[b]Rz: Jak zaolziańscy Polacy przyjęli wypowiedziane 1 września na Westerplatte słowa prezydenta Lecha Kaczyńskiego, że zajęcie przez Polskę Zaolzia w 1938 r. było błędem, choć można tamte działania usprawiedliwiać?[/b]
[b]Józef Szymeczek:[/b] – Przede wszystkim pojawiły się obawy, czy ta wypowiedź nie oznacza początku prawdziwego grzechu, jaki Polska może wobec Zaolzia popełnić: zaniechania wsparcia dla tutejszych Polaków. Słyszymy jednak z różnych stron deklaracje, że tak się nie stanie i że Polacy Zaolzia nie uduszą się w mocnym uścisku polsko-czeskiej przyjaźni. W naszym środowisku były i reakcje bardzo ostre, i bardziej stonowane, ustawiające sprawę w szerszym kontekście, wskazujące, że obok polskiego prezydenta stał Putin. Skoro jednak Lech Kaczyński pierwszy wyciągnął do Czechów rękę, to teraz na jego słowa powinien zareagować prezydent Czech. Vaclav Klaus winien mu odpowiedzieć, że czeski atak w 1919 roku na Śląsk Cieszyński, w czasie gdy Polska broniła Europy przed bolszewikami, był nie mniej zły i nie mniej grzeszny niż zajęcie przez Polskę Zaolzia w 1938 r.
[b]Czy w tych trudnych sprawach historii trwa polsko-czeski dialog?[/b]
Nie wiem, czy Vaclav Klaus zainteresował się słowami Lecha Kaczyńskiego i czy dostrzega jakikolwiek problem po czeskiej stronie. Czesi nie chcą wracać do wydarzeń 1919 r. Zbudowali swoją własną historiografię, odmienną od polskiej. Podkreślają: wówczas nic się nie stało, granice dopiero się tworzyły, a nie wspominają, że blokowali jadące do Polski transporty broni. Kiedyś na szczeblu ministerialnym istniała komisja historyczna, teraz jednak nie funkcjonuje – i wielka szkoda. Poszczególni historycy polscy i czescy ze sobą rozmawiają, ale to nie wystarczy.
[b]A jak ocenia pan stosunki między Polakami i Czechami na Zaolziu?[/b]