"Zostawimy na Haiti m.in. generatory prądotwórcze i halogeny. To z nich w piątek powstało awaryjne oświetlenie dla tutejszego szpitala" - powiedział rzecznik.
Polscy ratownicy wyruszyli na Haiti w miniony piątek. Wiele godzin - podobnie jak innym ekipom ratowniczym - zajęło im jednak dotarcie z lotniska na Dominikanie do Port-au-Prince.
Na miejscu było 54 strażaków z Nowego Sącza, Warszawy, Gdańska, Łodzi i 10 psów wyszkolonych w poszukiwaniu żywych osób pod gruzami. Ze sobą mieli specjalistyczny sprzęt ratowniczy, m.in. geofony, kamery wziernikowe i termowizyjne oraz sprzęt mechaniczny i hydrauliczny do odgruzowywania.
Razem z innymi ekipami przeszukiwali obszar stolicy Haiti i jej obrzeża. Gdy w środę doszło do ponownych wstrząsów - 15 polskich strażaków - lekarzy i ratowników medycznych przewieziono śmigłowcem do Petit Goave, miejscowości w epicentrum ponownego trzęsienia. Zorganizowali tam punkt w którym udzielali pomocy rannym (w sumie ponad 70 osobom). Pomogli też m.in. 9-miesięcznemu chłopcu u którego zdiagnozowali silne zapalanie płuc, w efekcie czego trafił do szpitala w Port-au-Prince.
12 stycznia Haiti nawiedziło trzęsienie ziemi o sile 7 lub 7,3 st. (agencje podają różne informacje), o najsilniejsze w tym regionie od ponad 200 lat. Według władz haitańskich, dotychczas pochowano w zbiorowych mogiłach ok. 70 tys. ofiar tego kataklizmu. Co najmniej 250 tys. osób jest rannych, a 1,5 mln nie ma dachu nad głową.