[b]"Rz": W zachodnich mediach często się sugeruje, że pakistańskie służby ISI mają związki z talibami. [/b]
To bzdura. O to samo można by oskarżać CIA. Nasze służby i Amerykanie razem pomagały szkolić mudżahedinów w latach 80. do walki z Rosjanami w Afganistanie. Ponieważ potem mudżahedini stali się talibami, my i USA jesteśmy w pewnym stopniu odpowiedzialni za ich pojawienie się, ale związków z nimi nie utrzymujemy. Inaczej niż CIA, nie mamy sztywnej struktury. 70 procent naszych oficerów pochodzi teraz z armii. Na czele służb stoi generał. To nie jest struktura, nad którą nikt nie panuje. Od 2002 roku między innymi dzięki naszym informacjom schwytano 450 wysokich rangą afgańskich talibów, w tym kilku gubernatorów i ministrów. Powstały mity na temat rzekomego ignorowania przez nas przywódców afgańskich talibów, którzy mieli się ukryć w stolicy Beludżystanu. Dwie trzecie z nich zostało zabitych lub złapanych. Od zamachów z 11 września 2001 roku przeprowadziliśmy też 600 operacji wywiadowczych przeciw al Kaidzie. 11 jej przywódców zostało zabitych, a drugie tyle aresztowanych. Zadaliśmy al Kaidzie cios, jest poważnie osłabiona. Aby przetrwać, potrzebuje pomocy talibów. Dlatego prowadzimy operację w Waziristanie Południowym. Ma ona ostatecznie rozbić infrastrukturę al Kaidy.
[b]Dlaczego nie spieszy się wam z operacją w Waziristanie Północnym, na którą nalegają Amerykanie? [/b]
Od dawna mówimy, że zamierzamy tam przeprowadzić ofensywę. Ale nie można tego robić, dopóki nie zabezpieczymy terenów, które już oczyściliśmy z ekstremistów. Zwłaszcza w Waziristanie Południowym. Trzeba zabezpieczyć wszystkie szlaki komunikacyjne. Inaczej będziemy przeganiać przeciwnika z miejsca w miejsce. Ale myli się ten, kto myśli, że nie panujemy na Waziristanem Północnym. Już teraz mamy tam 40 tysięcy żołnierzy.
[b]Jak wybieracie cele? Na tych terenach działa wiele różnych grup. Łatwo o pomyłkę. [/b]