Prawo i Sprawiedliwość znalazło się w sytuacji osobliwej. Z jednej strony, po dwu latach burzliwych rządów, słupki kolejnych sondaży pokazują jego rekordowo wysokie i rosnące poparcie. Możemy się więc domyślać, że rządząca Polską partia nie tylko zbiera sondażową rentę za politykę socjalną i zręczne – choć kontrowersyjne – zarządzanie naszymi emocjami, ale także za to, że znalazła drogę do części przynajmniej wyborców, którymi wcześniej nikt poważnie się nie zajmował. Paradoksalnie jednak, z drugiej strony, właśnie w momencie tej sondażowej hossy w obozie dobrej zmiany widać coraz wyraźniej polityczne buksowanie i wewnętrzne rysy, stawiające pod znakiem zapytania jego dalszą politykę radykalnych zmian. Weta prezydenta w sprawie RIO i sądownictwa, napięcia między MON a Kancelarią Prezydenta, otwarta krytyka współpracowników prezydenta w mediach sprzyjających rządowi, różnica zdań między PiS i wicepremierem Gowinem, czy jednostkowa, ale jakoś znacząca historia posła Rzepeckiego, wszystko to – co ważne, u progu kampanii samorządowej – tworzy sytuację, w której coraz trudniej wyobrazić sobie dalszy twardy polityczny marsz PiS, w rytmie i tempie, do jakich siebie i swoich wyborców przyzwyczaił.