Reklama

Polityczne gry wokół zapisów

Rozmowy z kokpitu Tu-154 miały zostać upublicznione za tydzień. Premier przyspieszył termin

Publikacja: 02.06.2010 03:16

Polityczne gry wokół zapisów

Foto: Fotorzepa, Kuba Kamiński Kub Kuba Kamiński

– Rozumiemy, że może to być dla niektórych bolesne, ale w tym wypadku dobrem nadrzędnym jest jawność. Zdecydowaliśmy się na ten krok, by wreszcie przeciąć wszelkie spekulacje, jakie narosły wokół zapisów z czarnych skrzynek i okoliczności tego tragicznego wypadku – przekonuje „Rz” rzecznik rządu Paweł Graś.

Zapewnia, że wtorkowe przyspieszenie publikacji zapisów rozmów nie ma żadnego związku z kampanią wyborczą. – W tym kontekście każdy termin byłby zły. I właśnie dlatego uznaliśmy, że im wcześniej, tym lepiej – tłumaczy.

[srodtytul]Gotowe materiały[/srodtytul]

Premier Donald Tusk jeszcze w poniedziałek mówił w TVP 2, że upublicznienia stenogramu z rozmów w kokpicie prezydenckiego samolotu, który rozbił się pod Smoleńskiem, można się spodziewać 7 czerwca.

Dlaczego dzień później zdecydował o ich ujawnieniu?

Reklama
Reklama

– Premier był jeszcze przed spotkaniem z ministrem Jerzym Millerem, który przywiózł materiały z Moskwy. Nie wiedział, w jakim one są stanie i jaki mają kształt – tłumaczy poniedziałkową zapowiedź szefa rządu Graś. – Nagrania wymagają jeszcze obróbki, ale się okazało, że same stenogramy w każdej chwili nadają się do upublicznienia. Nie było więc na co czekać. Po konsultacjach z ministrem sprawiedliwości oraz prokuratorem generalnym stenogramy zostały ujawnione w pierwszym możliwym terminie. Doszukiwanie się tu jakichkolwiek podtekstów politycznych jest nieuprawnione.

W związku z szybszą publikacją zapisów przyspieszono też posiedzenie Rady Bezpieczeństwa Narodowego. Premier deklarował bowiem, że chce, by ostateczna decyzja o publikacji tych materiałów zapadła przy udziale polityków zasiadających w RBN. Choć formalnie ich głos nie miałby znaczenia.

– Rada nie podejmie żadnych decyzji w sprawie upublicznienia zapisów, ale wszyscy będą się mogli wypowiedzieć w sprawie, którą żyje opinia publiczna – zapowiadał wykonujący obowiązki prezydenta marszałek Sejmu Bronisław Komorowski.

Pierwotnie RBN miała się w tej sprawie zebrać w piątek. Nadzwyczajne zebranie rady zwołano jednak na wtorek.

[wyimek][b][link=http://grafik.rp.pl/grafika2/500987]Przeczytaj zapis rozmów[/link][/b] (PDF, ~230kB)[/wyimek]

– Jej członkowie zapoznają się z zapisami czarnych skrzynek i będą mogli przedstawić swoje opinie w sprawie sposobu ich upublicznienia – zapowiadał przed posiedzeniem rady Krzysztof Luft, szef sejmowego biura prasowego.

Reklama
Reklama

Decyzja o nagłym zwołaniu rady nie spodobała się opozycji.

Jej posiedzenie opuścił lider Sojuszu Lewicy Demokratycznej Grzegorz Napieralski. – Tu nie powinno być żadnego uprzywilejowanego grona. Albo to zobaczymy wszyscy, albo nie powinien tego widzieć nikt oprócz osób, które prowadzą śledztwo – argumentował.

W ogóle na posiedzenie RBN nie przyszedł prezes PiS Jarosław Kaczyński. – Cieszę się, że mamy kopie skrzynek, ale oczekuję, że w Polsce znajdą się ich oryginały. Polskie śledztwo nie powinno być kopią rosyjskiego – komentował kandydat PiS na prezydenta. Stwierdził też, że pierwszeństwo w poznaniu materiałów powinny mieć rodziny ofiar i ich pełnomocnicy.

Powiedział też, że nie przyjmuje zasady „pełnego zaufania w sprawie prowadzonego przez Rosję śledztwa”.

[srodtytul]Kaczyński wysłał mecenasa[/srodtytul]

Szef PiS do Belwederu w swoim zastępstwie wysłał we wtorek mecenasa Rafała Rogalskiego, pełnomocnika rodzin kilku ofiar katastrofy smoleńskiej. – Mam nadzieję, że marszałek uchyli przed nim drzwi – mówił Kaczyński.

Reklama
Reklama

Rogalski nie został jednak wpuszczony na posiedzenie rady. Jacek Michałowski, p. o. szefa Kancelarii Prezydenta, wyjaśnia „Rz”, że nie ma formuły prawnej, która by umożliwiła mecenasowi udział w posiedzeniu Rady Bezpieczeństwa Narodowego. Dlaczego? Ponieważ nie został do niej powołany.

– Pytaliśmy prawników, czy może uczestniczyć. Mówią, że to niemożliwe – przekonywał Michałowski.

– Nie ma takiej formuły – mówił też Bronisław Komorowski.

W zarządzeniu dotyczącym trybu działania RBN, które marszałek Sejmu podpisał 24 maja, wyraźniej jest jednak zaznaczony zapis, że do udziału w jej pracach mogą zostać dopuszczeni nie tylko byli prezydenci oraz byli premierzy, ale „również inne osoby, których udział jest wskazany ze względu na przedmiot rozpatrywanych spraw”.

Dlaczego w tym wypadku marszałek nie zdecydował się skorzystać z tego zapisu? Luft wyjaśnia, że do udziału w pracach rady można zapraszać osoby spoza niej, ale w zapisie tym nie chodzi o postronne osoby. – Tu cały czas chodzi jednak o funkcjonariuszy państwa lub ekspertów – podkreśla.

Reklama
Reklama

Szef Klubu PO Grzegorz Schetyna nieobecność Kaczyńskiego ocenił, jako „niepotrzebną demonstrację”. – Zostawmy to, co dotyczy bezpieczeństwa, zapisów skrzynek, przyczyn katastrofy, analizie Rady Bezpieczeństwa Narodowego. Kwestie postępowania, pełnomocnictwa rodzin to zupełnie inne sprawy – powiedział.

Ok. godziny po posiedzeniu RBN zapis rozmów z rejestratora prezydenckiego samolotu został umieszczony na stronach internetowych Kancelarii Premiera i MSWiA. – Nikt nie wyraził sprzeciwu wobec tej decyzji – zapewnił marszałek.

[ramka]

[srodtytul]Opinia: dr Artur Wołek, politolog z Polskiej Akademii Nauk[/srodtytul]

Widać, że Donald Tusk postanowił przejąć inicjatywę na scenie politycznej. Wobec pojawiających się oskarżeń, że rząd nie prowadzi dobrze śledztwa dotyczącego katastrofy i coś przed Polakami ukrywa, premier postanowił ujawnić zapisy z czarnych skrzynek, aby przeciąć te spekulacje. To dobry ruch, który zdecydowanie utrudni opozycji krytykowanie rządu w tej sprawie. Ruch przy tym nieco zaskakujący, jeśli przypomnimy sobie wypowiedzi niektórych ministrów i polityków sprzed kilku dni, z których wynikało, że do ujawnienia zbyt szybko nie dojdzie. O ile ujawnienie zawartości czarnych skrzynek to dobre posunięcie ze strony PO, o tyle ciągłe zwoływanie przez Bronisława Komorowskiego Rady Bezpieczeństwa Narodowego jest lekką przesadą. Sam pomysł jej powołania był dobry i pomógł zaprezentować Komorowskiego jako męża stanu, który konsultuje ważne sprawy z opozycją. Zwoływanie jej raz za razem musi jednak budzić skojarzenia z kampanią wyborczą. Trudno się dziwić, że Jarosław Kaczyński i Grzegorz Napieralski nie chcieli w niej uczestniczyć. —js[/ramka]

Reklama
Reklama

[ramka][srodtytul]Opinia: dr Ryszard Piotrowski, konstytucjonalista z UW[/srodtytul]

Konstytucja mówi, że Rada Bezpieczeństwa Narodowego jest jedynie organem doradczym głowy państwa. Nie jest więc ciałem decyzyjnym i nie podejmuje żadnych decyzji. Tym bardziej zaś w sprawie upublicznienia zapisu z czarnych skrzynek, ponieważ to nawet nie należało do prezydenta.

Moim zdaniem istnieje jednak uzasadnienie, że rada się tym zajmowała. W jej kompetencjach leżą bowiem wszelkie sprawy związane z bezpieczeństwem państwa. A wyjaśnienie okoliczności katastrofy smoleńskiej oraz rozwianie wątpliwości i spekulacji, jakie wokół tego narosły, bez wątpienia jest istotne z punktu widzenia bezpieczeństwa kraju.

Rada jest organem doradczym prezydenta i członkostwo w niej ma taki charakter, że wydaje się wykluczone wykonywanie tej funkcji za pośrednictwem innych osób. A zatem nie byłoby właściwe, żeby wykonywanie funkcji członka rady powierzono pełnomocnikowi. Jak to wynika z artykułu 135 konstytucji, funkcja ta powinna być bowiem sprawowana osobiście przez osoby, którym prezydent powierzył zadania doradców. —mns[/ramka]

[ramka][srodtytul]Opinia: Joanna Gepfert, ekspert od wizerunku politycznego[/srodtytul]

Reklama
Reklama

Lepiej późno niż wcale – tak najkrócej można skomentować decyzję premiera o podaniu do publicznej wiadomości zapisów z czarnych skrzynek. Do tej pory pojawiało się zbyt wiele niejednoznacznych sygnałów w sprawie wyjaśnienia przyczyn katastrofy. Co jakiś czas w mediach ukazywały się kolejne strzępy informacji na ten temat, z których próbowano poskładać całość. Z drugiej strony opinia publiczna zdecydowanie domagała się pełnej jawności w tej sprawie. Pokazywały to wszystkie publikowane sondaże. Dlatego z wizerunkowego punktu widzenia odtajnienie zapisów z czarnych skrzynek to dobra decyzja premiera.

Z kolei zamieszanie wokół Rady Bezpieczeństwa Narodowego może zaszkodzić obu stronom: i PO, i PiS. Z pewnością pojawią się oskarżenia pod adresem Bronisława Komorowskiego, że próbuje on wykorzystywać jej posiedzenia do prowadzenia swojej kampanii. Z drugiej strony odmowa udziału w jej posiedzeniu przez Jarosława Kaczyńskiego kolejny raz daje możliwość stawiania mu zarzutów, że jego przemiana w polityka koncyliacyjnego była nieprawdziwa. —js[/ramka]

[i]Masz pytanie, wyślij e-mail do autora: [mail=k.manys@rp.pl]k.manys@rp.pl[/mail][/i]

– Rozumiemy, że może to być dla niektórych bolesne, ale w tym wypadku dobrem nadrzędnym jest jawność. Zdecydowaliśmy się na ten krok, by wreszcie przeciąć wszelkie spekulacje, jakie narosły wokół zapisów z czarnych skrzynek i okoliczności tego tragicznego wypadku – przekonuje „Rz” rzecznik rządu Paweł Graś.

Zapewnia, że wtorkowe przyspieszenie publikacji zapisów rozmów nie ma żadnego związku z kampanią wyborczą. – W tym kontekście każdy termin byłby zły. I właśnie dlatego uznaliśmy, że im wcześniej, tym lepiej – tłumaczy.

Pozostało jeszcze 93% artykułu
Reklama
Materiał Promocyjny
Ubezpieczenie domu szyte na miarę – co warto do niego dodać?
Wydarzenia
Zrobiłem to dla żołnierzy
Wydarzenia
RZECZo...: powiedzieli nam
Materiał Promocyjny
Garden Point – Twój klucz do wymarzonego ogrodu
Wydarzenia
Czy Unia Europejska jest gotowa na prezydenturę Trumpa?
Reklama
Reklama