[b]Rz: Jak pan generał odczytuje rosyjskie wypowiedzi?[/b]
[b]gen. Stanisław Koziej:[/b] To kolejna odsłona wojny informacyjnej, którą Rosja pro- wadzi z Zachodem, w tym ze Stanami Zjednoczonymi. Zarówno do wcześniejszych gróźb, jak i teraz wycofywania się z nich należy podejść bez emocji. Wszystkie dotyczą bowiem tylko teoretycznych możliwości i nie pociągają za sobą żadnego działania.
[b]Ale co Rosja próbuje osiągnąć?[/b]
Postawiłbym dość kontrowersyjną hipotezę. Wyjaśnia ona między innymi, dlaczego Rosja sięgnęła po groźby w dniu wyborów w Ameryce i dlaczego dziś pokazuje Obamie marchewkę. Moim zdaniem, paradoksalnie, może to mieć na celu usztywnienie stanowiska Obamy. Dla każdego jest oczywiste, że amerykański prezydent nie może nawet stwarzać pozorów, że podejmuje decyzję pod presją Rosji. A dla Kremla lepszy jest twardszy prezydent, najlepiej kontynuujący politykę George’a W. Busha, ponieważ wtedy Rosja będzie mogła dalej przekonywać świat, że wszystkie jej działania są po prostu reakcją na działania Ameryki. Trudniej byłoby jej realizować swoje interesy, gdyby miała za partnera otwartego, elastycznego prezydenta USA. Dlatego wcale bym się nie zdziwił, gdyby rosyjskim celem było wprowadzenie w zakłopotanie prezydenta USA i w efekcie usztywnienie jego polityki.
[b]Co w takiej sytuacji może zrobić Barack Obama? [/b]