[b]RZ: Czy ceną za pokój w Afganistanie będzie dopuszczenie talibów do władzy?[/b]
[b]Abdullah Abdullah:[/b] Drzwi do pojednania powinny być otwarte, ale pod pewnymi warunkami. Nie można pójść na ustępstwa w sprawie konstytucji. Konstytucja, która daje demokratyczne prawa wszystkim obywatelom, musi pozostać w niezmienionym kształcie. Negocjacje są więc możliwe z tymi, którzy są skłonni zaakceptować proces demokratyczny w Afganistanie i wyzbyć się przemocy. W określeniu „talibowie” mieści się wiele grup islamskich radykałów i część z nich rzeczywiście można przekonać, aby zrezygnowały z użycia siły jako narzędzia do osiągania politycznych celów.
[b]Ale talibowie znowu oblewają kwasem dziewczynki, które idą do szkoły. Są tacy, którzy zaakceptują prawa demokratyczne np. dla kobiet? [/b]
Nie może być powrotu do talibanizacji kraju. Nikt nie będzie negocjować, ile stosowanych dawniej przez talibów praktyk można przywrócić. Scena polityczna musi być jednak szeroko otwarta dla wszystkich grup, które chcą wykorzystać do walki o władzę demokratyczny proces. Jeśli ktoś chce interpretować religię w sposób bardzo radykalny, ma do tego prawo. Ale żeby swoje poglądy wcielać w życie, musi do nich przekonać wyborców. Nie zapominajmy, że 8 milionów Afgańczyków z 30-milionowego społeczeństwa wzięło udział w ostatnich wyborach, w większości głosując przeciwko talibom. Dlatego radykałowie nie mogą stawiać warunków wyjściowych. To byłoby ignorowanie faktu, że ludzie tak licznie wzięli udział w wyborach i masowo wcześniej ginęli, aby mieć do tego prawo.
[b]Talibowie mówią, że nie złożą broni, jeśli zachodnie wojska nie opuszczą Afganistanu. Taki warunek stawia też niezwykle wpływowy były przywódca mudżahedinów Gulbuddin Hekmatiar.[/b]