Smoleńsk 8:56

Mieszkańcy Smoleńska 10 kwietnia 2010 roku o godzinie 8.56 rano usłyszeli ryk silników. Z gęstej mgły wyłonił się samolot.

Publikacja: 17.04.2010 22:39

Smoleńsk 8:56

Foto: ROL

Leciał nisko, zahaczył o antenę, kosił drzewa. Po uderzeniu w grubą brzozę przechylił się, stracił skrzydło, zahaczył o ziemię i po kilku sekundach roztrzaskał się w lesie.

– Potężny huk, w powietrze wystrzelił słup ognia – relacjonował Sławomir Wiśniewski, pracownik TVP, jedyny polski świadek katastrofy. – Złapałem kamerę i pobiegłem w kierunku miejsca katastrofy. Byłem tam po chwili. Całe pole było przeorane, drzewa połamane. Szczątki samolotu rozrzucone w promieniu wielu metrów. Niektóre się paliły. Na oderwanym ogonie zobaczyłem szachownicę. Wtedy dotarło do mnie, że rozbił się prezydencki samolot.

To był tupolew Tu-154M o numerze bocznym 101. Na jego pokładzie znajdował się prezydent Lech Kaczyński z małżonką oraz 94 innymi osobami. Czołowi dostojnicy państwowi i przedstawiciele polskich elit intelektualnych lecieli z Warszawy do Smoleńska, by wziąć udział w uroczystościach 70. rocznicy wymordowania polskich oficerów przez NKWD w Katyniu.

– Skierowałem się [tam] za pierwszym wozem straży pożarnej i znalazłem się na miejscu bardzo szybko. Biegłem przez jakieś łąki w tym kierunku, gdzie widać było, że się coś stało – opowiadał dziennikarzom ambasador RP w Moskwie Jerzy Bahr, który na wojskowym lotnisku czekał na prezydenta. – Liczyliśmy, że zobaczymy kadłub samolotu, do którego będziemy mogli dobiec i wyciągać ofiary. Tymczasem zobaczyłem krajobraz jak po trzęsieniu ziemi.

Bahr natychmiast zadzwonił do swojego szefa Radosława Sikorskiego. Ten zatelefonował do Jarosława Kaczyńskiego, brata prezydenta. – Wypełniłem straszny obowiązek. Powiedziałem, że doszło do tragicznego wypadku i że ze słów ambasadora można wnioskować, że nikt nie przeżył. Reakcja była bardzo spokojna, ale czuło się po drugiej stronie emocje – opowiadał Sikorski.

Katastrofy nie przeżył nikt. Służby ratunkowe nie miały nic do zrobienia. Tylko strażacy zabrali się do gaszenia płonących części. Na miejsce szybko dotarli również polscy dziennikarze, obecni w pobliskim Katyniu (w tym autor tego tekstu). Długo nie mogliśmy uwierzyć, że „coś takiego” naprawdę się wydarzyło.

Wiadomość za pośrednictwem mediów dotarła do kraju. Ludziom, którzy na cmentarzu w Katyniu czekali na prezydenta, przekazał ją minister Jacek Sasin. Świadkowie opowiadali później, że przez tłum przeszedł jęk. Ludzie łapali się za głowy, siadali na ziemi. Część kobiet zemdlała. Potomkowie zamordowanych przez NKWD oficerów ułożyli ze zniczy napis: „Katyń 2”.

Zarówno w Polsce, jak i w Rosji natychmiast pojawiły się pytania o przyczynę katastrofy. Samolot runął kilkaset metrów od lotniska. Tak jakby za szybko zszedł do lądowania. Tego poranka nad miastem unosiła się gęsta mgła, od razu pojawiło się przypuszczenie, że to ona spowodowała katastrofę. Krótko po wypadku miejscowe władze zaczęły rozgłaszać, że winę za katastrofę ponosi załoga. Według Rosjan kontrolerzy lotu odradzali pilotom lądowanie w Smoleńsku i sugerowali skierowanie maszyny do Mińska lub Moskwy. Ci, mieli zdecydować się na podjęcie ryzykownego manewru.

Jednak po tygodniu pracy specjalnej polsko-rosyjskiej komisji (nasi prokuratorzy pojechali do Smoleńska) pojawia się coraz więcej znaków zapytania. Wiadomo, że prezydent nie wywierał na kapitana żadnej presji. Wszystko ma się wyjaśnić po odczytaniu zapisów z czarnych skrzynek.

– Pomimo wykonania ogromnej pracy śledztwo prokuratorskie tak naprawdę dopiero nabiera dynamiki – powiedział obecny w Rosji naczelny prokurator wojskowy płk Krzysztof Parulski. – Stawianie na wstępnym etapie jakichkolwiek wniosków co do przyczyn katastrofy jest niedopuszczalne.

Równolegle z działaniami polskich śledczych eksperci ds. medycyny sądowej rozpoczęli identyfikację ciał. Aby rozpoznać część zabitych, należało przeprowadzić testy DNA. Lecha Kaczyńskiego zidentyfikował jego brat Jarosław, który do Smoleńska przyleciał jeszcze 10 kwietnia w nocy. – Przyprowadzono nas do ciał. Jarosław Kaczyński jako najbliższy krewny prezydenta został poproszony o identyfikację. Ja widziałem to z odległości kilku metrów. Prezes był bezpośrednio przy panu prezydencie, ale to był widok szokujący – relacjonował Adam Bielan (PiS).

Do Smoleńska przylecieli też premierzy Władimir Putin i Donald Tusk. Odwiedzili miejsce katastrofy, złożyli na nim kwiaty. Rosyjski przywódca przeżegnał się i objął Tuska. – Odczuwamy ból z wami i przeżywamy to podobnie jak wy. Składamy najszczersze wyrazy współczucia Polsce i Polakom. Miała miejsce okropna tragedia. Modlimy się razem z wami – powiedział w przemówieniu do Polaków Putin, który stanął na czele komisji badającej przyczyny katastrofy. W niedzielę główny kanał rosyjskiej telewizji wyemitował film Andrzeja Wajdy „Katyń”.

W Polsce marszałek Sejmu Bronisław Komorowski, który przejął uprawnienia prezydenta, ogłosił żałobę narodową. Przed Pałacem Prezydenckim na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie zaczęły się gromadzić dziesiątki tysięcy ludzi. Składali kwiaty i zapalali znicze.

11 kwietnia na Okęciu wylądował samolot z ciałem prezydenta. Na drodze konduktu żałobnego ustawiły się tysiące ludzi chcących oddać cześć prezydentowi. Dwa dni później do Polski przywieziono ciało Marii Kaczyńskiej. Ich trumny wystawiono na w Sali Kolumnowej Pałacu Prezydenckiego. Tysiące Polaków stało do soboty w kilometrowych kolejkach, by pożegnać prezydenta i pierwszą damę. Według oficjalnych informacji Kancelarii Prezydenta hołd oddało 180 tys. osób.

Do kraju wróciły m.in. szczątki ostatniego prezydenta RP na emigracji Ryszarda Kaczorowskiego. Zostanie pochowany w Świątyni Opatrzności Bożej w Warszawie. Do zamknięcia tego numeru „Rz” nie zidentyfikowano jeszcze ciał 21 ofiar katastrofy.

Leciał nisko, zahaczył o antenę, kosił drzewa. Po uderzeniu w grubą brzozę przechylił się, stracił skrzydło, zahaczył o ziemię i po kilku sekundach roztrzaskał się w lesie.

– Potężny huk, w powietrze wystrzelił słup ognia – relacjonował Sławomir Wiśniewski, pracownik TVP, jedyny polski świadek katastrofy. – Złapałem kamerę i pobiegłem w kierunku miejsca katastrofy. Byłem tam po chwili. Całe pole było przeorane, drzewa połamane. Szczątki samolotu rozrzucone w promieniu wielu metrów. Niektóre się paliły. Na oderwanym ogonie zobaczyłem szachownicę. Wtedy dotarło do mnie, że rozbił się prezydencki samolot.

Pozostało jeszcze 89% artykułu
Wydarzenia
RZECZo...: powiedzieli nam
Materiał Promocyjny
Garden Point – Twój klucz do wymarzonego ogrodu
Wydarzenia
Czy Unia Europejska jest gotowa na prezydenturę Trumpa?
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!