Mina-pułapka, która eksplodowała w sobotę pod transporterem opancerzonym Rosomak, była zbyt słaba, aby go uszkodzić. Zgodnie z procedurami na miejsce zamachu wezwano polsko-amerykańskie siły szybkiego reagowania i saperów. Szybko znaleziono kilka kolejnych ładunków wybuchowych.
Kiedy kapral Paweł Stypuła zaczął rozbrajać jeden z nich, doszło do eksplozji ukrytej w pobliżu bomby. – To była pułapka zastawiona na saperów – mówi „Rz” major Piotr Jaszczuk z Dowództwa Sił Operacyjnych.
26-letni kapral, który zginął na miejscu, to 19. polski żołnierz zabity w Afganistanie (był ósmym saperem, którego straciliśmy podczas afgańskiej misji).
Rebelianci opanowali do perfekcji taktykę podkładania ładunków wybuchowych. Początkowo używali min naciskowych, na które trzeba było najechać, aby doszło do eksplozji. Korzystali też z ładunków odpalanych za pośrednictwem podłączonych do nich przewodów. Siły koalicji zamontowały wtedy na pojazdach urządzenia, które prześwietlają grunt i wykrywają pole magnetyczne emitowane przez kable.
Wtedy rebelianci zaczęli powszechnie stosować miny-pułapki (IED) odpalane np. za pośrednictwem telefonu komórkowego. W odpowiedzi na pojazdach wojskowych zamontowano systemy zagłuszające sygnały radiowe. Ale talibowie i na to znaleźli sposób. Zaczęli stosować np. ładunki z opóźnionym zapłonem, które uruchamiają, zanim się znajdą w zasięgu urządzeń zagłuszających.