Co nam zostało z tamtego czerwca

Jutro minie rok od meczu otwarcia mistrzostw Europy w Polsce i na Ukrainie. Zyskaliśmy mniej, niż się spodziewaliśmy, ale więcej niż wielu innych gospodarzy takich imprez

Publikacja: 07.06.2013 01:55

Co nam zostało z tamtego czerwca

Foto: ROL

To też był piątek, pogoda burzowa, dach Stadionu Narodowego zamknięty na wszelki wypadek. Ten dach się potem stał jedną z wymówek: piłkarze tylko zremisowali z Grecją w meczu otwarcia, bo było zbyt parno.

Wtedy nie wiedzieliśmy, że jeszcze się taki dach nie znalazł, który by każdemu dogodził. Zamknięty przed burzą – źle, otwarty – jeszcze gorzej, bo stadion zmieni się w basen.

8 czerwca 2012 r. zaczynała się na Narodowym pierwsza tak wielka sportowa impreza w Europie Wschodniej, a my wreszcie daliśmy spokój histerii przygotowań i zaczęliśmy odkrywać, że nie jest z nami tak źle. Że może jednak nie utkniemy na czas mistrzostw w jednym wielkim korku, że autostrada A2 jednak jest przejezdna, że kolejki na granicy nie odetną nas od Ukrainy, że może jednak kibice i turyści nas zaleją, mało tego, dogadają się tu po angielsku, piwo będzie im smakować, a miasta się podobać.

Że, krótko mówiąc, jesteśmy całkiem normalni. Wierzyliśmy w reprezentację, w to, że mamy najzdolniejsze pokolenie piłkarzy od lat, a Ludovic Obraniak opowiadał w wywiadach, że ma świetny kontakt z kolegami i jeśli wygramy mistrzostwa, to zrobi sobie tatuaż z orłem.

Jutro minie rok od tamtych chwil. Obraniak nie ma tatuażu z orłem i w ogóle nie ma go już w kadrze, bo uznał, że jest w niej źle traktowany. Piłkarze odpadli już w pierwszej rundzie Euro, a dziś, jeśli nie wygrają w Kiszyniowie, mogą się też przestać liczyć w walce o mundial 2014. Międzynarodowy medialny przemysł wieszczenia klęski, który przez miesiące poprzedzające Euro widział w Polsce i na Ukrainie głównie opóźnienia, dziury w drogach i rasistów organizujących orgie nienawiści, teraz już pochyla się nad Brazylią, przygotowującą się do mundialu 2014 i igrzysk 2016. I nad Rosją szykującą zimową olimpiadę 2014.

Prognozy w dół

Ta rosyjska olimpiada już jest przez światową prasę nazywana igrzyskami korupcji. Wysłannicy brytyjskich gazet do Brazylii opisują, ile niebezpieczeństw będzie czekać na każdym kroku podczas mundialu 2014 i igrzysk w Rio. I wspominają Polskę i Ukrainę z rozrzewnieniem. A na Narodowym właśnie rozłożyło się boisko do siatkówki, na którym reprezentacja zrobiła wczoraj pokazowy trening przed meczami z Brazylią w Lidze Światowej.

Za rok i trzy miesiące być może właśnie tutaj, na Narodowym rozpocznie się siatkarski mundial, pierwszy w Polsce i pierwszy z meczem na stadionie przy tak wielkiej widowni. Za dwa lata będzie tu finał Ligi Europejskiej, pierwszy w Polsce finał europejskich pucharów. I tu będą wszystkie mecze kadry aż do 2018 roku, a może i nowa siedziba Polskiego Związku Piłki Nożnej. Całkiem nieźle jak na stadion, któremu wielu wróżyło los białego słonia, jak Anglosasi nazywają pomniki rozrzutności. Choć i zwolennicy tej tezy znajdą swoje argumenty: basen Narodowy z okazji meczu z Anglią i dotowany przez Ministerstwo Sportu koncert Madonny.

Ale to kłopoty nieporównywalne z tymi, które mają organizatorzy mundialu RPA 2010 ze swoimi architektonicznymi cudami, a jednocześnie fabrykami długów, czyli źle zagospodarowanymi stadionami w Kapsztadzie i Durbanie. Nie wspominając już o ruinie, w jaką się zamieniła większość obiektów olimpijskich w Atenach, o zaniedbanych arenach igrzysk w Pekinie. Czy też o rekordowym marnotrawstwie organizatorów igrzysk w Montrealu, którzy stadion budowali na olimpiadę 1976 i nie dość, że go nie skończyli na czas, to spłacali koszty budowy jeszcze w XXI wieku.

RPA chciała walczyć o organizację igrzysk 2020 roku, ale zrezygnowała z tego niedługo po mundialu. A Polsce ochota na wielkie imprezy nie przeszła, Kraków zamierza walczyć o zimową olimpiadę 2022 i to też jest jakaś odpowiedź na pytanie, co po ME zostało.

Z Euro 2012 i pożytkami z niego jest właśnie tak jak ze Stadionem Narodowym. Niektóre efekty mistrzostw przeszacowaliśmy, innych niedoszacowaliśmy. Znają to wszyscy organizatorzy wielkich imprez sportowych. Rzeczywistość nie jest tak zła, jak w tych wszystkich doniesieniach z przygotowań, ale też nie tak dobra, jakby wynikało z zachwytów podczas turnieju, gdy święto trwa. I regułą jest, że same przygotowania do mistrzostw czy igrzysk dużo mocniej wpływają na gospodarkę i krajowy sport niż sama impreza.

Dobra organizacja Euro pomogła Polsce zdobyć finał Ligi Europejskiej 2015, ale jeśli spojrzeć na piłkarską codzienność, niewiele się zmieniło. Frekwencja na meczach ekstraklasy ani drgnęła w porównaniu z sezonem przed Euro (gdy nowe stadiony były już gotowe), kluby poniosły klęskę w europejskich pucharach, poziom ligi się nie podniósł.

Wpływ na gospodarkę ocenić trudniej. Ale nawet szacunki długoterminowe są dziś mniej optymistyczne, niż te sporządzane tuż po turnieju.

– Zaktualizowaliśmy nasz pierwotny raport i okazało się, że wpływ Euro 2012 będzie mniejszy, niż zakładaliśmy. Skumulowany przyrost PKB do 2020 r. wyniesie raczej około 20 mld zł, a nie 28 mld zł – mówi „Rz" Jakub Borowski, główny ekonomista Credit Agricole Bank Polska i jeden ze współautorów raportu o ekonomicznych skutkach Euro 2012. – W szacunkach uwzględniliśmy już wyniki turystyki za 2012 r. i inwestycje – tłumaczy Borowski.

W 2012 r. odwiedziło Polskę o 1,3 mln turystów więcej niż rok wcześniej, kibice, którzy przyjechali na Euro – 677 tysięcy ze 123 krajów – zostawili tutaj łącznie 1,12 mld złotych. Eksperci od branży turystycznej mówią, że z oceną wpływu Euro na przyszłe zyski z turystyki trzeba będzie poczekać dwa, trzy lata, bo wtedy zwykle widać wpływ takiej promocji kraju na liczbę chętnych do jego odwiedzenia.

Święto i fawele

Przypomnijmy – wydaliśmy na przygotowania do Euro ok. 94 mld złotych. I dla każdego, kto się przygląda organizacji wielkich imprez, było jasne, że te wydatki się nie zwrócą. Każdy gospodarz do nich dokłada, i zwykle słyszy, że jest milion innych potrzeb bardziej pilnych niż fundowanie światu sportowej rozrywki. Zwłaszcza jeśli to gospodarz na dorobku.

Brazylijczykom też się teraz zarzuca, że wydadzą dziesiątki miliardów na mundial i igrzyska, a w samym Rio bieduje w fawelach 2 mln mieszkańców.

Ale może rację miał Danny Jordaan, specjalista FIFA od organizowania mundiali i główny szef przygotowań w RPA, gdy pytał: – Czyli jeśli mamy biedę, to nie mamy prawa do orkiestr, Szekspira, mistrzostw świata? Mamy prawo tylko jeść i spać? Nie mnie pytajcie, czy wypadało wydawać tyle pieniędzy. Idźcie do biednych ludzi, a oni wam powiedzą, że tych mistrzostw chcieli – mówił. Mundial, Euro, igrzyska to też inwestycja we własnych obywateli i w to, co nieuchwytne. W poszerzenie horyzontów, podniesienie samooceny. Hiszpańskie przysłowie mówi, że za pieniądze możesz sobie kupić łóżko, ale snów już nie. I jeśli temu przysłowiu wierzyć, to z najważniejszego efektu Euro każdy z nas musi rozliczyć się sam.

Dziś w Ministerstwie Gospodarki w Warszawie konferencja: Sport jako dźwignia promocji polskiej gospodarki.

To też był piątek, pogoda burzowa, dach Stadionu Narodowego zamknięty na wszelki wypadek. Ten dach się potem stał jedną z wymówek: piłkarze tylko zremisowali z Grecją w meczu otwarcia, bo było zbyt parno.

Wtedy nie wiedzieliśmy, że jeszcze się taki dach nie znalazł, który by każdemu dogodził. Zamknięty przed burzą – źle, otwarty – jeszcze gorzej, bo stadion zmieni się w basen.

Pozostało 94% artykułu
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!