Mały pokój na trzecim piętrze urzędu przy ul. Niecałej opanowały eurogadżety. Są tu nie tylko peruki dla kibica polskiej reprezentacji, szaliki, podstawki, ale dziesiątki innych rzeczy. Zbierają je dwaj urzędnicy Wydziału Kultury Marcin Przewoźniak i Krzysztof Rozner.
– Zaczęło się dokładnie 23 marca, kiedy w kiosku zobaczyłem polską parę dmuchanych pałek. Potem były flagi na ciało. Zastanawialiśmy się, czy mają służyć do przykrycia poległych kibiców w walce z fanami przeciwnej drużyny – opowiada Marcin Przewoźniak.
Eurokuszenie agencji
Potem w kolekcji była m.in. polska łapa – dmuchana, wskazująca. – Zastanawialiśmy się, co ona ma wskazywać. – mówią twórcy kolekcji, która rozrasta się w błyskawicznym tempie. Przybywa w niej nie tylko gadżetów kibica, ale też różnych przedmiotów związanych z Euro. Są więc opakowania po różnych produktach spożywczych przeznaczonych dla fanów piłki nożnej, jak konserwa turystyczna kibica „Polska Biało-Czerwoni", paprykarz szczeciński „Kibicuję", kiełbasa kibica czy sałatka z makreli pikantna z narysowaną piłką.
W kolekcji są też opakowania po serkach kibica, krówkach kibica, flaczkach kibica, po ciasteczkach kibica, ale także futbolowy sandwich lodowy czy lody biało-czerwone. Jest też miejsce na odzież w barwach narodowych, m.in. dziecięce body z orłem i napisem „kibicuję razem z tatą". Wśród zgromadzonych gadżetów znalazły się także reklamy agencji towarzyskich specjalnie na Euro. „Strzel gola" – tak zachęca jedna z nich.
Wiele gadżetów można zobaczyć tylko na zdjęciach. – Nie da się wszystkiego zgromadzić, bo głównym sponsorem są nasze rodziny – tłumaczy Marcin Przewoźniak. Urzędnicza kolekcja ma już własną oficjalną nazwę „Muzeum Polskiego Euro Spoko 2012". Do hymnu polskiej reprezentacji nawiązuje m.in. lizak w kształcie głowy koguta z podpisem Euro 2012 czy słynny kogut z Kazimierza Dolnego. W kolekcji znalazły się także m.in. bułki kibica. Mają już cztery tygodnie. Ich właściciele sprawdzają, czy spleśnieją, czy też się zeschną. Na razie nic złego się z nimi nie dzieje. – Dotąd żadna impreza nie wywołała takiego entuzjazmu w Polakach. Ani Małysz, ani siatkarze. Nie trzeba być kibicem, by cieszyć się Euro – mówi Krzysztof Rozner.