Z czuwania nad przejrzystością i prawidłowością finansowania kampanii zrezygnowano, bo wybory prezydenckie zostały nadzwyczajnie przyspieszone po katastrofie, w której zginął prezydent Lech Kaczyński.
– Odpowiednie przygotowanie działań monitorujących w tak krótkim czasie nie jest możliwe – tłumaczy „Rz” Adam Sawicki z Programu przeciw Korupcji. W ramach tego programu od 2005 roku Fundacja Batorego we współpracy z Instytutem Spraw Publicznych oraz kilkoma innymi organizacjami śledziła wszystkie kampanie wyborcze.
Pięć lat temu, dzięki współpracy z grupą 50 przeszkolonych wolontariuszy, którzy przyglądali się kampaniom medialnym i spotkaniom kandydatów w terenie oraz analizie danych o darowiznach i wydatkach komitetów wyborczych, udało się wskazać wiele braków w przepisach. Monitoring wykazał, że komitety ukrywały nieprawidłowości finansowe i przekraczały limity wydatków, a nawet wykorzystywały środki publiczne do finansowania kampanii.
Według Sawickiego w tym roku powinno być lepiej. Sejm zmienił bowiem ordynację prezydencką, usuwając z niej te zapisy, które stwarzały najwięcej okazji do nadużyć. W szczególności chodzi o tzw. cegiełki, czyli pozyskiwanie środków na finansowanie kampanii od anonimowych darczyńców.
Krzysztof Lorentz, dyrektor Zespołu Kontroli i Finansowania Partii Politycznych i Kampanii Wyborczych Krajowego Biura Wyborczego, żałuje, że organizacje pozarządowe wycofały się z monitoringu. – Otrzymywaliśmy od nich wiele cennych sygnałów, które były dokładnie analizowane – opowiada.