Podczas gdy PO wzmacnia swą pozycję, a PiS próbuje bronić stanu posiadania, mniejszym ugrupowaniom wiedzie się źle.
Polskie Stronnictwo Ludowe przez lata pracowało na wizerunek partii dbającej o interesy wszystkich Polaków, a nie tylko mieszkańców wsi. Waldemar Pawlak, prezes partii, został wicepremierem i objął resort gospodarki, żeby udowodnić Polakom zmianę myślenia i zainteresowań ludowców. Bezskutecznie. PSL nadal jest postrzegane jako partia wiejskiego elektoratu. I nie zdołało też pozbyć się opinii partii pazernej na stołki. Skłonność do obsadzania jak największej liczby stanowisk swoimi ludźmi jest w oczach Polaków cechą wyróżniającą stronnictwo.
– PSL to partia nijaka i daleka od przełomu – mówi Wawrzyniec Konarski, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego. – Zadowala się niszą, w której i tak od dawna tkwi. Marnuje szansę, jaką jest współudział w rządach. Jeszcze gorzej na scenie politycznej wypada SLD, największa partia lewicowa. Z badania GfK Polonia wynika, że Polacy nie przypisują jej żadnych szczególnych cech. Co prawda, co dziesiąty badany wskazuje na ideowość SLD, ale PiS i PO biją pod tym względem lewicę na głowę. Sojusz stracił też pozycję najbardziej proeuropejskiej partii, choć to lewica negocjowała, a następnie podpisała dokumenty o przystąpieniu do UE. A jednak w oczach Polaków najbardziej proeuropejską partią jest dziś PO. Tę cechę przypisuje jej 50 proc. ankietowanych.
– SLD to partia bardzo wewnętrznie zapętlona i skłócona. W tym kształcie i formie nie ma szans na przełom – ocenia Konarski.
Nawet gdy idzie o troskę o najbiedniejszych, Sojusz dał się wyprzedzić PO i PiS. Inna sprawa, że aż 51 procent Polaków uznało, iż żadna z istniejących partii politycznych nie stawia tego celu na pierwszym miejscu.