Węgry nie rozliczyły się z komunizmem

Ci, którzy jęczą, że niszczymy demokrację na Węgrzech, najbardziej boją się ludu, który w demokracji ma decydujący głos. A ten głos otrzymaliśmy my – mówi Katarzynie Zuchowicz przewodniczący węgierskiego parlamentu

Aktualizacja: 20.12.2010 19:36 Publikacja: 20.12.2010 19:11

Laszlo Kover

Laszlo Kover

Foto: Fotorzepa, pn Piotr Nowak

[b]"Rz": Co się stało z pana długimi włosami?[/b]

[b]Laszlo Kover:[/b] Obciąłem dzień przed zaprzysiężeniem nowego węgierskiego rządu.

[b]Dlaczego?[/b]

Cztery lata temu postanowiłem, że dopóki tacy ludzie jak Ferenc Gyurcsány będą rządzić moim krajem, to ja włosów obcinać nie będę. Była w tym pewna reminiscencja z czasów zmiany ustroju w 1989 roku, kiedy byliśmy młodzi i panowała moda na długie włosy. Tym razem, zapuszczając włosy, chciałem przypomnieć wszem i wobec – a także sobie samemu – że pewnego rodzaju zmiana ustroju znów jest potrzebna.

[b]Co ma do tego Gyurcsány?[/b]

Po 1990 roku, gdy w pierwszych wolnych wyborach do parlamentu dostało się tylko 22 posłów opozycyjnego wtedy Fideszu, a postkomunistów aż 33, myśleliśmy, że to historia jednorazowa. Niestety, okazało się, że nie, gdyż komuniści nie znikają. Owszem, system jednopartyjny poszedł w zapomnienie, dawna gospodarka legła w gruzach, a Sowieci wyszli z naszego kraju. Ale cała sieć kontaktów wytworzona przez system komunistyczny tylko na pozór zniknęła, w rzeczywistości istnieje nadal. Na Węgrzech nie dokonały się takie zmiany, jakich oczekiwaliśmy po zmianie ustroju. To latami napawało nas goryczą. Było gorzką pianą na zgniłym torcie. Taką rolę odgrywał Gyurcsány, który oszukał naród.

[b]Pochodzą panowie z tego samego miasta Pápa. Znaliście się w dzieciństwie?[/b]

Nawet chodziliśmy do tej samej szkoły podstawowej i liceum, ale on był o klasę niżej. Nie znaliśmy się blisko. Dopiero później, gdy ja już byłem jednym z założycieli Fideszu, a on zajmował wysokie stanowiska w komunistycznej organizacji młodzieżowej, zdałem sobie sprawę, że razem spędzaliśmy dzieciństwo.

[b]Dziś jego i innych socjalistów Fidesz oskarża o zrujnowanie kraju. Uważa pan, że powinien znaleźć się w więzieniu?[/b]

Z powodów moralnych i politycznych tak. Jako prawnik uważam, że w pewnych sprawach – zwłaszcza korupcyjnych – udałoby się znaleźć dowody, które można by przedstawić w sądzie. Najtrudniejsze jest tylko udowodnienie, kiedy, komu i jakie polecenia Gyurcsány osobiście wydawał.

[b]Czy – jako jeden z najbardziej konserwatywnych członków Fideszu – jest pan zadowolony z lustracji na Węgrzech?[/b]

Każdy, kto liczył na to, że po 1990 roku będzie demokracja, nie może być zadowolony. Na Węgrzech zaniedbaliśmy sprawę rozliczenia przeszłości komunistycznej oraz uświadamiania jej konsekwencji. W pierwszych latach demokracji nie załatwiliśmy spraw, które powinny być załatwione. Nie było żadnych konsekwencji wobec tych, którzy odpowiadają za śmierć innych ludzi. Dlatego niektórzy wciąż mogą czuć się bezkarnie. Fidesz też ponosi za to odpowiedzialność. Mam z tego powodu wyrzuty sumienia.

[b] Dlaczego Węgry nie próbowały zmierzyć się ze swoją przeszłością?[/b]

W 1990 roku nie zrozumieliśmy, że zmiana ustroju nie oznacza tylko zmiany instytucji państwowych i gospodarczych. Że powinna oznaczać również inny porządek moralny. Że nie można jednego dnia ogłosić zmian, a drugiego objaśniać, dlaczego one nie nastąpią. Rozmydliliśmy sprawę. Zamiast jednoznacznych posunięć poszliśmy z komunistami na kompromis. I cieszyliśmy się, że jest to bezkrwawa zmiana ustroju.

[b]Czy Fidesz będzie teraz dążył do pełnego rozliczenia?[/b]

To bardzo trudne pytanie, gdyż mamy za sobą już dwie dekady. 20 lat temu popełniliśmy zaniechanie, gdyż społeczeństwo nie bardzo zachęcało nas do zmian. Teraz zaś jesteśmy w gorszej sytuacji niż wtedy. Musimy otwarcie przyznać – nie zamknęliśmy uczciwie przeszłości i jeśli teraz też zadziałamy w duchu „grubej kreski”, to jeszcze długo będziemy musieli żyć z tą zgnilizną.

[b]No to jak będzie?[/b]

Nie wiem. Zostało nam mało narzędzi prawnych. Możemy robić polityczne gesty, składać deklaracje. Ale wątpię, czy na przykład pełne ujawnienie agentur komunistycznych jest dziś możliwe. Proszę mnie dobrze zrozumieć – warto byłoby znać wszystkich agentów. Tyle że zanim zaczniemy się nimi zajmować, najpierw dobrze byłoby zrobić porządek z ludźmi, którzy cały ten system zbudowali i którzy werbowali agentów, nierzadko ich szantażując. Ostatnio sąd oddalił sprawę Béli Biszku, jednego z najgorszych kacyków komunistycznych i głównych organizatorów krwawych represji po 1956 roku. Mimo że jego działania noszą znamiona zbrodni przeciwko ludzkości, odrzucono wniosek o wszczęcie postępowania wobec niego, tłumacząc, że jego zbrodnie uległy przedawnieniu. Co więcej, jestem w 100 procentach przekonany, że gdyby mimo wszystko Fidesz tak zmienił prawo, by Biszku i do niego podobni zostali ukarani, to niebawem spotkalibyśmy się z nimi w Strasburgu. I tam zostaliby uwolnieni od zarzutów.

[b]Węgrzy poparliby pełną lustrację?[/b]

Zawsze istniała silna grupa, która ją popierała, ale nigdy nie była większa niż 1/3 społeczeństwa.

[b]Węgry są jedynym krajem, który ma konstytucję z czasów komunistycznych. Co prawda zmodyfikowaną w 1989 roku, ale zawsze. To kolejne zaniedbanie?[/b]

Tytuł naszej konstytucji do dziś brzmi: „Ustawa nr XX 1949 rok”. To data narodzin stalinizmu. Z oryginalnego tekstu zostało już tylko jedno zdanie: „Stolicą Węgier jest Budapeszt”. Reszta nic wspólnego z tytułem już nie ma. Konstytucja po modyfikacji nie była taka zła, ale spełniła już swoją rolę i na następne 20 lat nie wystarczy. Szczególnie w sytuacji, gdy mamy większość 2/3 w parlamencie i możemy wprowadzić nową konstytucję, ograniczając m.in. uprawnienia Trybunału Konstytucyjnego, które mało gdzie są tak szerokie jak na Węgrzech. Sąd konstytucyjny w obecnej formie i z obecnymi uprawnieniami po prostu nie odpowiada wyzwaniom wynikłym z głębokiego kryzysu, w jakim znajduje się nasz kraj. Zmniejszymy też liczbę parlamentarzystów, których dziś jest za dużo i którzy są bardzo kosztowni. Przy następnych wyborach można będzie wybrać tylko połowę posłów. No i konstytucja musi też wyraźnie określić, co to jest naród węgierski. Przecież nasz naród nie mieszka tylko w granicach Węgier.

[b]Czy Fidesz będzie się wzorował na jakiejś konstytucji?[/b]

Obecnej brakuje duszy – preambuły, w której nie możemy ominąć naszych tradycji i aspektów religijnych. Zapoznaliśmy się z polską konstytucją, kilka rzeczy nam się w niej podoba. Zwłaszcza preambuła, w której jest mowa o Bogu. Nie jestem katolikiem, należę do Kościoła zreformowanego, który nie używa krzyża jako symbolu. Jednak jestem chrześcijaninem i przyznam, że wzruszające dla mnie było, gdy w polskim Sejmie, Senacie czy innych instytucjach zobaczyłem krzyż. U nas byłoby to niemożliwe.

[b]Chciałby pan, żeby tak było na Węgrzech?[/b]

Oczywiście. Bardzo bym chciał, żeby wiara ludzi i wspólnot, wewnętrzne przekonanie mogły być swobodnie wyartykułowane. Zresztą raz już mieliśmy podobny kłopot. Jako pierwszy akt prawny przyjęliśmy deklarację o jedności i współpracy narodowej. Kazaliśmy powiesić ją w każdym urzędzie państwowym. Zrobiła się afera. Podniosły się głosy, że jak tak można. Toż to jak złote myśli wujaszka Stalina. Niewyobrażalne! Dziś panuje umyślnie fałszywie zrozumiana „neutralność światopoglądowa”. A to właściwie jest niczym innym, tylko ideologią dyktatury ateizmu.

[b]Botond, Vajk, Csenge – pana dzieci nie noszą jednak chrześcijańskich imion...[/b]

To starowęgierskie imiona, można powiedzieć, „pogańskie”. Ale mają też chrześcijańskie (śmiech). To ciekawe, gdyż postanowiłem, że moje dzieci będą nosić takie imiona, jeszcze zanim pomyślałem o ślubie. Potem, gdy spotkałem swą przyszłą małżonkę, okazało się, że ona – niezależnie ode mnie – też wymyśliła sobie imiona starowęgierskie.

[b]Zakładaliście Fidesz razem z Orbanem, który podkreśla swoje związki z Polską.[/b]

Też mam dużo wspomnień z Polski. Ogromnym przeżyciem dla mnie była pielgrzymka Jana Pawła II do Polski w 1987 roku. Pojechaliśmy do Gdańska w dwa samochody – żiguli i garbus. Ja z żoną, Orban z żoną, a także obecny minister rozwoju narodowego Tamás Fellegi i János Áder, były przewodniczący parlamentu, także z małżonką. Fellegi znalazł młodą parę, która zgodziła się przyjąć nas w swojej kawalerce. Był problem, jak nas ulokować. Ale pomogła milicja, która godzinę po naszym przyjeździe zabrała naszych gospodarzy. Wtedy w Gdańsku, wśród miliona ludzi, nabraliśmy pewności, że ustrój się kończy.

[b]Dziś Fidesz jest u władzy. I po pół roku nie brakuje głosów, że ma autorytarne zapędy. Nawet Węgrzy zaczynają mówić, że woda sodowa uderzyła mu do głowy....[/b]

Ci, którzy jęczą, obawiając się, że niszczymy demokrację na Węgrzech, najbardziej boją się ludu, który w demokracji ma decydujący głos. A ten jego głos otrzymaliśmy my. I ci jęczący nie nas się boją. Boją się po prostu ludzi.

[ramka]László Kövér, z wykształcenia prawnik, w 1988 r. był jednym z członków założycieli opozycyjnego wobec komunistycznych władz Związku Młodych Demokratów (Fidesz). W latach 1998 – 2000 w rządzie Viktora Orbána był ministrem ds. służb specjalnych. W latach 2000 – 2001 pełnił obowiązki przewodniczącego Fideszu. Obecnie jest przewodniczącym węgierskiego parlamentu.[/ramka]

[b]"Rz": Co się stało z pana długimi włosami?[/b]

[b]Laszlo Kover:[/b] Obciąłem dzień przed zaprzysiężeniem nowego węgierskiego rządu.

Pozostało 98% artykułu
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!