Legendarny drukarz opozycji

Janusz Krupski dbał o polskich kombatantów na całym świecie, ale na pierwszym miejscu była rodzina

Publikacja: 16.04.2010 03:06

To był człowiek kryształowo uczciwy – mówi o Januszu Krupskim Bogdan Borusewicz

To był człowiek kryształowo uczciwy – mówi o Januszu Krupskim Bogdan Borusewicz

Foto: Fotorzepa, Raf Rafał Guz

– Odszedł człowiek, który całe życie poświęcił walce o to, by Polska była wolna, a potem budowie wolnej Polski – tak o Januszu Krupskim, kierowniku Urzędu ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych, mówią ludzie, którzy go znali.

– To był człowiek kryształowo uczciwy, z piękną kartą opozycyjną – wspomina jego przyjaciel Bogdan Borusewicz.

– Umarł tak jak żył, czyli służąc Najjaśniejszej Rzeczypospolitej – podkreśla Marian Piłka, który z Krupskim studiował.

 

 

W działalność opozycyjną zaangażował się już na studiach. Ukończył historię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Współtworzył podziemny ruch wydawniczy.

– Janusz zapytał mnie nieśmiało, czy nie przywiózłbym z Londynu powielacza – wspomina Wit Karol Wojtowicz, dziś dyrektor Muzeum-Zamek w Łańcucie. – Później jeszcze dopytywał, czy wiem, na co się decyduję i co mi za to grozi. A był to rok 1976. Bardzo się cieszył, kiedy się udało. Mówił, ile on dobrego zrobi dla wolnej Polski.

To właśnie na tym powielaczu drukowano pierwsze komunikaty KOR, skargi represjonowanych robotników Radomia i Ursusa, informacje o aresztowaniach. Później służył wydawnictwu NOWa.

– To Janusz był założycielem lubelskich „Spotkań” – przypomina Wojtowicz. – W pierwszym numerze z października 1977 r. zamieścił tekst programowy „O co chodzi?”. Podpisany był Janusz Topacz. To herb rodziny Krupskich. Wskazał w nim, że naszym celem jest wolna, niepodległa i demokratyczna Polska. Był jednym z pierwszych, którzy już wówczas uważali, że tej wolnej Polski nie będzie, jeśli nie odzyskają niepodległości narody okupowane przez Związek Radziecki – przypomina dyrektor łańcuckiego Zamku. „Spotkania”, a później „Biblioteka Spotkań” jako jedne z pierwszych odsłaniały kulisy zbrodni w Katyniu.

Wcześniej, czerwcu 1976 r., Krupski przekazał uczestnikom Zgromadzenia Młodzieży i Studentów Europy w Warszawie list otwarty z przykładami łamania praw człowieka w Polsce. List trafił na Zachód.

 

 

Po wprowadzeniu stanu wojennego Krupski się ukrywał, ale wpadł i został internowany. Wyszedł po kilku miesiącach z wilczym biletem.

Za działalność opozycyjną omal nie zapłacił życiem. W styczniu 1983 r. esbecy porwali go w biały dzień z centrum Warszawy. Auto nie zatrzymało się pod komendą milicji, ale dopiero między drzewami Puszczy Kampinoskiej. Esbecy kazali mu zdjąć kurtkę i położyć się na śniegu. Potem oblali go żrącym płynem i odjechali. Ból odebrał młodemu opozycjoniście przytomność. Kiedy ją odzyskał, dowlókł się przez las do pętli autobusowej, którą dostrzegł przedtem przez szybę auta. Miał szczęście, bo akurat stał tam autobus linii 708. Okazało się, że „nieznani sprawcy” oblali go mieszaniną fenolu, lizolu i ługu. Cudem przeżył.

– Był wielkim patriotą, człowiekiem o kryształowym charakterze. Był naszym przywódcą i takim pozostał – wspomina Wojtowicz.

W latach 90. Krupski był szefem wydawnictwa Editions Spotkania, a następnie członkiem kolegium redakcyjnego tygodnika „Spotkania”. Od 2000 do 2006 r. sprawował funkcję zastępcy prezesa Instytutu Pamięci Narodowej. W 2006 r. stanął na czele Urzędu ds. Kombatantów.

– Służył kombatantom. Kilkakrotnie okrążył kulę ziemską, wyjeżdżając na spotkania. Najważniejszy był dla niego kontakt z nimi. Nie tylko z prezesami stowarzyszeń, ale z samymi kombatantami – wspomina Stanisław Ciechanowski, który decyzją premiera przejął obowiązki szefa urzędu. – Najbardziej interesowali go kombatanci żyjący za wschodnią granicą, gdyż to im jest najtrudniej.

 

 

Janusz Krupski to nie tylko legendarny opozycjonista i kompetentny urzędnik. To przede wszystkim ojciec wielodzietnej rodziny. Osierocił siedmioro dzieci: Piotra, Pawła, Tomasza, Łukasza, Jasia, Marię i Tereskę. Najmłodsza Tereska ma dziesięć lat. Razem z żoną i dziećmi mieszkał w Grodzisku Mazowieckim w domku jednorodzinnym. Kiedy się tam przeprowadzili, dom był w stanie surowym, nie było wody w studni, a dziadek woził pranie do Warszawy. Mimo to Krupski wraz z żoną Joanną potrafił tam stworzyć wyjątkową atmosferę.

– Ta rodzina żyje życiem wspólnotowym, a to ułatwia im dom w Grodzisku – opowiada Marcin Przeciszewski, prezes KAI i wieloletni przyjaciel państwa Krupskich. – Przez ten dom przewijała się zawsze masa ludzi, bo oni mają mnóstwo znajomych i przyjaciół. Podział w rodzinie był prosty i tradycyjny. Joanna wychowywała dzieci i pracowała w domu, a Janusz na tę rodzinę zarabiał.

– To była ich wspólna decyzja – mówi Irena Bylicka ze Związku Dużych Rodzin Trzy Plus.

Miał wiele obowiązków zawodowych, które utrudniały mu bycie z bliskimi, ale kiedy już był w domu, uczestniczył czynnie w życiu rodziny.

– Był bardzo skromny, a przy tym wymagał wiele od siebie oraz od innych. Jeździliśmy razem na wakacje. Widać było, że Janusz jest autorytetem dla wszystkich dzieci – wspomina Przeciszewski.

– Odszedł człowiek, który całe życie poświęcił walce o to, by Polska była wolna, a potem budowie wolnej Polski – tak o Januszu Krupskim, kierowniku Urzędu ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych, mówią ludzie, którzy go znali.

– To był człowiek kryształowo uczciwy, z piękną kartą opozycyjną – wspomina jego przyjaciel Bogdan Borusewicz.

Pozostało 92% artykułu
Wydarzenia
RZECZo...: powiedzieli nam
Wydarzenia
Nie mogłem uwierzyć w to, co widzę
Wydarzenia
Polscy eksporterzy podbijają kolejne rynki. Przedsiębiorco, skorzystaj ze wsparcia w ekspansji zagranicznej!
Materiał Promocyjny
Jakie możliwości rozwoju ma Twój biznes za granicą? Poznaj krajowe programy, które wspierają rodzime marki
Wydarzenia
Żurek, bigos, gęś czy kaczka – w lokalach w całym kraju rusza Tydzień Kuchni Polskiej
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił