Ujawnione przez portal WikiLeaks depesze ambasadora wywołują więcej dyplomatycznych perturbacji, niż przewidywano. Znajdują się tam nie tylko mocno niepochlebne i obcesowe opinie o czołowych niemieckich politykach. Wynika też z nich, że Amerykanie dysponowali swymi informatorami w otoczeniu szefa niemieckiej dyplomacji Guido Westerwellego oraz premiera Bawarii Horsta Seehofera. Pierwszego z nich już znaleziono. Był nim szef biura Westerwellego jako przewodniczącego FDP. Sam się przyznał, FDP zastanawia się, co z nim zrobić. Dostarczał Amerykanom dokumentów i dzielił się swymi spostrzeżeniami z rozmów koalicyjnych pomiędzy CDU, CSU i FDP.
W bawarskiej CSU poszukiwania kreta nadal trwają. Horst Seehofer skierował podejrzenia na osobę szefa kancelarii jednego z poprzedników premiera Bawarii. Ten zaprzecza. Opozycja bije na alarm, domagając się od rządu informacji, jakie poufne dokumenty dostały się w ręce amerykańskich dyplomatów. Sam Philip Murphy stara się łagodzić nastroje, powtarzając, że ceni Westerwellego. W depeszach nazywał go tymczasem „arogantem” i zarzucał mu brak pojęcia o sprawach zagranicznych.
Afera w FDP może mieć poważne skutki polityczne. Z sondaży wynika, że partia Westerwellego ma obecnie 4 proc. poparcia wyborców, czyli poniżej 5-procentowego progu wyborczego. – To m.in. efekt ujawnionych informacji – twierdzi Manfred Güllner, szef instytutu badawczego Forsa.
[ramka][srodtytul]Nowe przecieki i reakcje [/srodtytul]
- Australijski rząd podkreślił, że winę za ujawnienie 250 tysięcy amerykańskich poufnych depesz dyploma tycznych ponoszą Stany Zjednoczone, a nie założyciel portalu WikiLeaks Australijczyk Julian Assange. Władze w Canberze zapowiedziały udzielenie pomocy konsularnej Assange’owi, przebywającemu w areszcie w Londynie.