Po lewej stronie sceny politycznej panuje coraz większe zamieszanie. Socjaldemokracja Polska i Unia Lewicy, które jeszcze do niedawna były członkami Europy Plus–Twojego Ruchu, czyli koalicji partii centrolewicowych pod patronatem Aleksandra Kwaśniewskiego, w której pierwsze skrzypce gra Janusz Palikot, chcą osobno wystartować w wyborach do Parlamentu Europejskiego.
Pracami programowymi zajmie się Unia, a kompletowaniem list – SdPl. Obie partie uznały, że ponieważ współtworzyły Europę Plus, mają prawo do nazwy.
– Mamy opinię prawnika, że Europa Plus Lewica to jest nazwa, której możemy używać, bo z całą pewnością nie narusza niczyich praw – mówi „Rz" Wojciech Filemonowicz, szef SdPl. – Przystępujemy do kompletowania list kandydatów.
Szanse na sukces tej maleńkiej koalicji są niewielkie. SdPl w poprzednich eurowyborach w 2009 r. zdobyła zaledwie 2,4 proc. głosów. I to w koalicji z Zielonymi i Partią Demokratyczną. Teraz jej sytuacja jest jeszcze trudniejsza, bo Partia Demokratyczna wchodzi w skład Europy Plus–Twojego Ruchu, Zieloni nie wykluczają walki o euromandaty wspólnie z Partią Kobiet, a kilku prominentnych działaczy SdPl, np. Dariusz Rosati czy Józef Pinior, zasiada w polskim parlamencie w Klubie PO.
Wiadomo jednak, że nie o sukces tu chodzi, tylko o wypracowanie dobrej pozycji negocjacyjnej, bo SdPl przed jesiennymi wyborami samorządowymi chciałaby porozumieć się z SLD. Poza tym obie partie wyraźnie postanowiły zrobić na złość niedawnym kolegom. A jeżeli zbiorą podpisy poparcia i zarejestrują listy, to z całą pewnością uda im się zamieszać w głowach wyborcom, którzy niespodziewanie dostaną dwie listy z Europą Plus w nazwie.