Generalny wykonawca areny to niemiecka firma Max Boegl, ale za fragment, dotyczący instalacji elektrycznych i iluminacji stadionu odpowiedzialny jest podwykonawca, firma Imtech. Ta z kolei zatrudnia mniejsze firmy. Ponieważ w przeszłości z wypłatami dla nich były podobne problemy, Max Boegl przed przelaniem kolejnej transzy - 3 mln zł - zażądał oświadczenia, że pieniądze trafią do kontrahentów Imtechu.

Ale zamiast niego otrzymał wypowiedzenie kontraktu. 11 maja wrocławski stadion będzie odbierała UEFA. Magdalena Malara, rzeczniczka spółki Wrocław 2012 twierdzi, że tylko z iluminacją obiektu może być do tego czasu kłopot. - Inne odbiory trwają a ta sprawa nie ma na nie wpływu - mówi "Rz".

- Nie ma też żadnych innych sygnałów, że mogą być jakiekolwiek kłopoty z ostatecznym odbiorem stadionu na czas. Zresztą wielokrotnie był on przetestowany, mieliśmy tu mecz Polska - Włochy czy koncert George'a Michaela. Spółka Max Boegl zapewnia, że ma plan awaryjny a jej szef dr Jens Stark zapewniał na konferencji, iż stadion jest w trakcie odbiorów, ale firma chciałaby by był on gotów na wizytę przedstawicieli UEFA nie w 99 ale w 100 procentach.

Zamieszanie na stadionie odbywa się w dniu, w którym wrocławska rada miejska na nadzwyczajnej sesji chce od prezydenta Rafała Dutkiewicza informacji dotyczących budowanego z kłopotami obiektu. Najpierw okazało się, że koszt budowy wzrósł z ok 600 mln zł do blisko 1 mld zł. Potem niespodziewanie z budowy galerii handlowej przy obiekcie wycofał się Zygmunt Solorz a gigantyczną dziurę w ziemi miasto będzie musiało zasypać na własny koszt.

Ostatnio Solorz nie przekazał kilkunastu milionów na piłkarski Śląsk, którego jest głównym udziałowcem a zawodnicy muszą rozgrywać mecze na starym obiekcie bo murawa na nowym nie nadaje się do gry.