Jak dowiedziała się „Rz", Centralne Laboratorium Kryminalistyczne Policji odpowiedziało na wniosek wojskowych śledczych, którzy chcieli uzupełnienia opinii dotyczącej ewentualnego wybuchu na pokładzie Tu-154M, który 10 kwietnia 2010 r. rozbił się koło lotniska w Smoleńsku. Stało się to po kilku dniach od wydania postanowienia o zasięgnięciu takiej opinii, mimo że laboratorium miało na to czas do końca marca.
W piśmie sprzed tygodnia biegli stwierdzają, że ich opinia odpowiada nie tylko na wszystkie pytania zadane przez prokuratorów, ale również została poszerzona o odpowiedzi dotyczące ewentualności wybuchu mieszanin, które nie są materiałami wybuchowymi. Biegli przekonują, że dodatkowe pytania od prokuratorów odnoszą się do kwestii nowych, które wynikły podczas badań.
Dotyczy to wątpliwości, które chciała rozwiać wojskowa prokuratura. Poprosiła ona biegłych o wytłumaczenie, w jaki sposób detektory tyle razy pomyliły się co do obecności materiałów wybuchowych na wraku (badania w laboratorium nie wykazały takich śladów).
Policyjni eksperci przekonują też, że objaśnienie niektórych pojęć, o co prosiła ich prokuratura, jest bezcelowe. Wskazują, że tego typu wywody są jasne dla specjalistów, a osoby, które nie posiadają odpowiednich kompetencji, nie mogłyby ich zweryfikować.
Pismo stawia prokuratorów w trudnej sytuacji. Podając informację o konieczności uzupełnienia ekspertyzy, sami przyznali, że uznają „opinię fizykochemiczną za niepełną i w pewnych fragmentach niejasną". Jak mogą wyjść z tej sytuacji?