Reklama

Pilot celowo rozbił samolot

Korzystając z przepisów ustalonych po 11 września, Lubitz zabarykadował się w kabinie i skierował maszynę ku ziemi.

Aktualizacja: 27.03.2015 09:34 Publikacja: 26.03.2015 18:17

Andreas Lubitz

Andreas Lubitz

Foto: AFP

Na podstawie zapisów z czarnej skrzynki francuska prokuratura dość dokładnie zdołała odtworzyć przebieg wtorkowego lotu Germanwings z Barcelony do Duesseldorfu.

Pierwsze 20 minut po starcie rejs przebiegał spokojnie. Rozmowa w kabinie między dwoma pilotami toczyła się wręcz w przyjaznej atmosferze.

Kiedy jednak kapitan Patrick Sondheimer, jeden z najlepszych pilotów z grupy Luftahansa z przeszło dziesięcioletnim doświadczeniem, zaczął wymieniać czynności, które należy wykonać przed lądowaniem w Duesseldorfie, odpowiedzi drugiego pilota, 28-letniego Andreasa Lubitza, były „lakoniczne". Po chwili Sond- heimer przekazał Lubitzowi stery maszyny i wyszedł z kabiny, zapewne, aby udać się do toalety. Wtedy samolot był na automatycznym pilotażu.

O 10.31 Lubitz zaczął przekręcać pokrętło służące do obniżenia lotu maszyny.

– To jest urządzenie tak zbudowane, że nie można go uruchomić samym naciśnięciem, choćby głową przez osobę, która straciła przytomność – mówi prokurator Marsylii Brice Robin. – Przeciwnie, Lubitz musiał kilkanaście razy je obrócić pokrętłem, aby maszyna w ciągu około 10 minut zniżyła lot z 10 tys. metrów do około 2 tys., kiedy się rozbiła. To obniżenie lotu zaczęło się nad Tulonem, a więc w ogromnej odległości od Duesseldorfu, miejsca docelowego podróży – dodaje Robin.

Bardzo szybko do kabiny próbował się dostać główny pilot. Wystukał kod identyfikacyjny, jednak nie usłyszał żadnej odpowiedzi. Po chwili zaczął uderzać mocno w drzwi, a nawet próbował je wyważyć. Ale reakcji wewnątrz nie było żadnej. Sondheimer próbował też wystukać specjalny kod pozwalający na otwarcie drzwi na wypadek, gdyby osoba wewnątrz straciła przytomność. Jednak Lubitz zablokował i taką możliwość.

– Po 11 września, mimo wątpliwości Europejczyków, Amerykanie narzucili bardzo surowe normy blokady kabin pilotów przed atakiem terrorystów. Drzwi są pancerne i nie można ich otworzyć bez zezwolenia osoby wewnątrz. Sam kod jest tylko sposobem identyfikacji – mówi Pierre Condon, francuski ekspert ds. lotnictwa. Po wtorkowej katastrofie debata nad tym zapewne będzie jednak otwarta na nowo.

Reklama
Reklama

Łączność z Lubitzem próbowała także nawiązać wieża kontrolna z Marsylii. Przekonywała załogę Germanwings do wystosowania apelu o pomoc. Ale drugi pilot i na te prośby nie odpowiedział. W tej sytuacji o 10.35 francuscy kontrolerzy wysłali za samolotem myśliwce Mirage. Dotarły jednak za późno.

– Przez ostatnie dziesięć minut lotu w kabinie pilotów nie padło ani jedno słowo. Oddech Lubitza do samego końca był bardzo spokojny – mówi Robin.

Ten spokój jest tym bardziej szokujący, że automatyczny pilot cały czas alarmował, aby poderwać maszynę i uchronić przed rozbiciem. Na nagraniu z kabiny wyraźnie słychać krzyk przerażonych pasażerów.

O 10.40 słychać, jak samolot najpierw zahaczył o zbocze góry, przez chwilę pędził wzdłuż zbocza i w końcu rozbił się o skały z szybkością 700 km na godzinę.

Na razie o motywacji działań Lubitza wiadomo niewiele. Niemiecki MSW podał, że nie był on nigdy podejrzany o terroryzm. W 2008 r. rozpoczął kurs pilotażu, który przerwał na kilka miesięcy. Był absolwentem znanej szkoły dla pilotów w Bremie. Pracę w Germanwings podjął we wrześniu 2013 r. W chwili katastrofy doświadczenie miał raczej niewielkie – 630 godzin lotu, dziesięć razy mniej niż kapitan załogi.

– Zdał znakomicie wszystkie egzaminy, jego profil psychologiczny nie zdradzał żadnych podejrzanych objawów. Mamy najlepszych pilotów na świecie. Nie możemy zrozumieć, jak doszło do takiej tragedii. To najgorszy dzień w historii Lufthansy – przyznał Carsten Spohr, prezes niemieckiego przewoźnika. Podkreślił jednak, że żaden system kontroli nie jest w stanie zapobiec takiej tragedii, do jakiej doszło w miniony wtorek.

Reklama
Reklama

Lubitz wywodził się z miasteczka Montabaur w Nadrenii-Palatynacie. Jego sąsiadka wspomina „bardzo wysportowanego, miłego chłopca". W oświadczeniu aeroklubu LSC Westerwald, gdzie Lubitz uczył się latać na szybowcu, napisano, że „jego marzeniem zawsze było pilotowanie samolotów komercyjnych" i „za to marzenie oddał życie". Gdy okazało się, że pilot jest odpowiedzialny za katastrofę, oświadczenie zostało jednak zdjęte ze strony internetowej klubu.

Ale prezes klubu Klaus Radke nie zgadza się z oceną francuskich prokuratorów.

– Nie mogę zrozumieć, jak można zrzucić całą odpowiedzialność na niego przed zakończeniem śledztwa – powiedział dziennikarzowi AP.

– To był bardzo spokojny i miły człowiek z poczuciem humoru – mówią z kolei niemieckim mediom pracownicy Lufthansy, którzy znali Lubitza.

Wydarzenia
Poznaliśmy nazwiska laureatów konkursu T-Mobile Voice Impact Award!
Wydarzenia
Totalizator Sportowy ma już 70 lat i nie zwalnia tempa
Polityka
Andrij Parubij: Nie wierzę w umowy z Władimirem Putinem
Materiał Promocyjny
Ubezpieczenie domu szyte na miarę – co warto do niego dodać?
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama