W tym zakładzie pracowali mój ojciec, siostra, sąsiedzi

Andrzej Zięba, mistrz montażu silników lotniczych, od 41 lat pracuje w jednym zakładzie – WSK PZL Rzeszów

Publikacja: 27.03.2010 02:54

W tym zakładzie pracowali mój ojciec, siostra, sąsiedzi

Foto: Fotorzepa, Krzysztof Łokaj Krzysztof Łokaj

[b]Rz: Ma pan 59 lat, więc z zakładem związał się pan tuż po uzyskaniu pełnoletności?[/b]

[b]Andrzej Zięba:[/b] Najpierw zacząłem pracować, a dopiero później kończyłem technikum mechaniczne. Zaczynałem jako szlifierz na płasko w wydziale narzędziowym. To była produkcja ściśle tajna na potrzeby wojska. Pracowało się sześć dni w tygodniu i z utęsknieniem czekało godz. 13 w sobotę, bo wówczas zaczynał się weekend. W 1979 r. awansowałem na mistrza narzędziowni. Po stanie wojennym przeniosłem się na wydział montażu silników lotniczych, a od pięciu lat jestem mistrzem tego wydziału.

[b]Skąd to przywiązanie do jednego zakładu?[/b]

To tradycja rodzinna. Mieszkaliśmy na osiedlu w pobliżu zakładu. Mój ojciec pracował w tym zakładzie, siostra i niemal wszyscy sąsiedzi. Wychowałem się w tym środowisku. WSK to był kiedyś największy zakład w regionie. Pewny i solidny. Były wczasy, rozbudowana opieka socjalna i niezłe zarobki. A teraz to już przyzwyczajenie. Zresztą nie wyobrażam sobie pracy w innej firmie.

[b]Nigdy nie myślał pan o zmianie pracy?[/b]

Raz. Było to w okresie karnawału „Solidarności” w 1980 r. Kusiło mnie, by pojechać na kontrakt zagraniczny, i miałem taką możliwość. Z perspektywy czasu nie żałuję, że pozostałem w WSK. Teraz to już jest zupełnie inny zakład o najwyższej skali nowoczesności. To wymaga ciągłego doszkalania się. Jestem ze starego pokolenia i nie ma takiej możliwości, by mnie ktoś skusił do zmiany pracy. No, chyba że na stole położyłby grubą kopertę. Żona pracuje, córka skończyła studia i jest architektem. A ja mam nadzieję dotrwać do emerytury i marzę, by gdzieś pod miastem zbudować domek letniskowy.

[b]Rz: Ma pan 59 lat, więc z zakładem związał się pan tuż po uzyskaniu pełnoletności?[/b]

[b]Andrzej Zięba:[/b] Najpierw zacząłem pracować, a dopiero później kończyłem technikum mechaniczne. Zaczynałem jako szlifierz na płasko w wydziale narzędziowym. To była produkcja ściśle tajna na potrzeby wojska. Pracowało się sześć dni w tygodniu i z utęsknieniem czekało godz. 13 w sobotę, bo wówczas zaczynał się weekend. W 1979 r. awansowałem na mistrza narzędziowni. Po stanie wojennym przeniosłem się na wydział montażu silników lotniczych, a od pięciu lat jestem mistrzem tego wydziału.

Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!