Przed meczem powstało kilka nowych teorii futbolu. Włosi są za starzy i na turnieju w RPA na pewno się skompromitują.
Będą się bronić, od czasu do czasu wymuszając faul i pokonując bramkarza rywali z rzutu karnego. Paragwaj miał za to grać efektowniej niż Brazylia i Argentyna, bo pokonał te drużyny w eliminacjach.
Okazało się, że średnia wieku reprezentacji Paragwaju była wyższa niż u Włochów, że drużyna z Ameryki Południowej postanowiła grać tak, jak mieli to robić rywale, skupiając się głównie na obronie własnej bramki. Włosi za to atakowali, strzelali na bramkę przeciwnika 10 razy, w tym 5 celnie i wyglądali, jakby chcieli pokazać, że za szybko kibice dorysowali im brody.
Paragwaj schodził na przerwę prowadząc 1:0, ale nie stało się to po błyskotliwym ataku dwóch napastników Borussii Dortmund – Lucasa Barrisa i Nelsona Valdeza, ale po rzucie wolnym. Zanim Antolin Alcaraz pokonał Gianluigiego Buffona kilka razy pokazał, że potrafi grać głową we własnym polu karnym. Była 39. minuta, gdy pierwszy raz poszedł do przodu – Daniele de Rossi zdziwił się, że go tam zobaczył, a Fabio Cannavaro nawet nie zdążył podskoczyć.
Paragwajczycy świetnie przerywali akcje Włochów, dość brutalnie, ale nie na tyle, by mecz zamienił się w wymianę ciosów. Argentyński trener Gerardo Martino świetnie ustawił drużynę, każdy wiedział, za co odpowiada na boisku. Taka gra przeciwko Włochom musiała jednak kosztować dużo sił, co było widać w drugiej połowie. De Rossi, który pod nieobecność kontuzjowanego Andrei Pirlo miał prowadzić grę drużyny, udźwignął odpowiedzialność. Po przerwie grał za dwóch. Wyrównał w 63. minucie po rzucie rożnym, kiedy z piłką minął się bramkarz Justo Villar, a Barrios nie zorientował się, że może wybić ją na rzut rożny.