PO nie wie, jak pozbyć się pomnika

„Czterej śpiący" nie wrócą już na ulice Warszawy, jest jednak kłopot z podjęciem formalnej decyzji w tej sprawie.

Publikacja: 09.01.2015 00:00

Pomnik „czterech śpiących”, zdemontowany w listopadzie 2011 r., dziś stoi w magazynie

Pomnik „czterech śpiących”, zdemontowany w listopadzie 2011 r., dziś stoi w magazynie

Foto: Fotorzepa, Kuba Kamiński

Jak dowiedziała się „Rzeczpospolita", w stołecznym ratuszu zmieniły się plany dotyczące losów pomnika Polsko-Radzieckiego Braterstwa Broni (nazywanego potocznie pomnikiem czterech śpiących, trzech walczących). Najbardziej znany spośród ponad trzystu komunistycznych reliktów, które przetrwały upadek PRL, nie wróci po zakończeniu budowy metra na warszawską Pragę.

Jednak sprawa na tyle dzieli samą Platformę,  z której wywodzi się zarówno prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz, jak i większość w Radzie Miasta,  że trudno się spodziewać jasnego stanowiska w tej sprawie.

Formalnie wciąż obowiązuje uchwała Rady Warszawy z 2011 r. Wtedy to przeznaczono 2 mln zł na odnowienie postawionego przez Sowietów monumentu. Miał on wrócić na pl. Wileński i stanąć kilkaset metrów od miejsca, w którym stał od 1945 r.

Szef klubu radnych PO Jarosław Szostakowski przyznaje, że sam nie chce powrotu „czterech śpiących", ale klub nad zmianą uchwały nie pracuje. – Teraz nie ma pomnika, nie ma problemu. Wykonanie uchwały jest powierzone pani prezydent – mówi, sugerując, że Gronkiewicz-Waltz może powrót kontrowersyjnego obiektu odwlekać w nieskończoność.

Tyle że ratuszowi może być ciężko to wytłumaczyć. W metrze trwają już odbiory techniczne. Co zatem stoi na przeszkodzie, by uchwałę wykonać?

– Większość prac jest już ukończona, ale trwa przebudowa torowiska tramwajowego – mówi Bartosz Milczarczyk, rzecznik Urzędu Miasta.

Przyznaje jednak, że cieszy go rozpoczęcie dyskusji o nowej lokalizacji dla pomnika. Przekonuje, że jest jeszcze czas na zmianę uchwały. – Odbyła się dopiero jedna sesja rady miasta w tej kadencji. Są pilniejsze sprawy – ocenia.

Kilka miesięcy temu projekt uchwały w sprawie odesłania obiektu na stołeczny cmentarz poległych czerwonoarmistów  złożyli radni PiS. Platforma nie chciała go jednak poddać pod głosowanie.

Rządząca Warszawą większość jest w kłopotliwej sytuacji. Podczas gdy kolejne miasta usuwają wstydliwe pamiątki po okresie zniewolenia (w zeszłym roku m.in. Katowice i Limanowa), władze stolicy  starają się uniknąć podziałów i kontrowersji.

– Przykład idzie też z Ukrainy, gdzie po rosyjskiej agresji na Krym nastąpił „leninopad", czyli masowe obalanie pomników komunistycznego dyktatora Włodzimierza Lenina – zauważa dr Andrzej Zawistowski z Instytutu Pamięci Narodowej.

Choć, jak mówi nam jedna z ważniejszych postaci warszawskiej Platformy, uchwałę o usunięciu pomnika trzeba w końcu przegłosować, to te argumenty nie trafiają do wszystkich radnych. Sprawa może się jednak przesądzić już w najbliższym czasie.

W przyszłą sobotę przypada kolejna rocznica wejścia do zniszczonej przez Niemców lewobrzeżnej Warszawy Armii Czerwonej. Jak wynika z naszych informacji, PiS chce wykorzystać tę okazję, by po raz kolejny złożyć swój projekt.

– Jeśli PO powołuje się na spuściznę „Solidarności", to powinna dać jasny sygnał, że nadal jest ona dla niej ważna – przekonuje Jarosław Krajewski, szef klubu radnych PiS.

Wskazuje jednak, że polityczni oponenci mogą wyjść z problemu z twarzą. – Do większości w radzie brakuje nam siedmiu głosów. Wystarczy, że ci radni, którzy nie chcą powrotu pomnika, wstrzymają się od głosu i zmiana nie nastąpi z poparciem Platformy – zauważa polityk.

Co miałoby stać się z pomnikiem, gdyby został usunięty? – Jako historyk sprzeciwiam się burzeniu. Jego miejsce jest w Muzeum Komunizmu w Kozłówce – mówi dr Zawistowski.

Z warszawskich lokalizacji wymieniane są zaś: wspomniany Cmentarz Mauzoleum Żołnierzy Radzieckich i Muzeum Warszawskiej Pragi. – W muzeum nie byłoby raczej tyle miejsca – zastrzega rzecznik ratusza Bartosz Milczarczyk.

Czy pomnik mógłby wrócić, ale oznaczony tabliczką informacyjną? Wiceprezydent Warszawy Jacek Wojciechowicz zaprzecza. – Pytany przez dziennikarzy o ten pomysł nazwałem go „interesującym". Ale określanie tego poparciem jest nadinterpretacją – zapewnia.

Wydarzenia
RZECZo...: powiedzieli nam
Materiał Promocyjny
Garden Point – Twój klucz do wymarzonego ogrodu
Wydarzenia
Czy Unia Europejska jest gotowa na prezydenturę Trumpa?
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!