Miało do niego dojść, według Rosji, w latach 60. na polecenie Chruszczowa. Córka zamordowanego przez NKWD oficera, Wincentego Wołka dodała, że dawkowanie kolejnych tomów akt odbiera wyłącznie jako pewien gest polityczny i kurtuazyjny: – Władze Federacji Rosyjskiej nie powinny też zapomnieć, że nadal odrzucają nasze wnioski o prawną rehabilitację wszystkich 22 tysięcy pomordowanych Polaków.
– Twierdzenie, że „zrehabilitowała ich historia” jest oburzające. Podobnie jak twierdzenie, iż nie można ujawniać akt, bo trzeba bronić dobrego imienia dzieci i wnuków tych, którzy popełnili tę zbrodni - powiedziała Wołk-Jezierska.
Także Irena Erchard i jej mąż Gustaw (oboje stracili ojców wyniku zbrodni katyńskiej) nie wiążą z wizytą prezydenta Miedwiediewa i kolejną przekazaną Polsce „porcją” akt specjalnych nadziei.
– To gest ważny dla samych Rosjan. Moim zdaniem, władze Rosji chcą się wybielić i niejako umyć ręce. O przełomie nikt z nas nie mówi. Naszą skargę rozstrzygnie Trybunał w Strasburgu – twierdzi Irena Erchard.
[ramka][srodtytul]Nowe akta z Moskwy[/srodtytul]
Wśród 50 tomów akt dotyczących zbrodni katyńskiej, które zostały przekazane Polsce przez Rosję są również oryginały. Większości z dokumentów polscy badacze nigdy nie widzieli. - To dobry gest, który Rosjanie wykonują przed wizytą prezydenta Dmitrija Miedwiediewa w Warszawie - mówił na spotkaniu z dziennikarzami Bosacki. Służba prasowa Kremla informowała wcześniej, że Rosja przekazała Polsce kolejne kopie akt śledztwa, jakie w sprawie zbrodni katyńskiej w latach 1990-2004 prowadziła Główna Prokuratura Wojskowa, najpierw ZSRR, a później Federacji Rosyjskiej. - Uważamy, że dokumenty te są bardzo ważne. Rosjanie poinformowali nas, iż większości z nich, nigdy nie widzieli, nigdy nie mieli do nich dostępu polscy badacze - podkreślił Bosacki. Pytany, czy są to akt kopie czy oryginały odparł: - Z tego co wiemy, są tam również oryginały dokumentów z lat 40. Jeśli tak jest, to rzeczywiście byłyby to dokumenty bardzo, bardzo wartościowe - dodał.