Miejsce kupowane „za życia” na Bródnie kosztuje 20 tys. zł. O cenach na Powązkach krążą legendy, choć oficjalnie na cmentarzu pochówków już nie ma. – Za grób jak za kawalerkę – żartują urzędnicy.
Zgodnie z przepisami grób można udostępnić ponownie już po 20 latach od pierwszego pochówku. Jeśli dzierżawa nie zostanie opłacona na kolejne 20 lat, miejsce się zwalnia. Takiemu „przekopaniu” grobu nie podlegają jednak zabytki.
– Ale przecież widzimy, jak wśród starych grobów pojawia się nagle nowy, zupełnie niepasujący do klimatu starego cmentarza, nawet w nekropolii oficjalnie zamkniętej – mówi Andrzej Sołtan z zarządu Towarzystwa Opieki nad Zabytkami. – Tylko że to materia delikatna. Trudno kogoś za rękę złapać.
Najczęściej wygląda to tak: pracownik cmentarza znajduje zniszczoną, często celowo, starą płytę, krzyż, pomnik anioła. Zarządca cmentarza stwierdza, że obiekt nie nadaje się już do remontu, i w ciągu kilku dni miejsce zostaje sprzedane. – Presja jest duża i biznes cmentarny kwitnie. Chętnych do posiadania rodzinnego grobu w prestiżowej nekropolii przybywa, a miejsc brakuje – przyznaje Jerzy Kisielewski, rzecznik Komitetu Opieki nad Starymi Powązkami. – W ubiegłym roku na wielu starych grobach widziałem karteczki „spadkobierców proszę o kontakt”. Były to propozycje odkupienia grobu albo zorientowania się, czy ktoś się nim zajmuje.
Jeśli nie, pomnik zostanie zdemolowany w takim stopniu, że nie warto go odbudować. I wolne miejsce gotowe. Pewnym ratunkiem dla zabytków jest sporządzanie dokładnej dokumentacji. Nawet w przypadku dużego zniszczenia pomnika pozwoli ona na jego odtworzenie. Tak właśnie pracuje komitet powązkowski. – Może miasto powinno wspólnie ze stroną kościelną wypracować lepszy dozór nad starymi cmentarzami – radzi Sołtan.