Na pokładzie znajdowało się 67 osób. „Kolską" holowano z Kamczatki w pobliże Sachalina. W sobotę rano około 200 kilometrów od celu wpadła w sztorm, wiatr osiągał 20 metrów na sekundę. Platforma gwałtownie nabrała silnego przechyłu, fale zmyły z jej pokładu łodzie ratunkowe. Zdążyła nadać SOS, potem przewróciła się i zatonęła w ciągu 20 minut.
Fale były tak potężne (dochodziły do sześciu metrów; niektórzy mówią nawet o 12 metrach) że niemal uniemożliwiały akcję ratowniczą, mimo że statek holujący – lodołamacz „Magadan" – znajdował się tuż obok tonących. Z pokrytej krą wody wyciągnięto 14 osób. Poszukiwanie rozbitków trwa, ale sztormowe warunki i niemal zerowa temperatura wody redukują praktycznie do zera szanse odnalezienia kogoś żywego. – Tam są spełnione dosłownie wszystkie warunki, które zmniejszają prawdopodobieństwo uratowania kogokolwiek – uważa redaktor gazety „Morskij biuleten'" Michaił Wojtienko.
Władze rozpoczęły śledztwo, przecieki z prokuratury mówią, że przyczyną wypadku było naruszenie zasad holowania, które nie powinno być wykonywane w tak trudnych warunkach. Silny przechył, w jaki wpadła
„Kolskaja", wydaje się też wskazywać na możliwość wtargnięcia wody do położonej przy jednej z burt części pustych zbiorników platformy.
Żona uratowanego członka załogi Larysa Kumukowa o spowodowanie katastrofy oskarża właścicieli platformy. – Przecież wszyscy wiedzieli, że tam w grudniu zawsze jest sztorm! – mówi.