Grupiński: dostaniemy 8 proc. więcej niż PiS

Gdy inni będą mieli słabe wyniki, będziemy rozmawiać z ich politykami o współpracy z Platformą - mówi Rafał Grupiński z Platformy Obywatelskiej

Publikacja: 07.09.2011 19:13

Grupiński: dostaniemy 8 proc. więcej niż PiS

Foto: ROL

Listy wyborcze zarejestrowane. Nie udało się panu wypchnąć posła Waldego Dzikowskiego do Senatu.

Rafał Grupiński, wiceprzewodniczący Klubu PO, szef partii w Wielkopolsce, kandydat do Sejmu w Poznaniu: W ogóle nie mieliśmy w Wielkopolsce takiego pomysłu. Owszem, słyszałem, że krążyła jakaś plotka, ale dotyczyła tego, że Waldy Dzikowski byłby świetnym kandydatem na prezydenta Poznania w czasie wyborów samorządowych. Miałby największe szanse, by pokonać Ryszarda Grobelnego.

Ale konflikt między wami było widać, jak całą walkę frakcji w PO. Przewagę na listach ma spółdzielnia Cezarego Grabarczyka czy grupa Grzegorza Schetyny?

Nie kategoryzuję partii na spółdzielnię czy ludzi marszałka Schetyny. Ten podział to przesada. Naszym zadaniem było takie skompono- wanie list, aby były jak najsilniejsze i jak najskuteczniej przyciągały głosy. Ale przede wszystkim braliśmy pod uwagę przygotowanie merytoryczne kandydatów.

Te wybory są bardzo ważne, więc i listy musiały być najlepsze z możliwych. Różniliśmy się wewnątrz partii, ale te podziały dotyczyły raczej kolejności miejsc na listach. Dzisiaj jesteśmy jednym zespołem gotowym do walki.

Także na szczytach PO, w tzw. triumwiracie Donald Tusk – Bronisław Komorowski – Grzegorz Schetyna, nie ma sielanki. Przeciekają do mediów np. zapowiedzi prezydenta, że po wyborach będzie mobilizował premiera do reform.

Premiera nie trzeba mobilizować do reform. Ale wsparcie prezydenta jest istotne, ponieważ jeśli wspiera on od początku jakieś zmiany, mamy większą pewność, że później nie skieruje żadnego z nowych przepisów do Trybunału Konstytucyjnego ani tym bardziej nie zawetuje wprowadzającej te zmiany ustawy.

Na razie to Klub PO zablokował projekt zmiany konstytucji przygotowany m.in. na podstawie prezydenckiego projektu.

W sprawie nowelizacji konstytucji istnieje, moim zdaniem, porozumienie pomiędzy premierem, prezydentem a marszałkiem Sejmu. Jeśli są kwestie budzące wątpliwości, na przykład konstytucjonalistów, trzeba się na moment zatrzymać i jeszcze raz te przepisy przeanalizować.

W PO komentuje się tę sytuację krótko: premier nie chciał, żeby prezydent odniósł sukces.

To kompletny absurd. Prezydenta nie czekają teraz żadne wybory. Nie wiem, kto tak mówi w Platformie. Denerwują mnie takie kuluarowe opinie, wypowiadanie sądów bez podania nazwiska, bezkarne tworzenie atmosfery konfliktu.

To teraz już pod nazwiskiem: czy Donald Tusk jest satrapą?

W żaden sposób nie przypomina satrapy.

„Problemem Platformy jest dziś Donald", „musimy (...) zatrzymać satrapę Donalda". „Trzeba wspierać Schetynę, bo inaczej Tusk nas wszystkich jak kaczki powydusza". To pana słowa z rozmowy z Januszem Palikotem opublikowane w jego nowej książce.

Sądziłem, że cytuje pani moje wypowiedzi o PiS. Coś się musiało Palikotowi pomylić. Te słowa to jakiś absurd. Od 1991 roku przyjaźnię się z panem premierem. Nigdy nie nazwałem go satrapą. Ech... czym my się zajmujemy, wypowiedziami ludzi, którzy boją się ujawnić nazwisko, czy cytatami z książki Palikota, której zadaniem jest pomóc mu zaistnieć w kampanii wyborczej.

Palikot kłamie?

W tej sprawie zmyśla. Albo po prostu myli rozmowy, albo celowo zamieścił w swojej książce podobne dialogi, by stała się bardziej sensacyjna i lepiej się sprzedawała. W końcu jest biznesmenem i zna prawa rynku.

Myli rozmowy, nie rozmówców?

Rozmowy, rozmówców. Nie przypominam sobie, bym odbywał z Januszem takie rozmowy. Panie pamiętają jego pęd do władzy w Platformie. Właściwie przez ostatni rok pobytu w naszej partii atakował głównie Grzegorza Schetynę, marząc o zajęciu miejsca sekretarza generalnego, a potem przewodniczącego partii. Na pewno bym z nim w ten sposób nie rozmawiał, zwłaszcza zakładając, że jestem schetynowcem (śmiech).

Chwilę temu mówił pan, że nie ma schetynowców i spółdzielni.

Nadal twierdzę, że nie ma. Przytaczam opinie tych, którzy, wygłaszając je, zazwyczaj nie raczą podać swojego nazwiska.

Jeśli Palikot kłamie, może pozwie go pan w trybie wyborczym?

Oczywiście, że nie. Z Palikotem nie można się procesować. Trzeba przyjmować z uśmiechem jego prowokacje. Palikot tylko czeka, aby ktoś dał mu się sprowokować. Wtedy będzie wygrany, bo media będą o nim mówiły, a jego celem jest przecież wejście do parlamentu. W tym mu nie pomogę.

Nie boi się pan, że pana konkurencja z PiS w Poznaniu wyciągnie te fragmenty i wykorzysta przeciw panu?

W Poznaniu tym razem konkurencja nie ma takich gwiazd jak Zyta Gilowska w 2007 roku. Nie sądzę więc, by ktokolwiek chciał prowadzić wobec mnie działania podobne do tych, o których panie mówią, gdyż na czele list naszej konkurencji stoją lokalni politycy związani z samorządem.

Chyba nie warto lekceważyć rywali. Jaka pana zdaniem jest realna różnica poparcia między PO a PiS?

Rywali nigdy nie lekceważę. Myślę, że w dniu wyborów różnica może wynieść 6 – 8 procent. Kampania niewątpliwie spolaryzuje scenę polityczną i wynik obu partii może się spłaszczyć. Dlatego uważam, że z punktu widzenia naszego elektoratu prezentowanie optymistycznych sondaży, które dają nam kilkanaście procent przewagi, może być demobilizujące. Obawiam się tego, że Polacy, widząc naszą sporą przewagę w sondażach, nie pójdą głosować, bo uznają, że nie ma zagrożenia powrotu do władzy prezesa Kaczyńskiego.

Tak mała przewaga sprawi, że będziecie potrzebować trzeciego koalicjanta.

To zależy, jak silny będzie w przyszłym Sejmie trzeci i czwarty podmiot. Jeżeli SLD będzie miało poniżej 13 proc., nasza przewaga 6 – 8-procentowa przełoży się na większą ilość mandatów, niż gdyby Sojusz zyskał np. 17 proc. To jest duża przewaga z punktu widzenia układania większości parlamentarnej. Ale wszystko zależy od wyborców.

Nawet przy takim układzie liczy pan na duet z PSL?

Oczywiście. A z Grzegorzem Napieralskim wolałbym o niczym nie rozmawiać. Z nim się nie da rozmawiać o rzeczach poważnych, intelektualnie ważkich. Kiedy sili się na męża stanu i wpada w tę swoją pustą, lecz za to bardzo hałaśliwą retorykę, najczęściej wydaje z siebie dźwięki, używając ewangelicznego języka, jak miedź głucho brzęcząca.

Mówi się, że po wyborach liderem Sojuszu mógłby być ktoś inny. Wolelibyście dogadać się np. z Katarzyną Piekarską czy Wojciechem Olejniczakiem?

Piekarska i Olejniczak to są ludzie, z którymi jest o czym rozmawiać. Są merytorycznie przygotowani do polityki. To dlatego, by nie mieć silnej konkurencji, Napieralski odsunął ich od zarządzania SLD, nie mają wpływu na partię. Pousuwał tych, którzy teoretycznie mogliby mu stanąć na przeszkodzie w dążeniu do porozumienia z Jarosławem Kaczyńskim. Napieralski obawia się, żeby po zawarciu sojuszu z PiS nikt nie oskarżał go o haniebną zdradę lewicowych ideałów. A osamotnionego Ryszarda Kalisza i tak się w razie czego po wyborach pozbędzie. Jest dla niego niegroźny.

Lider SLD spiskuje z Jarosławem Kaczyńskim?

Oczywiście, że tak. Poza tym nie ma wyjścia. Podejrzewam, że kiedy rozmawiają, zastanawiają się głównie nad tym, jak przekonać PSL, żeby się do tak bezideowej koalicji przyłączył. Ostatnio na przykład Kaczyński niepytany przez dziennikarzy sam zaczął się nagle zastrzegać, że z SLD koalicja jest niemożliwa. To brzmi jak zaklinanie rzeczywistości. Wystarczy przypomnieć koalicję w mediach publicznych czy choćby porozumienie Napieralski – Brudziński w Szczecinie.

Nie chcecie się porozumieć z liderem lewicy, ale gdyby PSL nie wystarczył do koalicji, będziecie liczyć na uciekinierów z Sojuszu?

Jeśli PiS przegra po raz kolejny, a SLD przegra na skutek fatalnej polityki Napieralskiego, sądzę, że nie będzie kłopotu z uzbieraniem większości sejmowej. Wtedy będziemy rozmawiać z poszczególnymi politykami o tym, czy nie chcieliby współpracować bliżej z nami, szeroką partią centrową o wyrazistych skrzydłach.

To fakt. Nagle staliście się partią od Jana Filipa Libickiego do Bartosza Arłukowicza. Trudno wam będzie się dogadać w sprawach światopoglądowych.

Filip Libicki jest politykiem niezwykle wyrazistym, jego poglądów nic nie zmieni. I często będzie tak, że jakaś grupa 20 – 30 osób z jednego bądź z drugiego skrzydła PO nie będzie akceptowała tzw. złotego środka, wypracowanego kompromisu.

Czyli będzie wewnętrzna opozycja, a rządził będzie środek Platformy?

Raczej będą się wyraziście odznaczały nasze skrzydła na tle dominującego centrum. Takie są reguły demokracji.

—rozmawiały Dorota Kołakowska i Katarzyna Borowska

Listy wyborcze zarejestrowane. Nie udało się panu wypchnąć posła Waldego Dzikowskiego do Senatu.

Rafał Grupiński, wiceprzewodniczący Klubu PO, szef partii w Wielkopolsce, kandydat do Sejmu w Poznaniu: W ogóle nie mieliśmy w Wielkopolsce takiego pomysłu. Owszem, słyszałem, że krążyła jakaś plotka, ale dotyczyła tego, że Waldy Dzikowski byłby świetnym kandydatem na prezydenta Poznania w czasie wyborów samorządowych. Miałby największe szanse, by pokonać Ryszarda Grobelnego.

Pozostało 94% artykułu
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!