Dotarliśmy do treści pisma, jakie minister obrony Bogdan Klich wysłał do prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Wynika z niego, że według wyliczeń MON Polskę stać na utrzymanie 110 tys. żołnierzy zawodowych w służbie czynnej i 10 tys. żołnierzy Narodowych Sił Rezerwy. Oznacza to, że resort obrony już trzeci raz w tym roku zmienia zdanie na temat liczebności zawodowego wojska.
Początkowo według planów MON Polska miała mieć profesjonalną armię zawodową już za rok. W lecie zdecydowano, że powstanie ona dopiero pod koniec 2010 r. Zmieniła się jednak nie tylko data, ale też jej liczebność. Na początku roku minister Klich oświadczył, że armia ma liczyć 150 tys. żołnierzy: 120 tys. w służbie czynnej i 30 tys. w rezerwie. W sierpniu premier Donald Tusk zapowiedział, że armia ma liczyć 120 tys. żołnierzy: 90 tys. służby czynnej i 30 tys. w siłach rezerwowych.
Teraz pojawiły się kolejne dane, do których dotarła "Rz". Od kilku miesięcy Sztab Generalny pracował nad przygotowaniem programu rozwoju sił zbrojnych. Dokument ma być przedstawiony za kilka dni. Z naszych informacji wynika, że propozycje Sztabu co do liczebności zawodowego wojska pokrywają się z tymi, które MON przedstawiło prezydentowi.
Wojsko nie chce komentować informacji "Rz". Ale, jak przyznaje rzecznik MON Robert Rochowicz, zarówno dla budżetu, jak i obronności państwa armia zawodowa licząca 110 tys. żołnierzy w służbie czynnej i 10 tys. rezerwistów to rozwiązane optymalne.
– Na temat szczegółów programu nie mogę się jednak wypowiadać do momentu jego podpisania przez ministra – zastrzega Rochowicz.