Emocje, które towarzyszą wewnątrzpartyjnym walkom kandydatów, zdecydowanie przewyższają te, które towarzyszą starciom między ugrupowaniami. Bo w małych partiach walczy się często o jedyny możliwy do zdobycia w okręgu mandat, a w dużych chodzi też o reelekcję i pozycję po wyborach.
Sabotaż i wrogie przejęcia
W Łodzi rywalizuje dwóch ministrów Platformy. Szef infrastruktury Cezary Grabarczyk startujący z pierwszego miejsca ściga się w kampanii z Krzysztofem Kwiatkowskim, ministrem sprawiedliwości. Słaby wynik któregoś z nich odbije się na ich pozycji w partii. Dlatego w Łódzkiem trwa wojna podjazdowa.
– Władze regionalne związane z Grabarczykiem stosują urzędową obstrukcję wobec kandydatów z obozu Kwiatkowskiego – twierdzi jeden z polityków. – Zwlekają z wydaniem decyzji na zatwierdzenie plakatów i ulotek. Na każdą zgodę musimy czekać wyjątkowo długo.
Jeden z kandydatów współpracujący z Kwiatkowskim chciał rozwiesić przy drodze kilkaset tablic promocyjnych. Gdy wszystko miał przygotowane, okazało się, że komitet wyborczy Platformy oczekuje zgody zarządu dróg miejskich na promocję przy pasach ruchu. – A taka procedura trwa około 30 dni – denerwuje się polityk. – Zresztą nigdy nie było takich wymogów.
W podlaskiej PO rozgorzała wojenka o przywództwo. Były lider Robert Tyszkiewicz, współpracownik Grzegorza Schetyny, próbuje odzyskać władzę, rywalizując z młodym szefem regionu Damianem Raczkowskim, któremu bliżej do premiera Donalda Tuska. Tyszkiewicz startuje z trzeciego miejsca, Raczkowski z drugiego.