Wskazują na to wyniki sondażu, jaki opublikowała wczoraj gazeta „Lietuvos Rytas”. 63 procent Litwinów uznało w nim, że w ich kraju obowiązuje jeden język państwowy – litewski. Dlatego, ich zdaniem, w miejscowościach, gdzie większość mieszkańców stanowią Polacy, tablice z nazwami ulic powinny być wyłącznie w języku litewskim.
Również szef litewskiej Państwowej Inspekcji Językowej Arunas Dambrauskas uważa, że tablice z polskimi nazwami są na Litwie bezprawne. – Gdy działała ustawa o mniejszościach narodowych (wygasła przed rokiem), napisy w dwóch językach były dozwolone. Dziś jedynym prawem, które reguluje te sprawy, jest ustawa o języku państwowym, a ta wyraźnie wskazuje, że wszystkie publiczne napisy mają być w języku państwowym, czyli litewskim – mówił.
Polacy jednak od lat walczą o to, by nazwy miejscowości pisać po polsku. – W UE istnieją określone standardy dotyczące mniejszości narodowych. To prawo powinno obowiązywać również na Litwie – mówi „Rz” Waldemar Tomaszewski, europoseł z ramienia Akcji Wyborczej Polaków na Litwie. Dlatego osobiście podnosi ten temat na unijnych spotkaniach. – Chcemy pomóc Litwie zrozumieć, że to normalność w UE. Wielu to rozumie – dodaje.
Przeciwko usuwaniu tablic było 21 procent Litwinów. „Nikomu nie utrudniają życia” – argumentowali. Dyrektor administracji rejonu wileńskiego Lucyna Kotłowska zapowiedziała, że jej samorząd nie zamierza zdejmować polskich napisów.
Według komentatorów dyskusja o polskich napisach nasiliła się w związku z lutowymi wyborami samorządowymi.