełnialiśmy, więc to rozwiązanie ma zapewnić cenę maksymalną, kiedy ona potencjalnie mogłaby wzrosnąć. Mechanizm wyrównuje szanse wewnątrz Unii i zapobiega konkurencji cenowej państw członkowskich.

W jednym z wywiadów mówiła pani, że jeśli tak będą przebiegać dalsze rozmowy na forum unijnym o energii, to ta zima będzie trudna. Co miała pani na myśli?

Całe działanie odbywało się w trybie art. 122 traktatu o funkcjonowaniu UE. To jest artykuł nadzwyczajny, co oznacza, że decyzja jest podejmowana większością, jest podejmowana szybko, zbieramy się w trybie natychmiastowym. Normalnie ta decyzja by musiała być podejmowana jednomyślnie, po długich negocjacjach, uzgodnieniach, wpisie do wykazu prac , bardzo szerokiej analizie, okresie monitoringu rynku.

Tu miał być mechanizm natychmiastowy. Jeżeli więc mówimy o tym w lipcu, a decyzja jest w grudniu, to czy nadal to jest mechanizm natychmiastowy? Czy Unia zareagowała szybko na to, co się działo na rynku? Jeżeli w sierpniu cena gazu wynosiła 350 euro, to już wtedy powinniśmy się zebrać i powiedzieć, że ustalamy cenę maksymalną na jakimś poziomie, i wtedy to by zadziałało. Natomiast wówczas toczyły się debaty, dyskusje, jakie rynki, jaki zakres, jaki koszyk, czy będzie mechanizm uruchamiający, czy od razu cena maksymalna, czy tylko LNG, czy też rurociągi, czy tylko gaz rosyjski... To nie przypomina trybu natychmiastowego.

To już pakiety klimatyczne były szybciej ustalane. To pokazuje, że nie wszystkim państwom na tym zależało.

Ustalenie ceny maksymalnej za gaz pokazuje, że mimo retoryki rządu PiS dotyczącej Niemiec da się z Berlinem osiągnąć porozumienie.

Minister Jozef Síkela z Czech, które sprawują do końca roku prezydencję, na samym początku zapytał, kto nie jest w stanie tego dokumentu poprzeć. Zgłosiły się Niemcy, jeszcze po kolei kilka państw, ale większość była za. Czyli już w tym momencie ten dokument mógł być przyjęty. Potem były dalsze rozmowy, bo to jest delikatny instrument, więc zależało nam, żeby jak najwięcej państw miało przekonanie, że ten mechanizm zadziała pozytywnie, że nie ma skutków negatywnych. I po przerwie, która trwała kilka godzin, przeciwko były Węgry, a wstrzymały się – ale to de facto jest liczone jako głos przeciw – Austria i Holandia. To całe zwlekanie nie było potrzebne. I wtedy dopiero, w ostatecznym głosowaniu, Niemcy nas poparły, chociaż przy zebranej większości ich stanowisko nie było już decydujące. Od lipca Niemcy i kilka innych państw szukało argumentacji przeciwko temu mechanizmowi.

Gorącym tematem latem i jesienią był węgiel. Dzisiaj może pani powiedzieć, że go nie zabraknie?

Nie zabraknie. Nasz rząd zrobił wszystko, żeby był, więc jest. Chociaż pamiętam polityków opozycji, którzy mieli nadzieję, że nam się nie uda. Mamy regularne spotkania dotyczące węgla dla gospodarstw indywidualnych i energetyki. Na tych spotkaniach szczegółowo i stale analizujemy, ile do Polski tego węgla zostało wwiezione, ile się znajduje na składach, ile rozwieziono po kraju, ile gmin przystąpiło do programu. Cała statystyka plus wszystkie bieżące wyzwania, łącznie z koordynacją wagonów do poszczególnych elektrowni. Zespół dotyczący odbiorców indywidualnych prowadzi premier, moje ministerstwo prowadzi ten dotyczący energetyki. I mając tę stałą informację, ale też analizę ryzyk, które po drodze się mogą pojawić – a one w zimie zawsze były i będą – jesteśmy przekonani, że węgla nie zabraknie ani w domach, ani w energetyce, ani w ciepłownictwie. Co więcej, zostanie go też na kolejny sezon.

Nie ma pani poczucia, że za dużo czasu rząd stracił, zanim dopracował ten system? Przecież ta kwestia doprowadziła do potężnego kryzysu politycznego, było wręcz poczucie, że o węgiel może się rząd rozbić.

Pracowaliśmy cały czas, żeby zapewnić bezpieczeństwo polskich rodzin, nie zważając na burze medialne czy ataki polityczne. Mieliśmy zadanie do wykonania i je wykonaliśmy. Wojna energetyczna to sytuacja nowa dla nas, jak i całej Unii Europejskiej. Jak widać, wbrew nadziejom polityków opozycji, dobrze sobie z tymi wyzwaniami radzimy.

Pani w czerwcu na Twitterze zapowiedziała, że węgla nie zabraknie. Później ten wpis był przypominany dziesiątki razy, kiedy tego węgla nie było jeszcze.

Węgla nie zabraknie i wtedy też mówiłam to bardzo odpowiedzialnie. Koordynacja węglowa w naszym resorcie i Ministerstwie Aktywów Państwowych z udziałem Ministerstwa Infrastruktury była zawsze, ale dotyczyła głównie energetyki. Gdy wybuchła wojna i rozpoczęły się analizy pakietów sankcyjnych, w ogóle pierwsze rozmowy o sankcjach, wiedzieliśmy, że będą one dotyczyć surowców i że prędzej czy później znajdzie się tam węgiel i ropa. Liczyliśmy bardzo na to, że sankcje będą stopniowo obejmować wszystkie węglowodory.

Już wtedy rozpoczęliśmy pracę w resorcie, analizując możliwości zwiększenia importu. Spotykaliśmy się z przedstawicielami portów, ze wszystkimi dostawcami. Było nam o tyle łatwo, że cały czas pracowaliśmy też nad dostępnością węgla dla energetyki. Nadal planowaliśmy dowóz do poszczególnych elektrowni, do elektrociepłowni, więc de facto poszerzyliśmy sobie o ten wątek dla odbiorców indywidualnych. I wtedy już PGE Paliwa i Węglokoks informowały nas o zawartych kontraktach kolumbijskich na rzecz energetyki, więc rozmawialiśmy o możliwości zwiększenia tego wolumenu. Widzieliśmy się też wtedy tutaj, w tym resorcie, z szefem japońskiej spółki, która jest jednym z głównych dostawców - podmiot ma kopalnię w Kolumbii i swój terminal w Holandii. Rozmawialiśmy na temat zwiększenia wolumenu dla indywidualnych. Dzisiaj widzimy efekty tych działań, bo węgiel jest.

W takim razie skąd to polityczne zamieszanie? Trzy miesiące napięcia, kryzysu politycznego.

Na pewno to zadanie było dla nas nowe i wymagało zorganizowania procesu logistycznego od początku. Na pewno też politycy opozycji próbowali wykorzystać tę sytuację na swoją korzyść, strasząc Polaków. Dziś węgiel dla energetyki po prostu wpływa do portu, potem koleją trafia to do konkretnych elektrowni i na składy gminne. Dziś też zamilkli politycy opozycji, którzy liczyli, że nam się nie uda, a oni na tym zyskają.

Energetyka domowa jest sprawdzona w systemie CEEB, więc skąd ta niepewność w określaniu potrzeb?

Tak, tylko z tej deklaracji wiemy, ile jest pieców, ale nie wiemy, czy dany piec jest głównym źródłem, czy jest tylko dodatkowym; czy w piwnicy były trzy tony węgla, czy była jedna, czy nie było wcale; czy w międzyczasie ktoś też nie przeszedł na inny surowiec, a nie dokonał aktualizacji deklaracji. Mieliśmy więc dane z dużym zaokrągleniem. Liczyliśmy więc z założeniem dużego ryzyka, czyli planowaliśmy duże wolumeny, duże dostawy, a potem też, w konsekwencji, szeroką dystrybucję po kraju.

Czy to planowanie nie było jednak spóźnione? Niedawno Jarosław Kaczyński mówił, że było jasne, że wojna wybuchnie.

Wiedzieliśmy, co się dzieje w gazie. Pamiętaliśmy jesień i zimę 2021 roku, kryzys gazowy, gdy Gazprom spekulował i wpływał na rynek. Stąd też byliśmy gotowi na odcięcie się nie w grudniu 2022, tak jak to było planowane, tylko dużo wcześniej. I to byliśmy w stanie przewidzieć dużo szybciej niż ACER, ESMA i wszystkie instytucje unijne. Ja sama wielokrotnie rozmawiałam z Margrethe Vestager, unijną komisarz ds. konkurencji, apelując o podjęcie działań na rzecz potwierdzenia praktyk monopolistycznych i spekulacji rosyjskiego dostawcy.

Co do węgla, prowadziliśmy standardowe przygotowania do zimy w energetyce i w ciepłownictwie. 24 lutego poszerzyliśmy to o cały pakiet gospodarstw domowych – 7 mln ton, o których wiedzieliśmy, że w GUS widnieją jako średnie roczne zużycie. Założyliśmy wtedy, że z Rosji jest tylko ok. 3 mln ton, dodaliśmy polskie wydobycie, więc oszacowaliśmy deficyt na 3 mln ton.

Co z węglem w kolejnych latach? Wicepremier Sasin i inni przedstawiciele rządu sugerują, że jednak wróci on częściowo do łask. Z drugiej strony mamy pakiet Fit for 55 – wydaje się, że UE jeszcze bardziej przyspiesza z dekarbonizacją. Zwiększać wydobycie, czy nie?

Myślę, że te dwie deklaracje się nie wykluczają i to samo słyszę na radach europejskich, w deklaracjach wszystkich ministrów. Właściwie wszystkie państwa, które miały możliwość zwiększenia zużycia węgla w energetyce, zrobiły to. Ale to nie wyklucza się też w żaden sposób ze zwiększeniem OZE. I my też to deklarujemy. Stąd też rewizja polityki energetycznej, bo na dzisiaj ona jest bardzo pesymistyczna i już nieprawdziwa w założeniach.

Czytaj więcej

Prezydent Szczecina: Samorząd nie jest wrogiem, tylko partnerem dla rządu

Ale pytam nie o zużycie, a wydobycie, czyli inwestycje, np. w nowe ściany. To trwa lata i pytanie, czy później czy nie zostaniemy z tym węglem jak Himilsbach z angielskim?

W tym roku to zwiększenie wydobycia było na tyle, na ile się dało zaplanować. To był milion ton, ale w międzyczasie była awaria w Bogdance i utracone milion ton, więc to się zbilansowało.

A w przyszłym?

Na tyle, na ile to jest możliwe, zwiększenie wydobycia będzie. Tylko gdy dzisiaj patrzymy na politykę energetyczną, patrzymy na wydobycie, to ono było niższe, niż planowane. To oczywiście wynika z wielu uwarunkowań, jak np. zapasów z poprzedniej, też łagodnej zimy. Kluczowe jest kontynuowanie prac modernizacyjnych i utrzymaniowych w blokach węglowych tak by zapewnić w przyszłości stałą generację i bezpieczeństwo energetyczne.

Czytaj więcej

Polskie porty notują listopadowe rekordy obrotów

Na pewno jest temat gospodarstw domowych. Po pierwsze, przez zwiększenie wydobycia, ale z tym wiąże się jeden z mitów, który trzeba obalić. Do spalenia w polskich piecach nadaje się 10 do 15 proc. węgla ze Śląska, 3 do 5 proc. z Bogdanki. Cała reszta to węgiel używany przede wszystkim w energetyce, więc - przy zakładanym aktualnie wolumenie i zapotrzebowaniu - to zwiększenie wydobycia nigdy nam 7 milionów ton nie zapewni, bo zostaniemy zawsze z dużą ilością miału. Stąd też termomodernizacja i przyspieszenie programu Czyste Powietrze. To jest nasza odpowiedź, to jest coś, w co wierzymy i co musimy pilnie wykonać. Przeznaczamy na to duże środki, bo wierzymy, że to pomaga polskim rodzinom w tańszym ogrzewaniu domów i przyczynia się do ochrony środowiska. I oczywiście w okresie przejściowym import węgla.

Wywołała pani temat aktualizacji polityki energetycznej. Jak ma się ona do tego, co ostatnio pojawiło się na forum unijnym, czyli ETS II? Bo wydaje się, że KE nacisnęła pedał gazu z Fit for 55.

Państwa UE jasno mówią, że ograniczenie gazu będzie wymagało zwiększenia odnawialnych źródeł energii. My jesteśmy w zupełnie innej sytuacji, bo zarządzając polityką energetyczną nie mówimy teraz o jakichś działaniach ekstraordynaryjnych, tylko o realizacji planów, które przez lata mieliśmy. U nas jest maksymalnie 7 proc. generacji energii z gazu; w wielu państwach to jest 30, 40 nawet 50 proc. Co zrobić, jak zapewnić energię, nie mając gazu, to dla nich fundamentalne zadanie. My się z tym nie mierzymy.

Czytaj więcej

UE walczy z wylesianiem i degradacją lasów. Jest porozumienie ws. nowych przepisów

Oni szukają stabilnych źródeł. OZE będzie tylko częściowo odpowiedzą. Na pewno tam, gdzie nie ma możliwości stałej generacji z tego źródła, nadal będzie gaz. U nas w bilansie mamy węgiel i gaz, a z tego pierwszego jest 70 proc. generacji. Co więcej, widzimy, że wymaga też rewizji analiza zapotrzebowania na prąd. Są okresy, kiedy to zapotrzebowanie rośnie szybciej, niż było to planowane. To przekłada się na konieczność obecności w systemie mocy stabilizujących w większych ilościach, niż to było deklarowane. Co to oznacza? Konieczność dłuższego utrzymania w systemie wybranych bloków węglowych.

A zmiany w miksie, jeśli chodzi o OZE?

Mówimy o dwóch wątkach, bo jedna rzecz, to co my mamy w ogóle w systemie, a druga rzecz, jak my tym zarządzamy. I oczywiście każde państwo zarządza w taki sam sposób, że najpierw zużywa energię z OZE, jeżeli to jest możliwe w tych maksymalnych mocach, potem wchodzą te pozostałe moce. Ostatnie dwa tygodnie zdarzały się dłuższe okresy gdy, nie świeciło, więc nie mieliśmy produkcji energii elektrycznej z OZE i wtedy oczywiście ratował nas węgiel, w bardzo małym stopniu gaz. Byliśmy też państwem eksportującym energię elektryczną. W ostatnim czasie był jeden dzień importu energii, co pokazało, że nasz system energetyczny i nasz węgiel ratował systemy w państwach sąsiednich. Oczywiście pojawiają się różne opinie, niektórzy mówią nawet o możliwości blackoutu. Tymczasem rynek mocy funkcjonuje w tych szczytach zapotrzebowania, wzywa jednostki do gotowości, wzywa do oszczędzania i za to płaci. Natomiast nie jest to żaden blackout ani zagrożenie dla bezpieczeństwa, zwyczajny mechanizm zarządzania generacją energii.

Z Ministerstwa Rolnictwa do uzgodnień międzyresortowych ma trafić ustawa o biomasie. Jak pani resort widzi ten temat?

Pozytywnie. My, jak wicepremier Kowalczyk na konwencji w Przysusze dwukrotnie podkreślał, mamy z Ministerstwem Rolnictwa bardzo dobry kontakt, bardzo dobrze układa się nam współpraca z wiceministrem Januszem Kowalskim przy temacie biomasy i przy temacie biogazu. Ten wątek biomasy jest częściowo zapisany w ustawie w rolnictwie, ale też w naszej tzw. UC99, nowelizacji ustawy o OZE. W strategii ciepłownictwa też mamy takie samo stanowisko, jak Ministerstwo Rolnictwa, więc współpraca jest bardzo dobra. Przygotowujemy wspólnie program kompleksowego wsparcia OZE na terenach wiejskich i wkrótce go ogłosimy.

Co do ogólnej strategii energetycznej, czy ona w końcu jest kompatybilna z pakietem Fit for 55, czy nie?

Ja dzisiaj jestem gotowa postawić tezę, że żadne państwo europejskie nie jest kompatybilne z Fit for 55. Słyszę deklaracje zwiększenia generacji z węgla przez najbliższe lata – oczywiście państwa UE mówią, że to jest czasowe, bo jest kryzys, potem będą rekompensować te ambicje i zwiększać OZE. Poczekajmy na weryfikację. Ale patrząc na to, ile bloków węglowych poszczególne państwa deklarują, o ile domagają się zwiększenia tej generacji, matematyka pozwala mi sądzić, że to są tylko słowa. Jeżeli chodzi o realizację, to nie będzie możliwe. Natomiast dobre jest zwiększenie generacji z OZE, i Polska też idzie w tą stronę, ale do tego nie trzeba pakietu Fit for 55.

Czyli to planujemy?

Tak.

O ile, mniej więcej?

Chcemy mieć w systemie 50 GW w 2030 r., w porównaniu z ok. 21, które mamy dzisiaj. Jest tu jeszcze jeden istotny wątek: toczy się poważna rozmowa i nawet ostatnio było przyjęte rozporządzenie o ułatwieniach dla inwestycji w odnawialnych źródłach energii. Bo jest absurdem, że te wszystkie dyrektywy unijne, przede wszystkim środowiskowa i siedliskowa, narzucają na inwestorów te same wymogi co przy innych inwestycjach. Zielone inwestycje powinny mieć inną ścieżkę, szczególnie te na morzu.

W nowym systemie ETS II politycznie najbardziej kontrowersyjne są kwestie transportu, budownictwa itd. Polska się na to zgadza? Bo pani koledzy z Solidarnej Polski – niespecjalnie.

Za każdym razem, kiedy było głosowanie w tej sprawie, byliśmy przeciwko. Miałam to i w uzgodnionej przez cały rząd instrukcji, ale też i w swoich wszystkich wystąpieniach. I oczywiście nie jest tak, że wszystkie kraje UE się na to jak jeden mąż zgadzają, tylko były to głosowania większościowe. Tu akurat się z Solidarną Polską zgadzamy – mocno podważamy podstawę prawną. Jest jasno powiedziane, że jeżeli coś wpływa na miks energetyczny albo ma aspekt fiskalny, wymaga jednomyślności, a nie głosowania większościowego. A UE podała w podstawie prawnej nie politykę energetyczną, wpływ na miks energetyczny, tylko cele klimatyczne.

Czyli będziemy ETS II kontestować?

Będziemy kontestować i już kontestowaliśmy, szczególnie objęcie tym systemem gospodarstw indywidualnych. W czasie rozmów z ministrami innych państw czy europosłami, czy rozmów z przewodniczącym Timmermansem, ciągle pytam, jaki mamy pomysł na transformację ciepłownictwa systemowego, tego wielkoskalowego. Nie ma na rynku technologii, która by mogła ten węgiel zastąpić. Wtedy słyszę odpowiedź: to zróbcie miks, fotowoltaikę, wiatr i inne źródła. Mówię: no wspaniale, tylko w grudniu, w styczniu to jest tak, że przez dwa tygodnie nie wieje i nie świeci. Wtedy słyszę, że może wodór. Więc mówię: doskonale, jesteśmy na trzeciej pozycji w Europie, jeżeli chodzi o produkcję, bardzo jesteśmy ambitni, stacje ładowania rozwijamy, transport publiczny, wszystkie polskie firmy, które mogą go generować – generują. Ale nie ma technologii wielkoskalowej. Nie ma nigdzie. Sprawdzamy i śledzimy uważnie, jak sobie radzi np. Kanada, bo ona jest dla nas porównywalna i kompatybilna. Ale nie ma takiej technologii. Ciepłownictwo systemowe zgodnie z naszym oczekiwaniem otrzymało po ostatnich negocjacjach dodatkowe bezpłatne uprawnienia, ale pozostałe szkodliwe elementy propozycji pozostały.

Skąd w takim razie to zaostrzenie polityki klimatycznej przez Komisję Europejską?

Państwa uzasadniają to potrzebą rekompensaty planecie. Bo teraz wszyscy, bez względu na poglądy, generują więcej energii z węgla kamiennego i brunatnego. Trochę oficjalnie, a trochę po cichu. Większość portów europejskich, tak samo jak my, importuje ten węgiel w dużych ilościach, stąd też rywalizowaliśmy o te same surowce na całym świecie. Deklaracja tych państw wygląda więc tak, że jest to czasowe, jest to kryzysowe, ale długoterminowo deklarujemy zwiększenie OZE, przyspieszenie tych ambicji, tak żeby w całokształcie, kiedy będą te wszystkie pakiety i deklaracje wchodziły, móc powiedzieć, że osiągnęliśmy cel. Czyli teraz jest spowolnienie, ale będzie potem przyspieszenie.

Co do miksu energetycznego pojawia się oczywiście cały czas dyskusja o energii atomowej. W Polsce wydaje się, że nie jest ona kontrowersyjna politycznie, jest pewien konsensus. Ale pytanie, jakie będą nasze kroki, jeśli chodzi o duży atom. Bo w przyszłym roku, o ile dobrze rozumiem, to będzie ostateczna umowa z Westinghouse? No i kiedy przetargi na samą budowę?

Bardzo się cieszę, że poparcie społeczne dla budowy elektrowni atomowych w Polsce jest ponad 80 procentowe. Pokazało to kilka różnych sondaży. Optymistyczne jest też to, że cieszy się poparciem praktycznie wszystkich ugrupowań parlamentarnych. Dla naszego rządu to projekt priorytetowy. Zwiększa nasze bezpieczeństwo energetyczne. Elektrownie jądrowe to stabilne, bezpieczne i wieloletnie źródło energii. Przekonało się o tym kilkadziesiąt państw. Czas by Polska też dołączyła do tego grona. Dlatego przechodzimy do kolejnej fazy realizacji tego ambitnego projektu. Planujemy podpisać dużą umowę z Westinghouse w przyszłym roku, Ona jest negocjowana tak, żeby budowa rozpoczęła się w2026 roku Działamy zgodnie z harmonogramem.

A przetarg na samą budowę?

Nie przetarg, tylko procedura konkurencyjna. Nie tylko na samą budowę, ale też na kluczowe komponenty i usługi. Technologia to jest 40 proc., a 60 proc to są pozostałe elementy, więc już w przyszłym roku musimy podejmować kluczowe decyzje, by mieć zaplanowany łańcuch dostaw w 2026-2028 roku. Z najważniejszych rzeczy, jesteśmy teraz w toku odpowiadania na opinie w ramach konsultacji transgranicznych.

Czytaj więcej

Czas na przetarg i lokalizacje dla małego atomu

Warto wyjaśnić, co to oznacza, bo też było sporo zamieszania w mediach. Do sąsiednich państw została wysłana pełna dokumentacja i mogą one na to zareagować, poprzez swoją opinię. To nie jest wiążąca opinia, to jest po prostu seria pytań, wątpliwości, podzielenia się własnym doświadczeniem, które te kraje mają. I my wtedy odpowiadamy, a następnie jest wydawana decyzja, z jakimś uwzględnieniem tych opinii, lub nie - w takim zakresie, w jakim organ uzna, że jest to niezbędne. Czyli to nie jest element blokujący, to nie jest protest, to nie jest odwołanie. To jest po prostu opinia. Polska jest tak samo pytana przy procedurach transgranicznych. Nie przy atomie, bo takich doświadczeń na razie nie mamy, ale przy innych decyzjach środowiskowych. I też takie opinie przedstawiamy. Chce jasno podkreśli, że budowa elektrowni atomowej to inwestycja w nasze bezpieczeństwo energetyczne i będziemy ją konsekwentnie realizować.

Czyli ta procedura konkurencyjna ruszy w przyszłym roku?

Różne procedury konkurencyjne, bo to będzie dużo różnych postępowań na różne mniejsze i większe komponenty, na usługi, na nadzory - bo tego też jest bardzo dużo, zamówienia statków, na część budowy infrastruktury przesyłowej, czy przygotowania placu budowy.

A nie obawia się pani, że Unia Europejska tę inwestycję w pewnym momencie zablokuje?

W wielu krajach UE są elektrownie atomowe. Bezkonkurencyjnym liderem jest tu Francja. Jeśli elektrownie mogą mieć inne państwa UE, to Polska nie jest gorsza i też ma do tego prawo. A to, że niektóre rządy krajów UE podjęły niezrozumiałe dla mnie decyzje o zamykaniu swoich elektrowni, nie powstrzyma nas w realizacji tego projektu.

Są eksperci, którzy zwracają uwagę na takie ryzyka.

Są też różnego rodzaju interesy i różnego rodzaju lobbyści na ogół inspirowani ze wschodu, którzy będą działać przeciw, ale nasza determinacja jest tutaj ogromna, poparta wysokim poparciem społecznym o którym mówiłam.

Czyli nie ma ryzyka blokady atomu przez KE?

Nie ma, pozostajemy w dobrym transparentnym dialogu. Tak samo słyszymy co kilka dni o blackoucie, a tymczasem z PSE i spółkami na bieżąco pracujemy, i wiemy, jaki mamy stan bloków, jaki mamy stan sieci, jakie mamy zapotrzebowanie, jakie mamy plany generacji. I nie widzimy tego ryzyka. Nie ma ryzyka w energetyce, w gazie, w podaży węgla. A słyszę o nim w mediach regularnie.

Czytaj więcej

Gram uranu jak trzy tony węgla

Regularnie o atomie w Unii Europejskiej rozmawiamy i żadnych obiekcji nie widzimy, nie ma ich nigdzie na piśmie.

I się nie pojawiają?

Ze strony instytucji unijnych nie widzę najmniejszych powodów na jakiekolwiek obiekcje. Dlaczego Unia Europejska miałaby atomu w Polsce nie chcieć? Przecież w wielu krajach UE elektrownie funkcjonują pod lat. Czy chciałaby, żebyśmy zostali na zawsze z węglem? Czy chciałaby, żebyśmy mieli więcej gazu? Zupełnie nie widzę racjonalności możliwości blokowania tej inwestycji ze strony Komisji Europejskiej

Jak bardzo w rozwoju OZE kluczowa jest ustawa wiatrakowa i w jakim stopniu pewne jest to, że na pierwszym posiedzeniu Sejmu w przyszłym roku zostanie odblokowana?

Gdybym była marszałkiem Sejmu, to bym powiedziała, czy na 100 proc. będzie procedowana, czy nie. Na pewno z naszej strony jest determinacja i otwartość na dialog, bo mojemu resortowi bardzo zależy na tej regulacji. Będziemy dalej o niej opowiadać, przekonywać, uzasadniać proponowane rozwiązania. Zrobiliśmy też kolejne badanie poparcia dla 10H. Polacy uważają, że należy zrewidować tę odległość i zwiększyć też partycypację społeczną – bo ta ustawa w przestrzeni medialnej funkcjonuje tylko w takim uproszczonym modelu 10H/500 metrów. Być może w wielu miejscach będzie nadal 10H, bo tak zdecyduje społeczność lokalna. Stworzyliśmy takie przepisy, aby to mieszkańcy mieli decydujący głos.

Bez tej ustawy w przyszłym roku nie da osiągnąć tych celów z aktualizacji strategii energetycznej?

Aktualizacja strategii zakłada zmianę odległości.

To jest oczywiście jeden z kamieni milowych dotyczących energetyki...

My je wszystkie na bieżąco realizujemy.

A ile jest już zrealizowanych? Oprócz tych nieszczęsnych wiatraków?

Sześć. Działamy zgodnie z harmonogramem. Siódmym jest fundusz niskoemisyjnego transportu, który właśnie tworzymy i zmieniamy ustawę wodorową.

A te najbardziej kontrowersyjne, dotyczące m. in. transportu? Te które najbardziej politycznie grzeją, też będą realizowane?

Ten kamień jest sformułowany pozytywnie – mówi o stworzeniu infrastruktury przyjaznej transportowi zero- i niskoemisyjnemu. I kwestią dalszych negocjacji i ustaleń jest to, jak my to zrealizujemy. Polska jest liderem w zakresie wodoru w transporcie publicznym i ten obszar chcemy dalej wspierać. Nieżyczliwi interpretują ten kamień milowy jako nowy podatek, takich planów nie ma.

Bo przekształciło się to w polityczną zbitkę, że oto Unia zabierze Polakom samochody inne niż elektryczne w 2026 roku.

Prawdą jest, że Unia chce nałożyć ETS na pojazdy, ale to jest nie kamień milowy. To jest związane z pakietem Fit for 55 i my się temu sprzeciwiamy. Na razie żadna legislacja w Unii nie jest przyjęta. Nie jesteśmy w tym odosobnieni, podobnie jak przy budynkach. Co do KPO, jest natomiast kwestia, jak my szczegółowo będziemy to formułować. Na pewno jednym z elementów tego kamienia jest stworzenie funduszu transportu niskoemisyjnego i ten fundusz mamy. Ważny jest też dalszy rozwój infrastruktury ładowania.

Jeszcze są dwa wątki. Jeden to jest Czyste Powietrze – mimo niedawnych zmian wciąż pojawia się zarzut, że ludziom najuboższym ciężko będzie z tego programu skorzystać, że cały czas większość jest kierowana do klasy średniej.

Na pewno dużą zmianą było w lipcu tego roku prefinansowanie i zaliczka, która trafia bezpośrednio do wykonawcy, żeby przyspieszyć ścieżkę i sztywne krótkie terminy na wypłatę. To przyspieszenie zapobiega zatorom płynnościowym, daje gwarancję prefinansowania, to już jest rewolucja, która zmienia nastawienie do programu. Mamy też nadzieję, że pozytywną zmiana będzie zmiana wymogu przyłączenia się do systemu gazowego. Dołączyliśmy teraz możliwość pelletu i zgazowanego drewna i wierzę, że przy tych cenach gazu, jakie mamy, będzie to jakimś dodatkowym elementem zachęty. Wzrasta zainteresowanie pompami ciepła i ten kierunek chcemy wzmacniać.

Czytaj więcej

Paweł Mirowski, zastępca prezesa NFOŚiGW: Mniej biurokracji, więcej pieniędzy w walce ze smogiem

Na pewno pomogłoby natomiast w przyszłości, gdyby wszystkie gminy przystąpiły do programu i stworzyły u siebie punkt konsultacyjny ds. Czystego Powietrza.

Czy w przyszłym roku będą kolejne zmiany w Czystym Powietrzu?

Ten program podlega stałej ewaluacji i będziemy monitorować wprowadzenie zmian. Jeżeli one się okażą niewystarczające - teraz mówimy o zwiększeniu finansowania do 135 tys. zł, o podwyższeniu progów dochodowych - będziemy reagować. Nam nie zależy absolutnie na sztywności, przekonywaniu do swoich procedur. Zależy nam na tym, żeby procedury odzwierciedlały rynek i zapotrzebowanie, a program był dopasowany do oczekiwań beneficjentów i był sprawnie realizowany.

W tym roku chyba tempo spadło i to dosyć znacząco.

To zależy, na co patrzymy. Bo z jednej strony mamy liczbę składanych wniosków, z drugiej strony mamy ich rozpatrywanie. Mamy różne inwestycje. Jeden projekt do drugiego jest nieporównywalny. To co nas martwiło w projektach, to że często jest wymiana pieca, a nie ma termomodernizacji. Dlatego wprowadzaliśmy zachęty, żeby ją wykonać. I to w całokształcie rzeczywiście może spowodować, że my będziemy widzieli, że te wypłaty są realizowane wolniej. Ale będzie to wynikać z tego, że dłużej się wykonuje remont całego domu, niż wymienia tylko piec i dopiero po tym końcowym rozliczeniu my widzimy, kiedy się ten efekt pojawia. Dajemy też możliwość złożenia wniosku na samą modernizację dla tych, którzy już dostali dofinansowanie na wymianę pieca. Program rozwija się bardzo dobrze w naszej ocenie, w 2018 zaczynaliśmy z naruszeniem za lata 2007- 2015, brakiem monitoringu jakości powietrza, program ruszał od zera, a dzisiaj mówimy o pół milionie złożonych wniosków, kompleksowym monitoringu i informacji o jakości powietrza.

Na koniec jeszcze pytanie polityczne, o wiceministra Jacka Ozdobę. Czy było coś takiego na stole, że albo wiceminister wróci do swoich kompetencji, albo Solidarna Polska nie zagłosuje za budżetem?

Minister Ozdoba 29 listopada dowiedział się o planie zmiany kompetencji, 30 listopada udzielił słynnego wywiadu, w którym krytykował pana premiera i pan minister też potwierdzał tę sekwencję, potwierdzał to pan rzecznik Bochenek. Czyli ta decyzja absolutnie nie miała związku z nieodpowiedzialnymi i nieakceptowalnymi wypowiedziami pana ministra.

Ale później wrócił.

Tak, adwentowe miłosierdzie, była trzecia niedziela adwentu „Gaudete”. Miłosierdzie postąpiło. Wróciliśmy do starego modelu współpracy.

współpraca Jakub Mikulski

Ministrowie ds. energii i klimatu krajów UE uzgodnili górną granicę ceny na gaz. Czy to zadziała? Bo cena gazu na rynkach spada.

Na pewno zapobiegnie gwałtownym wzrostom cen, które obserwowaliśmy w tym roku. Zresztą mechanizm już zadziałał. Obserwowaliśmy giełdy i widzieliśmy, że cena gazu miała związek z tym, co się działo w UE. Jak pojawiła się zapowiedź ceny maksymalnej – cena spadła. Potem przed długi czas nie udało się wynegocjować maksymalnego pułapu – i cena wzrosła. Ta sytuacja to dla nas szczególny powód do satysfakcji. Polska była bowiem inicjatorem koalicji i porozumienia między krajami członkowskimi, które doprowadziło do przyjęcia rozwiązania o cenie maksymalnej.

Pozostało 98% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Polexit. Bryłka: Zagłosowałabym za wyjściem Polski z UE
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Polityka
"To nie jest prawda". Bosak odpowiada na zarzut ambasadora Izraela
Polityka
Wybory samorządowe 2024. Kto wygra w Krakowie? Nowy sondaż wskazuje na rolę wyborców PiS
Polityka
Małgorzata Wassermann poparła pośrednio kandydata PO w Krakowie
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Polityka
Jarosław Kaczyński odwołuje swoją przyjaciółkę z zarządu "Srebrnej"