W kra­inie małp Pon­go­land w lip­skim zoo ra­zem z brać­mi za­ło­żył gang i rzą­dził ca­łym sta­dem. Lał się z każ­dym, kto te­go nie uzna­wał. Po pew­nym cza­sie na dro­dze sta­nął mu tyl­ko je­den sa­miec – li­der jak on – więc pra­li się obaj bez par­do­nu.

Niem­cy zde­cy­do­wa­li, że dwóch przy­wód­ców w sta­dzie być nie mo­że oraz że  to nie Pa­trick ma prze­dłu­żać ho­dow­lę szym­pan­sów w Pon­go­lan­dzie. Dla­te­go nie­miec­ki roz­ra­bia­ka tra­fił nad Wi­słę. Ale czy to dłu­ga po­dróż, czy też izo­lat­ka, do któ­rej tra­fił, spra­wi­ły, że lip­ski li­der jest po­tul­ny jak ba­ra­nek.

– Nie jest agre­syw­ny, wszyst­ko cie­ka­wie oglą­da – chwa­li no­we­go pod­opiecz­ne­go, któ­ry wczo­raj o godz. 3 w no­cy tra­fił w skrzy­ni do War­sza­wy, sze­fo­wa na­czel­nych An­na Ja­ku­ciń­ska. Na­wet od swo­je­go opie­ku­na z Lip­ska wziął pol­skie jabł­ko i zjadł je ze sma­kiem. Ja­kie bę­dą pierw­sze dni Pa­tric­ka na ul. Ra­tu­szo­wej? Bez­stre­so­we. Ma się przyzwyczajać, pozna­wać miej­sce. Do­pie­ro po tym roz­pocz­nie się stop­nio­we wpro­wa­dza­nie go do sta­da.

Czytaj także w Życiu Warszawy Online