Chcemy być mniejszością narodową

Aleksander Zając, przewodniczący Zrzeszenia Federalnego Polska Rada w Niemczech

Publikacja: 02.06.2009 14:25

Aleksander Zając

Aleksander Zając

Foto: Archiwum

[b]Rz: Jaka jest niemiecka Polonia? Panuje opinia, że jest podzielona, niemal skłócona.[/b]

[b]Aleksander Zając:[/b] – Nie jest skłócona, lecz prawdą jest, że przez wiele lat nie byliśmy w stanie znaleźć wspólnego języka. Jest to efekt tego, że poszczególne fale emigracyjne docierały do Niemiec różnymi drogami, mają różne oczekiwania i w rozmaity sposób postrzegają rolę Polonii na zachód od Odry – a właściwie od Łaby, gdyż to RFN była w okresie powojennym celem emigracji z Polski. Stara emigracja skupiona w reaktywowanym po wojnie Związku Polaków w Niemczech oraz w „Zgodzie” nie chciała mieć praktycznie nic wspólnego z nową emigracją niepodległościową z lat 80. ubiegłego stulecia. Inaczej postrzegali swą rolę, kładąc nacisk na więzi kulturowe i poczucie przynależności do określonej społeczności na obczyźnie. Władze PRL zabiegały o kontakty z tymi organizacjami, oferując pewne udogodnienia wizowe czy też zwalniając ich członków z obowiązku uciążliwej wymiany dewizowej w trakcie wyjazdów do Polski. Korzyści tego rodzaju były magnesem przyciągającym do Związku Polaków czy „Zgody” wielu imigrantów, w tym Ślązaków, którzy traktowani byli jako tak zwani późni przesiedleńcy i na tej zasadzie otrzymywali niemieckie obywatelstwo. Władze PRL nie utrzymywały z oczywistych względów żadnych kontaktów z ludźmi, którzy znaleźli się w RFN z przyczyn politycznych. Paradoksalnie, to Niemcy wspierali pierwsze próby zjednoczenia ruchu polonijnego po podpisaniu polsko-niemieckiego traktatu w 1991 roku. Po upadku PRL chcieli mieć jednego partnera.

[b]W końcu udało się zjednoczyć?[/b]

W pewnym sensie. Od 1998 roku działa Konwent Organizacji Polskich. Składa się z czterech największych organizacji polonijnych zrzeszających 90 proc. wszystkich stowarzyszeń działających w Niemczech. Związek Polaków w Niemczech do tej pory nie ratyfikował porozumienia o współpracy w ramach Konwentu. Przewodnictwo jest w nim rotacyjne, każda organizacja zachowuje swą odrębność. Współpraca nie zawsze układa się doskonale, ale nie jest źle.

[b]Polonia ma także poważne problemy z władzami niemieckimi.[/b]

Są od lat te same i wiążą się z wykonaniem traktatu polsko-niemieckiego. Daje on znacznie większe prawa mniejszości niemieckiej w Polsce niż nam, Polakom mieszkającym w Niemczech. Zaczyna się od tego, że Niemcy w Polsce mają status mniejszości narodowej, a my nie, chociaż przed wojną Polonia cieszyła się takim statusem. Niemcy zobowiązali się do wspierania przedsięwzięć kulturalnych Polaków w Niemczech, ale niewiele z tego wynika. Nie ma żadnego znaczącego wsparcia nauki języka polskiego. Nie ma ani jednej szkoły, w której nauczano by języka polskiego jako języka ojczystego. W szkołach Nadrenii Północnej-Westfalii oraz w Bremie polski jest językiem uzupełniającym, co oznacza, że jego nauczyciele są opłacani przez państwo.

To dobrze, ale zdecydowanie za mało. Jest też 250 – 300 tys. euro rocznie w budżecie federalnym na wspieranie potrzeb kulturalnych Polaków. To jednak nic w porównaniu z wielomilionowymi wydatkami państwa polskiego. Nie ma tu żadnej symetrii. Nas to boli. Niemcy odsyłają nas do władz poszczególnych landów, bo jest to kraj federalny i szkolnictwo jest w kompetencji landów. Przez lata starań niczego nie uzyskaliśmy. Sami nie jesteśmy w stanie nic zrobić.

[b]Czy pomagają wam polskie władze?[/b]

Jest to pomoc w zasadzie werbalna, za którą nie idą żadne konkretne posunięcia. Przez całe lata tłumaczono nam, że trzeba poczekać, że Polska dąży do UE, że Niemcy sprawują w pewnym sensie rolę adwokata Polski, że w końcu są trudności natury prawnej wynikające z tego, iż w Niemczech status mniejszości narodowych mają jedynie Serbołużyczanie, Duńczycy i Fryzowie. Ale w konwencji ramowej Rady Europy o ochronie mniejszości narodowych z 1995 roku Niemcy uznali Sinti i Romów za grupę mniejszościową. Taki status byłby dla niemieckiej Polonii wielkim osiągnięciem dającym nam określone prawa. Polska polityka zagraniczna w przeszłości o to nie zabiegała. Obecnie nie jest w stanie niczego wyegzekwować. Drepczemy więc w miejscu zarówno w kontaktach z władzami niemieckimi, jak i polskimi. Przy czym Warszawa zna doskonale nasze postulaty. Rozmawialiśmy na ten temat z Radosławem Sikorskim, kiedy był wiceministrem w MSZ. Dzisiaj prowadzimy ten dialog niejako od początku. Przygotowywane są kolejne koncepcje, z których niewiele wynika. Wydawało się, że przełom może nastąpić za rządów PiS. LPR mówiła wtedy o wprowadzeniu progu wyborczego dla mniejszości niemieckiej w Polsce, co wykluczyłoby w praktyce obecność w Sejmie jej przedstawicieli. Wywarło to w Berlinie wielkie wrażenie. Zainteresowały się nami wtedy niemieckie media i władze. Na krótko.

[b]Przedstawiciele niemieckiej Polonii są zdania, że bez nauki języka nastąpi asymilacja?[/b]

Taka tendencja w Niemczech istnieje. Niemcom nie zależy na tym, aby Polacy pielęgnowali swój język. Pamiętam rozmowę z wysokim urzędnikiem jednego z niemieckich ministerstw na temat obecności programu telewizji Polonia w sieciach telewizji kablowej. Po kolejnym kieliszku wina powiedział: Panie, chcielibyście nam Ślązaków spolonizować? Mam wrażenie, że do Niemców nie docierają żadne argumenty, iż pielęgnując naszą kulturę, moglibyśmy wzbogacić także tę niemiecką.

[b]Rz: Jaka jest niemiecka Polonia? Panuje opinia, że jest podzielona, niemal skłócona.[/b]

[b]Aleksander Zając:[/b] – Nie jest skłócona, lecz prawdą jest, że przez wiele lat nie byliśmy w stanie znaleźć wspólnego języka. Jest to efekt tego, że poszczególne fale emigracyjne docierały do Niemiec różnymi drogami, mają różne oczekiwania i w rozmaity sposób postrzegają rolę Polonii na zachód od Odry – a właściwie od Łaby, gdyż to RFN była w okresie powojennym celem emigracji z Polski. Stara emigracja skupiona w reaktywowanym po wojnie Związku Polaków w Niemczech oraz w „Zgodzie” nie chciała mieć praktycznie nic wspólnego z nową emigracją niepodległościową z lat 80. ubiegłego stulecia. Inaczej postrzegali swą rolę, kładąc nacisk na więzi kulturowe i poczucie przynależności do określonej społeczności na obczyźnie. Władze PRL zabiegały o kontakty z tymi organizacjami, oferując pewne udogodnienia wizowe czy też zwalniając ich członków z obowiązku uciążliwej wymiany dewizowej w trakcie wyjazdów do Polski. Korzyści tego rodzaju były magnesem przyciągającym do Związku Polaków czy „Zgody” wielu imigrantów, w tym Ślązaków, którzy traktowani byli jako tak zwani późni przesiedleńcy i na tej zasadzie otrzymywali niemieckie obywatelstwo. Władze PRL nie utrzymywały z oczywistych względów żadnych kontaktów z ludźmi, którzy znaleźli się w RFN z przyczyn politycznych. Paradoksalnie, to Niemcy wspierali pierwsze próby zjednoczenia ruchu polonijnego po podpisaniu polsko-niemieckiego traktatu w 1991 roku. Po upadku PRL chcieli mieć jednego partnera.

Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!