To już czwarta opera, którą dla teatru napisała Bernadetta Matuszczak. – We wszystkich pokazuje zmagania człowieka z otaczającym światem – uważa Stefan Sutkowski, dyrektor Warszawskiej Opery Kameralnej.
Zaczynała od „Pamiętnika wariata” według Gogola, potem były „Prometeusz” Ajschylosa i „Quo vadis” Sienkiewicza. Teraz wybrała „Zbrodnię i karę” Dostojewskiego. Czy pełną psychologicznych niuansów powieść można zmienić w muzyczny utwór? Na to pytanie kompozytorka odpowiada twierdząco. I przywołuje słowa pisarza, które ją zainspirowały: „Człowiek nie rodzi się dla szczęścia. Człowiek może zasłużyć na szczęście cierpieniem. Takie jest prawo naszej planety”.
Dyrektor Stefan Sutkowski zwraca uwagę na istotną cechę utworów Matuszczak: – Ona tak?prowadzi narrację muzyczną, by niczego nie stracić z wymowy dzieła, słowo jest dla niej szalenie ważne.
Bernadetta Matuszczak urodziła się w 1931 roku. Może poszczycić się wieloma nagrodami, m.in. dwukrotnie otrzymała Prix Italia za oratoria radiowe, ale sama nie zabiega o popularność. Urodziła się w Toruniu i mimo studiów w Warszawie czy Paryżu nadal związana jest ze swoim rodzinnym miastem, które niezbyt chętnie opuszcza. Na niedzielną prapremierę „Zbrodni i kary” w WOK przyjedzie jednak do stolicy.Swojej wersji „Zbrodni i kary” dała podtytuł: dramat w dziewięciu scenach z prologiem i epilogiem.
Na scenie pojawią się najważniejsi bohaterowie Dostojewskiego. Raskolnikowem będzie młody baryton Robert Szpręgiel, sędzią Porfirym – Krzysztof Kur, Sonią – Anna Wierzbicka. Partię Narratora (odtwarzaną z taśmy) powierzono Jerzemu Radziwiłłowiczowi.