Do incydentów doszło dwukrotnie. 2 lipca urzędnicy nowojorskiego lotniska Newark zatrzymali sześcioletnią Julię K., która przyleciała pod opieką stewardesy. Chociaż czekali na nią ciocia i wujek, urzędnicy imigracyjni zażądali, aby dziewczynkę odebrał nielegalnie przebywający w USA ojciec. Zagrozili, że w przeciwnym razie dziecko zostanie odesłane do ośrodka zatrzymań dla młodocianych w Teksasie. Ojciec stawił się na lotnisku w obecności prawnika. Odebrał dziecko, ale najprawdopodobniej zostanie deportowany do Polski.
Na tym samym lotnisku 28 lipca zatrzymano 12-letnią Ewelinę, którą rodzice wysłali na kolonie do Pensylwanii. Urzędnicy nie zgodzili się jednak, aby odebrał ją znajomy rodziny. Ich zdaniem takie prawo miał tylko jej 30-letni brat, który nielegalnie przedłużył pobyt w USA. Tym razem również zagrozili odesłaniem dziecka do ośrodka dla młodocianych. Brat się jednak nie ugiął i nie stawił się na lotnisku. Zabiegi o uwolnienie dziewczynki trwały 10 godzin.
– Córka była dobrze traktowana, ale dorosłych straszono, że zostanie odesłana do ośrodka. Wypuścili ją, dopiero kiedy upoważniłem konsula do jej odebrania. Ostatecznie przekazali ją osobie, która od początku na nią czekała – opowiada “Rz”, Krzysztof K. – ojciec Eweliny.
Polski konsulat w Nowym Jorku wystosował protest do Departamentu Stanu. – Szanujemy kwestię amerykańskiego prawa imigracyjnego, ale nie możemy pozwolić, aby wykorzystywano dzieci do szantażowania członków ich rodzin i zwabienia ich na lotnisko. Zwłaszcza w tym drugim przypadku urzędnicy posunęli się zdecydowanie za daleko, bo brat dziewczynki nie jest jej pełnoprawnym opiekunem i nikt nie miał prawa go wzywać – mówi “Rz” konsul Marek Skulimowski.
Amerykański Departament Stanu jeszcze nie zareagował. Zatrudniający urzędników imigracyjnych Urząd Ceł i Ochrony Granic tłumaczy, że działa w interesie dzieci. – Nikogo nie chcemy dręczyć, ale mamy obowiązek pilnować, czy dziecko trafia do prawowitych opiekunów. Jeśli odbiera je ktoś inny, dziecko musi mieć oficjalny dokument stwierdzający jego tożsamość – mówi nam John Saleh z Urzędu Ceł i Ochrony Granic.