Szefowie ugrupowań mają wielki wpływ na układanie list wyborczych. To ich sympatie, antypatie i długopis do skreślania lub dopisywania określają grono kandydatów. Dzięki ich decyzjom wyborcy mogą dostać ofertę zupełnie inną od przedwyborczego wizerunku danego ugrupowania.
– Ale to nie są arbitralne decyzje liderów. Układanie list to wypadkowa wielu okoliczności – zapewnia rzecznik PiS Adam Hofman, który w 2005 r. pomagał przy układaniu list wyborczych swej partii.
– Osoba lidera gwarantuje ciągłość linii, mimo że listy mogą wyglądać inaczej – uspokaja szef Klubu PO Tomasz Tomczykiewicz.
Czas "jedynek"i skreślonych
Jednak w każdej partii czas układania list to okres ekscytacji nie tylko z powodu tego, że któryś kandydat zostanie skreślony, a inny dostanie "jedynkę" na liście. Członkowie partii ekscytują się też wizją, że po wyborach ich ugrupowanie zmieni radykalnie swój charakter.
W PiS zawsze krążyły pogłoski, że Jarosław Kaczyński wycina i marginalizuje tych, którzy są spoza tzw. zakonu PC (choć to środowisko zbyt małe i skłócone, aby móc opanować całą partię). Teraz wielu posłów snuje domysły, że po wyborach PiS będzie bardziej radykalne i "radiomaryjne" – a to za sprawą faworyzowania Antoniego Macierewicza. Rzekomego faworyzowania, bo nie widać na razie działań, które uprawdopodobniłyby tę tezę.