Czeski premier Mirek Topolanek przebywa właśnie z wizytą w Waszyngtonie. Jeszcze przed dzisiejszym spotkaniem z George’em W. Bushem Topolanek oświadczył, że sprawa tarczy jest w zasadzie załatwiona i Praga czeka już tylko na zakończenie rozmów amerykańsko-polskich. Tymczasem na niespełna dwa tygodnie przed przyjazdem do Waszyngtonu Donalda Tuska w rozmowach tych trwają szarpaniny i przepychanki. Mimo że opinia publiczna u naszych południowych sąsiadów ma podobnie sceptyczne spojrzenie na tarczę jak nasza, rząd Topolanka od początku mówił wyraźnie, że chce przyjąć bazę bez żadnych warunków. Polska od początku oczekuje czegoś w zamian. Rząd PiS w kluczowej fazie negocjacji domagał się przede wszystkim bilateralnej umowy o strategicznym partnerstwie i współpracy wojskowej. Rząd PO dodał do tych żądań pomoc w modernizacji naszej armii. Szef MSZ Radosław Sikorski bez ogródek mówi, że w gruncie rzeczy na tarczy nam nie zależy. Czyli gramy va bank.

Najbliższe dni pokażą, czyja strategia negocjacyjna okazała się skuteczniejsza – czy spokojna akceptacja oferty przez Czechów, czy twarda, okraszona teatralnymi gestami gra na maksymalizację zysku. Obawiam się, że amerykańska oferta pomocy w unowocześnianiu naszej obrony powietrznej może rozczarować polską opinię publiczną. Każdy tego rodzaju wydatek musi być zaakceptowany przez Kongres, a w dzisiejszych trudnych dla budżetu USA czasach Kongres raczej tnie wydatki niż dodaje nowe. Przyjęcie tarczy to decyzja niezwykle skomplikowana. Ale w oczach naszej opinii publicznej została sprowadzona do kwestii: albo dadzą patrioty, albo niech sobie zabierają tę tarczę. Nasi wschodni sąsiedzi byliby uszczęśliwieni, gdyby emocje wzięły górę i rozgoryczona Polska odwróciła się od Ameryki. Miejmy nadzieję, że tak nie będzie.

Warto zauważyć, że premier Topolanek załatwia w Waszyngtonie jeszcze jedną sprawę – wizy. I tu także Czesi spokojną taktyką doszli znacznie dalej niż my krzykiem. Wczoraj czeski premier podpisał memorandum, które otwiera drogę do włączenia w najbliższych miesiącach Czech do programu bezwizowego. Tymczasem polski rząd zapowiada, iż premier Tusk także będzie poruszał sprawy wiz. Łączenie tych dwóch spraw – wiz i tarczy, byłoby fatalnym błędem. Tarcza to kwestia ogromnej wagi dla naszego bezpieczeństwa. Wizy to sprawa błaha. Amerykanie nie dlatego ich nie zlikwidują, że nas szczególnie nie lubią,ale dlatego, że wymagało to zmian w prawie. Zmian dokonano, ale Polacy mają najdłuższą i najbogatszą historię łamania amerykańskich przepisów imigracyjnych.

Ale to Amerykanom powinno bardziej zależeć na zniesieniu wiz, nie Polakom. To Waszyngtonowi powinno być wstyd. Polacy naprawdę nie muszą jeździć do Ameryki. Jest tyle innych ciekawszych miejsc na świecie, gdzie polscy turyści mogą zostawiać swoje pieniądze. A że Czesi będą jeździli do Ameryki bez wiz przed nami? Wypada im tylko pogratulować. Zobaczymy,czy strategii zastosowanej w sprawie tarczy także.