Na zlecenie prokuratury w Kielcach policja prowadzi śledztwo w sprawie oszustwa komputerowego polegającego na podszyciu się przez nieustaloną osobę pod posłankę PiS Beatę Kempę. Świętokrzyskich policjantów wspierają funkcjonariusze Wydziału ds. Walki z Cyberprzestępczością Komendy Głównej.
W poniedziałek PAP, powołując się na oświadczenie, jakie rzekomo otrzymała od Kempy pocztą elektroniczną, poinformowała, że posłanka zrezygnowała z kandydowania w wyborach. – Dziennikarz, który się sprawą zajmował, próbował się dodzwonić do pani Kempy, ale nie odbierała telefonu. Sprawdził więc, że adres, z którego został wysłany e-mail, jest identyczny z tym, jaki znajduje się na stronie sejmowej i biura poselskiego pani Kempy. Niestety, padliśmy ofiarą oszustwa – powiedział "Rz" Mirosław Harasim, zastępca redaktora naczelnego PAP. Agencja też złożyła w tej sprawie zawiadomienie na policji.
Kempa sama mogła się zabezpieczyć
Sama Kempa uważa, że padła ofiarą prowokacji politycznej. – To jest zmasowana akcja nie tylko przeciwko mnie, ale też całej mojej formacji politycznej – stwierdziła. W wywiadzie dla TVN 24 dodała, że za zabezpieczenie sejmowych skrzynek pocztowych odpowiada rząd.
Rzecznik rządu Paweł Graś (PO) w TVP 1 przekonywał, że to posłowie odpowiadają za bezpieczeństwo kont e-mailowych: – Są narzędzia, wystarczy wydać na nie tylko trochę pieniędzy, żeby swoją pocztę zabezpieczyć.
Ale we wrześniu ubiegłego roku Kancelaria Sejmu podpisała umowę na 7,8 mln zł z prywatną firmą Betacom SA w Warszawie na "świadczenie usługi informatycznej dla 460 podstawowych biur poselskich". W jej ramach firma miała dbać o bezpieczeństwo skrzynek posłów. "Rz" chciała wczoraj porozmawiać o tym z przedstawicielami firmy. – Nie udzielamy żadnych informacji – uciął Dariusz Styka, dyrektor marketingu.