Turcja wciąż chce się uczyć od UE

Nasza gospodarka pędzi, bo pilnowaliśmy banków i cięliśmy wydatki – mówi turecki wicepremier Ali Babacan

Publikacja: 20.01.2012 19:56

Ali Babacan

Ali Babacan

Foto: PAP/serwis codzienny, Paweł Supernak Paweł Supernak

Zachodnie gospodarki się sypią, a Turcja ma wzrost wyższy niż Chiny. Jaka jest tajemnica tego sukcesu?

Ali Babacan:

Kłopoty krajów rozwiniętych, takich jak USA czy większość krajów Europy, to efekt słabych finansów publicznych i słabego systemu bankowego. W Turcji, jeszcze zanim się pojawił światowy kryzys, zreformowaliśmy system bankowy, zwiększając m.in. nad nim nadzór. Poważnie zmniejszyliśmy też dług publiczny. Gdy nadszedł kryzys, wiele krajów zaczęło wprowadzać programy stymulowania gospodarki przez zwiększanie wydatków publicznych. My staraliśmy się ciąć wydatki. Uznaliśmy, że zaufanie do gospodarki to podstawa. I wygląda na to, że mieliśmy rację. W 2010 roku wzrost gospodarczy wyniósł ok. 9 procent, a w 2011 prawdopodobnie wyniesie około 8 procent. Nie byliśmy zadłużeni, więc powstała dobra atmosfera dla inwestycji, banki chętnie pożyczały pieniądze, a nasi obywatele z optymizmem patrzyli w przyszłość i chętnie wydawali pieniądze. Wzrost jest generowany przez działalność sektora prywatnego, inwestycje i prywatną konsumpcję.

Ten sam mechanizm wpędził Zachód w kłopoty. Nie boicie się, że ta bańka kredytowa może w końcu pęknąć?

Już w 2010 roku bank centralny i nadzór bankowy podjęły kroki, aby ograniczyć skalę przyznawanych kredytów. Nastroje były tak dobre, że ich liczba rzeczywiście lawinowo rosła i to zaczęło budzić nasze obawy. Na 2011 rok wyznaczyliśmy sobie cel, aby wartość kredytów nie wzrosła powyżej 25 proc. Udało się nam zakończyć rok nawet trochę poniżej tego poziomu. Widzimy więc zagrożenie i staramy się na nie reagować.

Co sobie Turcy myślą, patrząc na Grecję czy inne kraje UE na skraju bankructwa?

Coraz więcej Turków zadaje sobie pytanie, po co nam członkostwo w UE. Ale rząd ma bardzo jasną strategię i się jej trzyma. Chcemy być w Unii Europejskiej i nie zamierzamy rezygnować z negocjacji, chociaż zostały zablokowane. Powód jest prosty. Unia Europejska jest najlepszym sposobem na zreformowanie kraju. Jeszcze kilka lat temu mówiłbym o zaletach reform gospodarczych. Dziś uważam, że w gospodarce nie jesteśmy już w tyle. Ale potrzebujemy Unii do reform politycznych. Tylko przyjmując unijne standardy, będziemy się mogli stać nowoczesną, dojrzałą demokracją. Doskonale wiemy, że zapał do dalszego rozszerzenia osłabł. Ale zaczęliśmy starania o członkostwo w UE już w 1959 roku, więc jesteśmy cierpliwi. Popieraliśmy polskie aspiracje do NATO i teraz doceniamy niezmienne polskie poparcie dla naszego członkostwa w UE.

Wstrzymanie negocjacji wpływa na wasze relacje handlowe z UE?

Nasz eksport do Unii rośnie, ale do innych krajów rośnie jeszcze szybciej. Co prawda jesteśmy w unii celnej, ale napotykamy wiele barier, które zmniejszają naszą konkurencyjność. Problemem są wizy dla biznesmenów. Jeśli biznesmeni np. z Hiszpanii i Turcji chcą coś sprzedać na rynek niemiecki, to nasz przegra wyścig, bo będzie musiał czekać na wizę. Ale nasze stosunki z Polską rozwijają się świetnie. Tureccy biznesmeni chętnie tu robią interesy, a turyści z Polski tłumnie odwiedzają Turcję. W zeszłym roku było ich 500 tysięcy.

Ponieważ negocjacje z UE zostały zablokowane, próbowaliście zacieśniać stosunki z sąsiadami. Realizujecie doktrynę zero problemów z sąsiadami. W przypadku Syrii nie przyniosło to efektów.

Zero konfliktów z sąsiadami to ideał, do którego dążymy. Graniczymy z ośmioma krajami i z większością mamy świetne relacje. Z Syrią też tak było. Stworzyliśmy nawet strefę wolnego handlu, do której należą jeszcze Jordania i Liban. Ale Syria, jak inne kraje arabskie, weszła w gwałtowną fazę przechodzenia do demokracji. Kiedy prezydent Asad zaczął strzelać do swoich obywateli, musieliśmy zająć twarde stanowisko. Powstanie parlamentarnej demokracji w Syrii jest nieuniknione. A kiedy już to się stanie, nasze stosunki będą wyśmienite.

Jak wasza rosnąca pozycja w regionie może być wykorzystana do rozwiązania kryzysu wokół irańskiego programu atomowego?

Nasza granica z Iranem nie zmieniła się od 1639 roku. Nigdy nie było między nami konfliktów. Dlatego możemy rozmawiać szczerze. Staramy się, aby Zachód lepiej zrozumiał Iran, ale próbujemy też uświadomić Iranowi, że coraz bardziej jest postrzegany na świecie jako zagrożenie.

Turcja chyba też tak postrzega Iran. Zgodziła się na radar, który jest częścią tarczy antyrakietowej.

Tarcza jest systemem NATO, a my jesteśmy członkiem sojuszu. Nie zgodziliśmy się jednak, aby w dokumentach NATO była mowa o jakimś konkretnym kraju stanowiącym zagrożenie. Radar służy jedynie do celów obronnych. Pomaga uzyskać szybkie i wiarygodne informacje. Obrona i gotowość na każdą ewentualność jest naturalnym prawem każdego kraju.

Ankara poparłaby sankcje wobec Iranu?

Jeżeli sankcje są nakładane przez ONZ, to się oczywiście do nich stosujemy. Jeśli wprowadza je jakaś grupa krajów, to zgodnie z prawem nie jesteśmy zobligowani, by to robić. Naszym zdaniem sankcje nie są skuteczne. Mimo ogromnej presji Iran w najlepsze rozwija program nuklearny, odpala rakiety balistyczne, a nawet satelity. Na dodatek presja jednoczy irańską opinię publiczną. Nawet Irańczycy, którzy uciekli z kraju i nie mogą wrócić, uważają, że program atomowy to kwestia dumy narodowej. W takiej sytuacji należy szukać innych sposobów na zniechęcenie Iranu do prac nad atomem niż sankcje.

Pogorszyły się za to wasze stosunki z Izraelem. Czy, jak mówią krytycy, ma to zwiększyć wiarygodność w oczach krajów muzułmańskich i arabskich?

Gdyby tak było, to nasze stosunki pogorszyłyby się po wyborach w 2003 roku. Jeszcze w 2007 roku pośredniczyliśmy w negocjacjach między Izraelem a Syrią. Oba kraje darzyły nas zaufaniem. Ale kiedy Izrael przeprowadził ofensywę w Strefie Gazy, wycofaliśmy się z tej roli. Nasze porozumienia o współpracy z Izraelem zostały zawieszone, ale nie zerwane. Bardzo łatwo można wznowić i odbudować stosunki. Większość problemów między naszymi krajami to efekt polityki obecnego rządu w Izraelu. Na szczęście żaden rząd nie jest wieczny.

Ali Babacan jest wicepremierem ds. gospodarczych. Przyjechał do Polski na zaproszenie BCC, aby w imieniu premiera Recepa Tayyipa Erdogana odebrać Nagrodę Specjalną za przyczynianie się do rozwoju przedsiębiorczości w Polsce.

Zachodnie gospodarki się sypią, a Turcja ma wzrost wyższy niż Chiny. Jaka jest tajemnica tego sukcesu?

Ali Babacan:

Pozostało 98% artykułu
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!